Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM

Grupy

Szukaj w grupach

 

Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 231


« poprzedni wątek następny wątek »

131. Data: 2009-12-28 20:53:48

Temat: Re: Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM
Od: Paulinka <paulinka503@precz_ze_spamem.wp.pl> szukaj wiadomości tego autora

Chiron pisze:
> Użytkownik "Paulinka" <paulinka503@precz_ze_spamem.wp.pl> napisał w
> wiadomości news:hhb2mk$a5h$3@node2.news.atman.pl...
>> Chiron pisze:
>>
>>> Pisałem ostatnio- do Hanki i do Paulinki: nieprawdą jest, że kogoś
>>> nielubimy (nienawidzimy). Zawsze to odnosi się do nas. Podałem
>>> przykłady:
>>> 1. mówimy, że kogoś nielubimy, bo wydaje nam się, że robi on coś, co
>>> my robiliśmy kiedyś- ale tego obecnie nie akceptujemy (może ona nawet
>>> to robi rzeczywiście- to nie ma znaczenia). Charakterystyczne: jak
>>> my sobie poradzimy z tym etapem naszego życia, "przepracujemy" go,
>>> wybaczymy sobie- zauważymy, że ten nielubiany człowiek jest nawet
>>> sympatyczny:-).
>>
>>
>> Nie zgadzam się z tym. Owszem posiadam cechy, których nie lubię u
>> siebie i u innych. Niemniej są cechy, które posiadają inni, a ja ich
>> nie posiadam i bardzo tych cech nie lubię.
> Nikt nie jest swoim własnym sędzią. Ty tak uważasz, że nie masz. I nie
> piję tu do czegokolwiek- tak działa ogromna ilość ludzi, stąd starożytni
> rzymianie umyślili sentencję, że nawet nikt nie może być sędzią we
> własnej sprawie. Dlatego podkreślam- skoro tak boli, to warto drążyć i
> szukać tam siebie (lub siebie sprzed lat- może coś podobnego robiłaś
> kiedyś, a teraz tego nie akceptujesz).

Mnie boli niesprawiedliwość, głupota, zakłamanie.
Ja mam dzięki mamie wyśrubowane do granic bólu poczucie sprawiedliwości.
Nie naginam prawa, nie szukam usprawiedliwień dla swoich ułomności.
Nikt mi nie zarzuci, że kogoś oszukałam. Mogłam kogoś skrzywdzić
niesprawiedliwą ocena, ale nikogo z premedytacją nigdy nie oszukałam.

>>> 2. mówimy, że kogoś nielubimy, bo nie potrafimy sobie poradzić w
>>> relacjach z nim. Czyli znów- nie potrafimy sobie tego wybaczyć- a nie
>>> jemu. W momencie, jak nauczymy sie radzić sobie z taką osobą- co
>>> najwyżej wyda nam się śmieszny- ale nie będziemy już odczuwać do niej
>>> złości czy nienawiści.
>>
>> Jeśli ktoś jest np [uwaga przykład do nikogo nieskierowany]
>> notorycznym kłamcą, egoistą, dorobkiewiczem, nie ma poczucia humoru,
>> jest zawistny to czy mogę tej osoby nie lubić, czy muszę jej wszystko
>> wybaczyć i udawać, ze ta osoba jest śmieszna?
>
> To zupełnie nie o to idzie. Po prostu: są ludzie, w relacji z którymi
> Paulinka sobie nie radzi. I o takich ludziach zapewne powiesz: "nie
> lubię go". Jednak, jak nauczysz się radzić sobie z nim- wtedy te emocje
> nie dość, zę osłabną- to nawet się zmienią. Np: złość w litość.

Paulinka sobie radzi z takimi osobami. Te osoby mijają mnie z daleka.
Będąc blisko mnie są narażone na to, że powiem wprost, co sadzę na temat
ich postępowania, a to dla nich bywa niewygodne.

--

Paulinka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


132. Data: 2009-12-29 00:16:37

Temat: Re: Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM
Od: "Chiron" <e...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
news:hh8uuh$c0q$1@news.onet.pl...
> Chiron pisze:
>> Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
>> news:hh8nr3$uf5$1@news.onet.pl...
>>> Chiron pisze:
>>>
>>>> A ja Cię lubię za to, że mnie lubisz za coś:-). Aż boję się spytać,
>>>> jakie
>>>> kryteria trzeba spełnić, żebyś kogoś kochał? A nienawidził? A tylko
>>>> nie
>>>> lubił?
>>>
>>> ok, wyciąłem górę dla jasności - mam nadzieję, że nie masz mi za złe, bo
>>> pytanie dość ciekawe.
>>>
>>> kiedyś nienawidziłem wielu rzeczy / osób.
>>> dużo by mówić - nie ważne.
>>> wystarczało że poglądy miałem niezbyt zbieżne i już.
>>>
>>> ale kilka różnych rzeczy złożyło się na to, że już nie nienawidzę.
>>> przede wszystkim to, że zrozumiałem, że moja nienawiść bierze się ze
>>> strachu. strachu przed tym, że coś godziło w jakiś tam mój świat, jakiś
>>> tam system wartości - było ciałem bezwzględnie obcym. ponieważ mój
>>> światopogląd był bezwzględnie słuszny. :)
>
>> Pisałem ostatnio- do Hanki i do Paulinki: nieprawdą jest, że kogoś
>> nielubimy (nienawidzimy). Zawsze to odnosi się do nas. Podałem przykłady:
>> 1. mówimy, że kogoś nielubimy, bo wydaje nam się, że robi on coś, co my
>> robiliśmy kiedyś- ale tego obecnie nie akceptujemy (może ona nawet to
>> robi rzeczywiście- to nie ma znaczenia). Charakterystyczne: jak my sobie
>> poradzimy z tym etapem naszego życia, "przepracujemy" go, wybaczymy
>> sobie- zauważymy, że ten nielubiany człowiek jest nawet sympatyczny:-).
>> 2. mówimy, że kogoś nielubimy, bo nie potrafimy sobie poradzić w
>> relacjach z nim. Czyli znów- nie potrafimy sobie tego wybaczyć- a nie
>> jemu. W momencie, jak nauczymy sie radzić sobie z taką osobą- co najwyżej
>> wyda nam się śmieszny- ale nie będziemy już odczuwać do niej złości czy
>> nienawiści.
>
> a co powiesz na takie rozdzielenie:
> nienawidzę - bo nie umiem sobie radzić z czymś, boje się
> nie lubię - j.w. plus "coś mi się nie podoba" czy "czegoś nie pochwalam" -
> ale niekoniecznie ma to aż tak duże znaczenie by nienawidzić.
Oprócz tego "czegoś nie pochwalam". Ja stawiam tezę, że emocje "nie lubię"
"nienawidzę" są zawsze skierowane do nas- albo do czegoś, z czym sobie nie
radzimy, albo nie wybaczamy sobie- np czegoś, co robiliśmy kiedyś, a teraz
nie tolerujemy. To obserwuję wokół. Wydaje mi się, o ile dobrze zrozumiałem-
że napisałeś coś podobnego.
Oczywiście: stwierdzenie: "za to cię lubię" za to cię nienawidzę" etc jest
fałszywe. Po prostu- lubimy kogoś lub nie, a twierdzenie: "lubię za..." jest
próbą racjonalizacji tego.





>>> cóż, takie odebrałem wychowanie w zasadzie - ultrafasadowokatolickie,
>>> choć
>>> skłamałbym, ze tylko fasadowo.
>>> nie znajdę w mojej rodzinnej wiosce osób, które robiły by tyle fajnych i
>>> dobrych rzeczy dla innych ludzi, co moja mama. a jednak jest ona totalną
>>> przy tym dewotką.
>> Czy akceptujesz ją- taką, jak jest? Czy wybaczasz jej tę dewocję?
>
> wiesz, to nie jej dewocja jest problemem w naszych relacjach, tylko jej
> chęć do przykładania do mnie swojej jedynie słusznej miary. przykład?
> zaprenumerowała mi gazetę. na mój bardzo uprzejmy komunikat, że "nie
> przyda mi się" stwierdziła, że na pewno się przyda bo jest w niej dużo
> wartościowych artykułów. po czym zadzwoniła i przeprosiła stwierdzając, że
> zlikwiduje prenumeratę. po czym w tej samej rozmowie zapytała - "a może
> jednak - bo to przecież nic złego". kiedy odmówiłem ponownie (grzecznie -
> co nie jest takie częste u mnie) za jakiś czas zadzwoniła ponownie,
> mówiąc, że "oczywiście, to nie jest problem, ale trochę mi przykro, że nie
> jestem katolikiem".
> to taki skrót.
> nie akceptuję tego. i coraz bardziej tego nie mogę zaakceptować.
> czy jej wybaczam? trudno mi.
> ale to nie jest temat na rozmowę tutaj - zbyt wiele rzeczy wchodzi w te
> relacje byś mógł to w jakikolwiek sposób dostrzec czy ocenić.
>
Nie mam zamiaru niczego ocenić. Jednak chciałem się czymś z Tobą podzielić,
ok? To ogólnie- jednak może się na coś Tobie przyda. Relacja rodzic- dziecko
jest relacją, która powinna się skończyć w momencie przestania być
dzieckiem. Wtedy rodzice powinni zaakceptować jego dorosłość- a on powinien
zacząć ich traktować jak dorosły- dorosłych. Ta sytuacja odnosi się do
pewnego ideału, który niiestety najczęściej jednak nie występuje. Jakoś tak
wypaczyła to nasza cywilizacja. Mówi się o toksycznych rodzicach. W różny
sposób to się objawia, jednak jest cecha wspólna: nie chcą uznać dorosłości
swoich potomków. Nie przygotowywane do bycia dorosłymi dzieci- są cały czas
dziećmi. I jesli takie dziecko chce coś załatwić ze swoim rodzicem- to
oczywiście dziecko ze swoim rodzicem nie ma żadnych szans. Bez względu na
to, czy rodzic się zmieni czy nie- jedyną szansą takiego dorosłego- dziecka
jest stanie się dorosłym. Wtedy będzie mógł rozmawiać ze swoimi rodzicami
jak dorosły z dorosłymi- nawet, jak oni tego nie akceptują. Opowiadałem Ci,
że brałem kilka razy udział w takich ćwiczeniach- psychodramie: pisało się
na kartkach toksyczne komunikaty, ktore nam dawali rodzice, a z którymi
sobie nie dawaliśmy rady. Wybieraliśmy sobie osobę, której dawało się tę
kartkę- a ona nam te komunikaty czytała. Oczywiście- najczęście ludzie
reagowali jak dzieci: bezsilnością, złością, wręcz agresją. Potem zmiana. To
my czytaliśmy tej osobie komunikaty, z którymi sobie nie radziliśmy.
Oczywiście- ta osoba reagowała na te nasze komunikaty asertywnie. Często to
było takie proste, że nie radzący sobie przed chwilą człowiek wybuchał
serdecznym śmiechem.
Przydługi wstęp? Ok. Chodziło mi o to, że jeśli popatrzysz na swoje relacje
z mamą- na przykład to, co opowiedziałeś: jak byś zareagował, gdyby np Twój
sąsiad oznajmił Ci, że zaprenumerował dla Ciebie takie czasopismo? I w
ogóle- gdyby postępował tak, jak Twoja mama? Jak byś zareagował? Warto
porównać takie reakcje:-)



>>> długo trwało nim to sobie rozgraniczyłem i przestałem klasyfikowac ludzi
>>> na moich i obcych.
>>> sądzę, że do końca się z tego nie uwolniłem jeszcze, ale może mam
>>> jeszcze
>>> trochę czasu, żeby o to zawalczyć.
>
>> Wydaje mi się, że to wcale nie jest złe- a na pewno jest czymś naturalnym
>> podział "swój- obcy". Owszem, nie trzeba się obcych obawiać, czy ich
>> nielubić tylko za to, że są obcy- jednak nie jest to złe, jak mi się
>> zdaje. Ponadto- czymś, co mnie troszkę zmroziło w tym, co napisałeś:
>> "zawalczyć". Czasem jak mi się zdaje- dziwisz się i trochę dworujesz z
>> mojego czepiania się słówek. Ja jednak tłumaczę, że to jest bardzo ważne-
>> bo programujemy się też tym, co mówimy. Jeśli "zawalczysz"- to będziesz
>> walczył z wszelkimi tego konsekwencjami. Jak będziesz sobie powtarzał, że
>> "postaram się to zmienić"- aaa, to co innego:-)
>
> no, to jest walka z nawykami, co cię tak mrozi?
Po prostu: programujemy się tym, co mówimy. Skoro walczysz- to z wszelkimi
tego konsekwencjami: możesz nabić sobie guzy, odnieść rany, możesz przegrać.
A jeśli postarasz się to zmienić...no to dajesz sobie sporo luzu. Chyba, że
lubisz walczyć- to ok:-)


>>> a pytasz o kryterium, które trzeba spełnić, żebym kogoś kochał?
>>> w zasadzie - nie stać mnie na rozsiewanie miłości poza moją rodzinę.
>>> nie jestem chrystusem.
>> Naprawdę uważasz, że tylko Chrystus rozsiewał miłość? A co Ty na to: co
>> dajesz- to do Ciebie wraca? I dlaczego tak siebie oceniasz, że Cię nie
>> stać na dawanie miłości? Czy uważasz, że nie mógł byś dać miłości na
>> przykład małemu, bezdomnemu dziecku?
>
> mógłbym wszystko - w teorii. w praktyce mam swoją rodzinę i nie zajmuję
> się małymi, bezdomnymi dziećmi. mogę co najwyżej napisać na psp, że mogę
> dać im miłość. tylko to będzie czysta teoria.
>
>>> dość trafnie oddaje mnie ta zwrotka, którą zapewne znasz:
>>>
>>> "Ja prosty człowiek - mądrym ufam,
>>> Sprytnym nie wchodzę raczej w drogę,
>>> Mówię niewiele, chętniej słucham,
>>> Pojmuję to, co pojąć mogę.
>>> Dla głodnych talerz mam i stół,
>>> Z tego com zebrał - oddam pół.
>>> Ale jak sięgnie ktoś po wszystko -
>>> Łapy przetrącę
>>> - Ja nie Chrystus!"
>>>
>>> więc - nie mogę powiedzieć, że kocham kogoś, kto spełnia jakieś tam
>>> kryteria. natomiast staram się wyciągać zawsze rękę do drugiej osoby,
>>> nawet, a może przede wszystkim do takiej, którą np z zawodowego punktu
>>> widzenia w jakiś sposób uszczęśliwiam / unieszczęsliwiam - wydając
>>> opinię
>>> o poziomie jej umiejętności w pewnym zakresie.
>>>
>>> w zasadzie - staram się wszędzie, na psp też, mieć dobre relacje z
>>> innymi,
>>> traktując je jako dobro samo w sobie.
>
>> Dlaczego uważasz, że dobre relacje ze wszystkimi to dobro samo w sobie?
>
> hmm... to wynika poniekąd z tego jak zostałem wychowany ale i z tego co
> widzę w życiu. tzn - widzę jak złe relacje zatruwają wszystko, a dobre
> powodują, że dzieje się dużo pozytywnych rzeczy.
> ale to pytanie dotyczy tez trochę hierarchii ważności - dobre relacje nie
> stoją ponad wszystkim. one są ważne, ale nie najważniejsze.
>
>> Przypomina mi się dziewczyna po terapii, która widząc, jak polepszają się
>> jej relacje z innymi ludźmi tak w to "weszła" głęboko, że podczas
>> szeringu powiedziała psychologowi, że teraz będzie tak pracowała nad
>> relacjami z ludźmi aby ze wszystkimi mieć co najmniej dobre relacje.
>> Psycholog uśmiechnął się i powiedział, że on jej w tym nie pomoże, ale
>> jego kolega psychiatra- może i tak:-).
>> Ja stawiam tezę, że nie należy starać się mieć złych relacji z ludźmi.
>> Jednak nie z każdym można mieć nawet poprawne. A najważneijsze- niech
>> będą prawdziwe:-)
>
> w pełni zgoda. tak to miało zabrzmieć.
> staram się nie mieć złych relacji. ale wiem, że nie zawsze mi się to uda i
> już. akceptuje ten prosty fakt, do mojej skomplikowanej świadomości. :)
>
>>> cbnet uważa, że to sposób na zawładnięcie tą grupą i w dość brutalny
>>> sposób daje temu wyraz. cóż - możliwe, że to nie mieści sie mu w głowie,
>>> ale do niego mam tez dość pozytywny stosunek.
>>> między innymi dlatego, że wiem, czego się po nim spodziewać - tzn. jakoś
>>> widzę go jako osobę z krwi i kości i wiem (czuję?), że nie udaje.
>>> coś jak "niech mowa wasza będzie tak=tak, nie-nie".
>>> natomiast na pewno nie mogę pozbyć się pewnego odczucia niesmaku w
>>> stosunku do osób, które podszywają się pod inne osoby.
>
>> Ja natomiast odbieram Ciebie jako lidera. Tak, IMO w pewien sposób chcesz
>> tą grupą "zawładnąć". Jednak ja nie widzę w tym niczego złego. Natomiast
>> cbneta uważam za socjopatę, który w swoim mniemaniu powinien tu rządzić i
>> odbierać hołdy. Osobowość silnie narcystyczna. Może uważa Cię za
>> konkurenta? Nie wiem.
>
> zdefiniuj lidera, a odniosę się.
> wg mojej koncepcji, lider to osoba, która prowadzi kogoś do celu.
> w tym sensie, do lidera mi tak daleko jak stąd do meksyku (btw - czytałeś
> najnowszego łysiaka? ja jestem w trakcie)
> wg tej mojej koncepcji jestem dupa nie lider :)
>
> no ale zdefiniuj mi swojego lidera to pogadamy.
> no i bardzo ciekawi mnie fakt, że stawiasz dość śmiałe diagnozy na
> podstawie interakcji internetowej, będącej emanacją tej technologii, która
> się człowiekowi do niczego nie przydaje :)
Nie twierdzę, że internet jest zbędny. Jednak nigdy "zamiast" relacji
międzyludzkich. Wracając do lidera: można być w roli lidera- wtedy
rzeczywiście taki lider to ktoś, kto prowadzi innych do celu, lub(i) można
mieć właściwość (nazwij to nawet "osobowość") lidera. Uważam, że masz taką
osobowośc, choć- jak zauważyłeś- internet może wykrzywić nasze spojrzenie i
oceny- więc mogę się i mylić.:-). Niestety- nie czytałem Łysiaka- choć
zapewne w końcu przeczytam. A o czym tym razem pisze?


>>> w ogóle fakt lubienia kogoś czy nie lubienia - to imho spora przeszkoda
>>> w
>>> komunikowaniu się. to o czym pisałeś ostatnio.
>>> staram się przez to przebrnąć, ale mam świadomość, że jednych lubię
>>> bardziej innych mniej. i nie dam rady sobie z tym poradzić wystukujac li
>>> i
>>> jedynie litery. wiem, że dopiero spotkanie w realu mogłoby tu coś
>>> zmienić.
>
>
>>> reasumując - ja cię chiron lubię, ale całkowicie nie zgadzam się z twoim
>>> sposobem dyskusji :)
>> Z czym konkretnie? Co Ci w tym sposobie przeszkadza?
>
> ta drobiazgowość - myślałem, że to dość jasno wyartykułowałem kilka razy.
> napisałem ci też, że to dlatego, że jestem z drugiego bieguna, który
> określam jako "powierzchowność".
> po prostu nie trafiasz do mnie często sposobem formułowania argumentów.
> mam tez wrażenie, że często odwracasz kota ogonem.
> nie, nie podam ci teraz linków do konkretnych miejsc :)
> wspomnę tylko o twojej dyskusji ze stalkerem, do której się włączyłem na
> chwilkę - w moim poczuciu zamiast do meritum, docierasz na berdyczów w
> swojej chęci ustawiania psp na swoje podobieństwo :)
No cóż- moge Ci tylko powtórzyć coś, co nie jest sloganem: jeśli słowa nie
będą znaczyć tego, co znaczyć powinny- nie bedzie wiadomo, co należy zrobić,
więc to, co ma zostać wykonane- nie zostanie. Można sobie powierzchownie
pogadać- i to wszystko. Jednak moim zdaniem- dyskusja na poziomie grupy z
nazwą "naukowa" wymaga czegoś więcej:-).


>>> i weź pod uwagę, że już jestem po dwóch piwach i nalewce wiśniowej,
>>> zatem
>>> gadam prawdę, prawdę i samą prawdę - o ile ona oczywiście istnieje. i
>>> weź
>>> tez pod uwagę, że zaczynam kochać nawet tych co i ch wcześniej nie
>>> lubiłem
>>> :)
>>
>> znaczy się- lubisz mieszać, i za nic masz moją przestrogę o piciu
>> wyłącznie czystych trunków:-)
>
> za nic!!!
> ale za to co raz bardziej cię lubię :)
> (no i co mi teraz zrobisz? - nie wypada ci przecież atakować kogoś, kto
> cię lubi, nespa?)
Przykro mi, jeśli czujesz się przeze mnie atakowany. Jak mogę to zmienić?:-)


--
Serdecznie pozdrawiam

Chiron


1. Znaleźć człowieka, z którym można porozmawiać nie wysłuchując banałów,
konowałów, idiotyzmów cwaniackich, łgarstw, fałszywych zapewnień, tanich
sprośności lub specjalistycznych bełkotów "fachowca", dla którego branżowe
wykształcenie plus umiejętność trzymania widelca jest całą jego kulturą,
kogoś bez płaskostopia mózgowego i bez lizusowskiej mentalności- to znaleźć
skarb.
- Waldemar Łysiak

2. Jedyna godna rzecz na świecie twórczość. A szczyt twórczości to tworzenie
siebie
Leopold Staff

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


133. Data: 2009-12-29 00:37:29

Temat: Re: Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM
Od: tren R <t...@n...sieciowy.> szukaj wiadomości tego autora

Chiron pisze:

>>>> cóż, takie odebrałem wychowanie w zasadzie - ultrafasadowokatolickie,
>>>> choć
>>>> skłamałbym, ze tylko fasadowo.
>>>> nie znajdę w mojej rodzinnej wiosce osób, które robiły by tyle
>>>> fajnych i
>>>> dobrych rzeczy dla innych ludzi, co moja mama. a jednak jest ona
>>>> totalną
>>>> przy tym dewotką.
>>> Czy akceptujesz ją- taką, jak jest? Czy wybaczasz jej tę dewocję?
>>
>> wiesz, to nie jej dewocja jest problemem w naszych relacjach, tylko jej
>> chęć do przykładania do mnie swojej jedynie słusznej miary. przykład?
>> zaprenumerowała mi gazetę. na mój bardzo uprzejmy komunikat, że "nie
>> przyda mi się" stwierdziła, że na pewno się przyda bo jest w niej dużo
>> wartościowych artykułów. po czym zadzwoniła i przeprosiła
>> stwierdzając, że
>> zlikwiduje prenumeratę. po czym w tej samej rozmowie zapytała - "a może
>> jednak - bo to przecież nic złego". kiedy odmówiłem ponownie (grzecznie -
>> co nie jest takie częste u mnie) za jakiś czas zadzwoniła ponownie,
>> mówiąc, że "oczywiście, to nie jest problem, ale trochę mi przykro, że
>> nie
>> jestem katolikiem".
>> to taki skrót.
>> nie akceptuję tego. i coraz bardziej tego nie mogę zaakceptować.
>> czy jej wybaczam? trudno mi.
>> ale to nie jest temat na rozmowę tutaj - zbyt wiele rzeczy wchodzi w te
>> relacje byś mógł to w jakikolwiek sposób dostrzec czy ocenić.
>>
> Nie mam zamiaru niczego ocenić. Jednak chciałem się czymś z Tobą
> podzielić, ok? To ogólnie- jednak może się na coś Tobie przyda. Relacja
> rodzic- dziecko jest relacją, która powinna się skończyć w momencie
> przestania być dzieckiem. Wtedy rodzice powinni zaakceptować jego
> dorosłość- a on powinien zacząć ich traktować jak dorosły- dorosłych. Ta
> sytuacja odnosi się do pewnego ideału, który niiestety najczęściej
> jednak nie występuje. Jakoś tak wypaczyła to nasza cywilizacja. Mówi się
> o toksycznych rodzicach. W różny sposób to się objawia, jednak jest
> cecha wspólna: nie chcą uznać dorosłości swoich potomków. Nie
> przygotowywane do bycia dorosłymi dzieci- są cały czas dziećmi. I jesli
> takie dziecko chce coś załatwić ze swoim rodzicem- to oczywiście dziecko
> ze swoim rodzicem nie ma żadnych szans. Bez względu na to, czy rodzic
> się zmieni czy nie- jedyną szansą takiego dorosłego- dziecka jest stanie
> się dorosłym. Wtedy będzie mógł rozmawiać ze swoimi rodzicami jak
> dorosły z dorosłymi- nawet, jak oni tego nie akceptują. Opowiadałem Ci,
> że brałem kilka razy udział w takich ćwiczeniach- psychodramie: pisało
> się na kartkach toksyczne komunikaty, ktore nam dawali rodzice, a z
> którymi sobie nie dawaliśmy rady. Wybieraliśmy sobie osobę, której
> dawało się tę kartkę- a ona nam te komunikaty czytała. Oczywiście-
> najczęście ludzie reagowali jak dzieci: bezsilnością, złością, wręcz
> agresją. Potem zmiana. To my czytaliśmy tej osobie komunikaty, z którymi
> sobie nie radziliśmy. Oczywiście- ta osoba reagowała na te nasze
> komunikaty asertywnie. Często to było takie proste, że nie radzący sobie
> przed chwilą człowiek wybuchał serdecznym śmiechem.
> Przydługi wstęp? Ok. Chodziło mi o to, że jeśli popatrzysz na swoje
> relacje z mamą- na przykład to, co opowiedziałeś: jak byś zareagował,
> gdyby np Twój sąsiad oznajmił Ci, że zaprenumerował dla Ciebie takie
> czasopismo? I w ogóle- gdyby postępował tak, jak Twoja mama? Jak byś
> zareagował? Warto porównać takie reakcje:-)

jakby jeszcze raz wytłumaczę - nie jest problemem to, że nie potrafię
odpowiedzieć. potrafię grzecznie i niegrzecznie :)
chodzi o to, że oczekuję od niej, że tego typu prośby nie będą się
pojawiać. to takie marzenie ściętej głowy.


>> no, to jest walka z nawykami, co cię tak mrozi?

> Po prostu: programujemy się tym, co mówimy. Skoro walczysz- to z
> wszelkimi tego konsekwencjami: możesz nabić sobie guzy, odnieść rany,
> możesz przegrać. A jeśli postarasz się to zmienić...no to dajesz sobie
> sporo luzu. Chyba, że lubisz walczyć- to ok:-)

zanadto w moim poczuciu przywiązujesz się do programowania :)
ja walczę z czymś i mam wrażenie że jestem dość luzacki w tym, natomiast
patrząc na ciebie, jak próbujesz coś tu zmieniać, to trochę guzów już
chyba zarobiłeś... :)



>>> Ja natomiast odbieram Ciebie jako lidera. Tak, IMO w pewien sposób
>>> chcesz
>>> tą grupą "zawładnąć". Jednak ja nie widzę w tym niczego złego. Natomiast
>>> cbneta uważam za socjopatę, który w swoim mniemaniu powinien tu
>>> rządzić i
>>> odbierać hołdy. Osobowość silnie narcystyczna. Może uważa Cię za
>>> konkurenta? Nie wiem.
>>
>> zdefiniuj lidera, a odniosę się.
>> wg mojej koncepcji, lider to osoba, która prowadzi kogoś do celu.
>> w tym sensie, do lidera mi tak daleko jak stąd do meksyku (btw - czytałeś
>> najnowszego łysiaka? ja jestem w trakcie)
>> wg tej mojej koncepcji jestem dupa nie lider :)
>>
>> no ale zdefiniuj mi swojego lidera to pogadamy.
>> no i bardzo ciekawi mnie fakt, że stawiasz dość śmiałe diagnozy na
>> podstawie interakcji internetowej, będącej emanacją tej technologii,
>> która
>> się człowiekowi do niczego nie przydaje :)


> Nie twierdzę, że internet jest zbędny. Jednak nigdy "zamiast" relacji
> międzyludzkich. Wracając do lidera: można być w roli lidera- wtedy
> rzeczywiście taki lider to ktoś, kto prowadzi innych do celu, lub(i)
> można mieć właściwość (nazwij to nawet "osobowość") lidera. Uważam, że
> masz taką osobowośc, choć- jak zauważyłeś- internet może wykrzywić nasze
> spojrzenie i oceny- więc mogę się i mylić.:-).

ja jestem po prostu towarzyski.

> Niestety- nie czytałem
> Łysiaka- choć zapewne w końcu przeczytam. A o czym tym razem pisze?

o meksyku :)

> Z czym konkretnie? Co Ci w tym sposobie przeszkadza?
>>
>> ta drobiazgowość - myślałem, że to dość jasno wyartykułowałem kilka razy.
>> napisałem ci też, że to dlatego, że jestem z drugiego bieguna, który
>> określam jako "powierzchowność".
>> po prostu nie trafiasz do mnie często sposobem formułowania argumentów.
>> mam tez wrażenie, że często odwracasz kota ogonem.
>> nie, nie podam ci teraz linków do konkretnych miejsc :)
>> wspomnę tylko o twojej dyskusji ze stalkerem, do której się włączyłem na
>> chwilkę - w moim poczuciu zamiast do meritum, docierasz na berdyczów w
>> swojej chęci ustawiania psp na swoje podobieństwo :)

> No cóż- moge Ci tylko powtórzyć coś, co nie jest sloganem: jeśli słowa
> nie będą znaczyć tego, co znaczyć powinny- nie bedzie wiadomo, co należy
> zrobić, więc to, co ma zostać wykonane- nie zostanie. Można sobie
> powierzchownie pogadać- i to wszystko. Jednak moim zdaniem- dyskusja na
> poziomie grupy z nazwą "naukowa" wymaga czegoś więcej:-).

słowa, to tylko słowa chiron.
każde, nawet najbardziej precyzyjne sformułowanie może zostać inaczej
odebrane. zgadzam się z tobą, że powinniśmy dbać o dobór słów.
ale ja nie lubię się też nad nimi szczególnie pastwić :)


>> za nic!!!
>> ale za to co raz bardziej cię lubię :)
>> (no i co mi teraz zrobisz? - nie wypada ci przecież atakować kogoś, kto
>> cię lubi, nespa?)

> Przykro mi, jeśli czujesz się przeze mnie atakowany. Jak mogę to
> zmienić?:-)

niech ci będzie bardzo przykro!

--
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


134. Data: 2009-12-29 00:51:36

Temat: Re: Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM
Od: darr_d1 <d...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 28 Gru, 17:44, "kiwiko" <k...@o...pl> wrote:

> Użytkownik "darr_d1" <d...@w...pl> napisał w
wiadomościnews:e94de0d5-d911-4b60-9541-ab2fc264cd6f@
p8g2000yqb.googlegroups.com...
>
> Ja to widzę jeszcze trochę inaczej. Grupa dyskusyjna jest miejscem
> użyteczności publicznej i w tym celu zostały stworzone pewne zasady
> uniwersalne ułatwiające wspólne korzystanie z tego miejsca. Nie chodzi
> wcale o to, że jestem jakimś zapalonym zwolennikiem netykiety, jest to
> jednak zbiór reguł stworzonych przez ludzi dla innych ludzi, a których
> to reguł niektórzy w żaden sposób zdają się nie przestrzegać. I nie w
> tym jest wcale rzecz, jak to gdzieś kiedyś czytałem, że jakiś tam ktoś
> (imbecyl) wymyślił sobie i narzucił zasady dla innych. To jest trochę
> tak jak z ruchem drogowym. Wyobraźmy sobie sytuację, że nagle ktoś czy
> kilku ktosiów stwierdza, że co oni będą na czerwonym świetle stać...
> Jak wszędzie, również i tutaj - a ja sam pod wieloma względami także
> nie jestem zapewne ideałem - są ludzie, którzy myślą WYŁĄCZNIE o sobie
> i ważniejsze jest dla nich w danej chwili ich własne "pitu, pitu", niż
> zastanawianie się nad tym czy to komuś przeszkadza czy też nie. Bo po
> co...?
>
> Pozdrawiam,
> darr_d1
>
> myślę, że przesadzasz....
> gdyby nikt nigdy nie odbiegał od tematu trudno byłoby sobie wyobrazić, że
> niektórzy potrafią się uśmiechać, a ktoś taki jak ja nigdy by się nie
> odezwał ;)
>
Być może przejaskrawiłem trochę pewne sprawy po to, aby (o naiwności
moja) ktoś tam przemyślał sobie, że być może 'on' czy 'ona'
najbardziej na ogół nie na temat pisze czy zaśmieca grupę. Nie mam na
myśli teraz Ciebie. Poza tym grupa dyskusyjna to nie wojsko,
zwłaszcza taka grupa jak ta i pewne odstępstwa od ogólnie przyjętych
norm muszą być. Zauważ jednak, że Ci którzy najgłośniej krzyczą, że
oni nie, że ich ten temat czy problem nie dotyczy, te właśnie osoby
najczęściej odbiegają od bieżącego tematu dyskusji. Cały problem
polega na tym, że oni też najczęściej są pozbawieni samokrytyki do
tego stopnia, że choćbyś im palcem pokazał gdzie i kiedy, i tak się
wyprą.

Dlaczego ja o tym napisałem - nie po to, żeby kogoś pouczać czy
próbować zmieniać. Popisuję na tą grupę od dość niedawna i dzielę się
po prostu moimi spostrzeżeniami. Nawet nie dlatego, żebym ja chciał
mieć z tego jakąś korzyść, zawsze można po prostu pomijać te rozwlekłe
"dyskusje". Zwyczajnie po to, żeby innym było lepiej - po części też i
mnie, ale także innym.

Pozdrawiam,
darr_d1

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


135. Data: 2009-12-29 01:00:25

Temat: Re: Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM
Od: "Chiron" <e...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora

Troszkę wytnę- zostawię to, do czego się odniosę:-) :
Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy.> napisał w wiadomości
news:hhbiv4$d88$1@news.onet.pl...

> jakby jeszcze raz wytłumaczę - nie jest problemem to, że nie potrafię
> odpowiedzieć. potrafię grzecznie i niegrzecznie :)
> chodzi o to, że oczekuję od niej, że tego typu prośby nie będą się
> pojawiać. to takie marzenie ściętej głowy.
>
To mi się wydaje ważne: to właśnie stawia Cię w roli dziecka. Ty chcesz,
zeby Twoja mam się zmieniła. A z jakiej racji?! Przecież to wymóg
toksycznego rodzica wobec swojego dziecka- "zmień się, bo jak nie- to marny
twój los!". Dorosły szanuje odrębność drugiej dorosłej osoby. Dorosły wie
także, że zmieniać należy i właściwie to można- wyłącznie siebie. Być może
(tego nie wiem, ale w naturze często tak bywa)- Twoja mamusia nie zmieni się
już nigdy. Ty- zamiast pracować ze swoimi relacjami z nią- zmarnujesz sporo
energii na zmienianie jej- i to bezproduktywnie. To poza tym z jakiej racji
dziwisz się, że mama chce zmienić Ciebie?! Biorąc pod uwagę fakt, że relacje
z rodzicami w taki "cudowny" sposób przenoszą się na relacje z innymi
ludźmi- bon voyage! :-)

>
>>> no, to jest walka z nawykami, co cię tak mrozi?
>
>> Po prostu: programujemy się tym, co mówimy. Skoro walczysz- to z
>> wszelkimi tego konsekwencjami: możesz nabić sobie guzy, odnieść rany,
>> możesz przegrać. A jeśli postarasz się to zmienić...no to dajesz sobie
>> sporo luzu. Chyba, że lubisz walczyć- to ok:-)
>
> zanadto w moim poczuciu przywiązujesz się do programowania :)
> ja walczę z czymś i mam wrażenie że jestem dość luzacki w tym, natomiast
> patrząc na ciebie, jak próbujesz coś tu zmieniać, to trochę guzów już
> chyba zarobiłeś... :)
>
Zgoda- zarobiłem, bo walczyłem. Jednak to takie echa starego "ja". Widzę to-
i staram sięzmieniać siebie.

>> Nie twierdzę, że internet jest zbędny. Jednak nigdy "zamiast" relacji
>> międzyludzkich. Wracając do lidera: można być w roli lidera- wtedy
>> rzeczywiście taki lider to ktoś, kto prowadzi innych do celu, lub(i)
>> można mieć właściwość (nazwij to nawet "osobowość") lidera. Uważam, że
>> masz taką osobowośc, choć- jak zauważyłeś- internet może wykrzywić nasze
>> spojrzenie i oceny- więc mogę się i mylić.:-).
>
> ja jestem po prostu towarzyski.
U lidera to cecha ważna. Wyobrażam sobie Ciebie jako kogoś, kto potrafi
grupę nieznanych sobie ludzi zjednoczyć przy ognisku grając na gitarze i
żartując ze wszystkimi. Wydaje mi się, że antyliderzy- a takimi są cebek,
Redart (w mniejszym stopniu- ale też), czy Sender starają się w ciebie
walić- na zasadzie rywalizacji- chcieli by zająć Twoje miejsce poprzez
"podważanie" Cię- oczywiście to jest nielogiczne, ale najpierw by musieli
sobie z tego zdać sprawę:-)

>> No cóż- moge Ci tylko powtórzyć coś, co nie jest sloganem: jeśli słowa
>> nie będą znaczyć tego, co znaczyć powinny- nie bedzie wiadomo, co należy
>> zrobić, więc to, co ma zostać wykonane- nie zostanie. Można sobie
>> powierzchownie pogadać- i to wszystko. Jednak moim zdaniem- dyskusja na
>> poziomie grupy z nazwą "naukowa" wymaga czegoś więcej:-).
>
> słowa, to tylko słowa chiron.
> każde, nawet najbardziej precyzyjne sformułowanie może zostać inaczej
> odebrane. zgadzam się z tobą, że powinniśmy dbać o dobór słów.
> ale ja nie lubię się też nad nimi szczególnie pastwić :)
To prawda- ale albo spotykamy się tu, aby zbliżyć się do Prawdy (Ci, co nie
wiedzą, a przede wszystkim- boją się- kpią), albo ją zabić swoją racją. To
trudne- sam mam z tym problemy- ale nie raz mi się to udaje. I dlatego
warto- choć to rzadkie- takie spotkanie dwojga (lub więcej) ludzi w
Prawdzie. To jest piękne. Pamiętam te uczucia, kiedy np na szeringu ludzie
zaczynali się do niej zbliżać- i w pewnym momencie ktoś zaczął mówić: tak-
tak, nie- nie. Pamiętam poczucie więzi między nami. I wiele innych naprawdę
pięknych rzeczy. Może dlatego czasem złoszczę się na czyjeś erystyczne
wywody?

--
Serdecznie pozdrawiam

Chiron


1. Znaleźć człowieka, z którym można porozmawiać nie wysłuchując banałów,
konowałów, idiotyzmów cwaniackich, łgarstw, fałszywych zapewnień, tanich
sprośności lub specjalistycznych bełkotów "fachowca", dla którego branżowe
wykształcenie plus umiejętność trzymania widelca jest całą jego kulturą,
kogoś bez płaskostopia mózgowego i bez lizusowskiej mentalności- to znaleźć
skarb.
- Waldemar Łysiak

2. Jedyna godna rzecz na świecie twórczość. A szczyt twórczości to tworzenie
siebie
Leopold Staff



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


136. Data: 2009-12-29 02:30:11

Temat: Re: Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM
Od: tren R <t...@n...sieciowy.> szukaj wiadomości tego autora

Chiron pisze:
> Troszkę wytnę- zostawię to, do czego się odniosę:-) :
> Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy.> napisał w wiadomości
> news:hhbiv4$d88$1@news.onet.pl...
>
>> jakby jeszcze raz wytłumaczę - nie jest problemem to, że nie potrafię
>> odpowiedzieć. potrafię grzecznie i niegrzecznie :)
>> chodzi o to, że oczekuję od niej, że tego typu prośby nie będą się
>> pojawiać. to takie marzenie ściętej głowy.
>>
> To mi się wydaje ważne: to właśnie stawia Cię w roli dziecka. Ty chcesz,
> zeby Twoja mam się zmieniła. A z jakiej racji?! Przecież to wymóg
> toksycznego rodzica wobec swojego dziecka- "zmień się, bo jak nie- to
> marny twój los!". Dorosły szanuje odrębność drugiej dorosłej osoby.
> Dorosły wie także, że zmieniać należy i właściwie to można- wyłącznie
> siebie. Być może (tego nie wiem, ale w naturze często tak bywa)- Twoja
> mamusia nie zmieni się już nigdy. Ty- zamiast pracować ze swoimi
> relacjami z nią- zmarnujesz sporo energii na zmienianie jej- i to
> bezproduktywnie. To poza tym z jakiej racji dziwisz się, że mama chce
> zmienić Ciebie?! Biorąc pod uwagę fakt, że relacje z rodzicami w taki
> "cudowny" sposób przenoszą się na relacje z innymi ludźmi- bon voyage! :-)

wiesz.. ja nie chcę zbytnio pracować nad tymi relacjami - bo uważam ją
za osobę dorosłą a nie widzę w niej chęci do rozumienia czegokolwiek.
tzn - w warstwie deklaracyjnej chęci jest mnóstwo.
ale w praktyce nasze relacje idealnie wpasowują się w "dzień świra" i
migawkę "jedz synu, dobra zupa, odpocznij". to jak kontakt z betonową
ścianą.
wykazuję tylko opór przed jej podejściem do mnie. a że to moja matka, to
ten opór jest okupiony czasem sporą dawką emocji.
można powiedzieć, że wpisałem moje relacje do rubryki "straty".
niestety.
na moje podejście składa się cała nasza historia, o której długo by
opowiadać, ale już od szkoły podstawowej była to relacja niezwykle
toksyczna. począwszy od oskarżania mnie o homoseksualizm, narkomanię i
satanizm poprzez śledzenie mnie, czytanie moich listów, grzebanie w
papierach i szufladach, robienie "tajemniczych" dopisków w moich
notatnikach, na szantażach emocjonalnych związanych z epatowaniem jej
śmiercią, po której "dopiero zobaczę" skończywszy.
mi się zwyczajnie nie chce już nic z tym robić.

mam tylko nadzieję, że mi się uda tego nie powielać, choć w jakimś
stopniu pewnie to robię. na szczęście żonę mam wspaniałą i to jest moja
broń i moja odskocznia. moja rodzina jest wspaniałym lekarstwem na to
całe gówno. "my home is my castle".

bez litości? chyba już tak.

kiedyś, kiedy moja matka wysyłała mnie do psychiatrów i psychologów, ja
się na to dla świętego spokoju godziłem. po każdej wizycie dowiadywała
się od nich, że "nic na mnie nie mają". tzn - raczej upatrują problemów
po jej stronie. co robiła? odsądzała ich od czci i wiary, a już na pewno
od umiejętności. a mnie przyprawiała diable rogi posądzając o
umiejętność wyprowadzenia specjalistów w pole.
sprokurowała nawet moją rozmowę z naszą krewną, do której miała bardzo
duże zaufanie i szacunek.
pamiętam bardzo dobrze, że po tej rozmowie, krewna ta miała oczy jak
spodki i mówiła do mnie - "paweł, ty ją tak strasznie kochasz i tak
bardzo nienawidzisz". i miała rację. tak czy owak, krewna ta straciła
również całe zaufanie - bo starała sie delikatnie pokazać mojej matce na
czym polega JEJ problem ze mną.

taaak, miłość i nienawiść... razem w jednym uczuciu do jednej osoby...
jeśli czytujesz łysiaka w miarę dokładnie - pisywał o czymś takim.

pisanie o mojej matce porusza we mnie te same struny, co podczas rozmowy
z moją krewną. chciałbym wyrazić tu bardzo ambiwalentne uczucia, ale
czy grupa dyskusyjna jest dobrym do tego miejscem? i tak chyba zbyt dużo
na ten temat piszę.

ale taka jest moja prawda.


>> ja jestem po prostu towarzyski.

> U lidera to cecha ważna. Wyobrażam sobie Ciebie jako kogoś, kto potrafi
> grupę nieznanych sobie ludzi zjednoczyć przy ognisku grając na gitarze i
> żartując ze wszystkimi.

grając - tak, żartując - być może.
powiem ci jeszcze, że bez innych mnie nie ma. to nie jest cecha lidera.
to jest cecha kogoś, kto ma w zasadzie słaby kręgosłup.
ja świecę światłem odbitym - tak bym to mógł nazwać.


> Wydaje mi się, że antyliderzy- a takimi są
> cebek, Redart (w mniejszym stopniu- ale też), czy Sender starają się w
> ciebie walić- na zasadzie rywalizacji- chcieli by zająć Twoje miejsce
> poprzez "podważanie" Cię- oczywiście to jest nielogiczne, ale najpierw
> by musieli sobie z tego zdać sprawę:-)

redart we mnie nie wali.
tzn - w zupełni iny sposób niż cb oraz znacznie w inny sposób niż
sender. pokrótce scharakteryzuję.
redart - cokolwiek nie napisze, wiem, że jego intencją nie jest
zaszkodzenie mi. ani komukolwiek. jest ciepły.
cb - cokolwiek nie napisze, wiem, że jest wierny swojemu głosowi
wewnętrznemu i przekonaniom, które doceniam, ale z którymi się
zdecydowanie w pewnej mierze nie zgadzam. jest zimnym i cynicznym graczem.
sender - zabijaka :) gorąca głowa, ale chce dobrze. wychodzi różnie.

żaden nie chce zająć mojego miejsca.
to twoja projekcja o zajmowaniu miejsc. ty widzisz tę arenę jako teatr
kukiełek. ty widzisz przywódców, liderów i antyliderów. dlatego tak
klasyfikujesz m.in. mnie.



>> słowa, to tylko słowa chiron.
>> każde, nawet najbardziej precyzyjne sformułowanie może zostać inaczej
>> odebrane. zgadzam się z tobą, że powinniśmy dbać o dobór słów.
>> ale ja nie lubię się też nad nimi szczególnie pastwić :)

> To prawda- ale albo spotykamy się tu, aby zbliżyć się do Prawdy (Ci, co
> nie wiedzą, a przede wszystkim- boją się- kpią), albo ją zabić swoją
> racją. To trudne- sam mam z tym problemy- ale nie raz mi się to udaje. I
> dlatego warto- choć to rzadkie- takie spotkanie dwojga (lub więcej)
> ludzi w Prawdzie. To jest piękne.

do jakiej prawdy chiron?
co to znaczy "zbliżyć sie do prawdy"?
czy chodzi ci o to aby szczerze mówić o sobie?
nie bardzo to rozumiem.

> Pamiętam te uczucia, kiedy np na
> szeringu ludzie zaczynali się do niej zbliżać- i w pewnym momencie ktoś
> zaczął mówić: tak- tak, nie- nie. Pamiętam poczucie więzi między nami. I
> wiele innych naprawdę pięknych rzeczy. Może dlatego czasem złoszczę się
> na czyjeś erystyczne wywody?

to co mówisz pachnie mi wspólnym, mocno emocjonalnym przeżyciem.
nie prawdą. przeżyciem, które zbliża ludzi do siebie.
owszem - prawdziwym przeżyciem.
ale w dalszym ciągu nie wiem co to jest ta "prawda" o której piszesz.

na prawdę.

--
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


137. Data: 2009-12-29 03:43:55

Temat: Re: Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM
Od: "michal" <6...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Qrczak wrote:
>>>> cbnet uważa, że to sposób na zawładnięcie tą grupą i w dość
>>>> brutalny sposób daje temu wyraz. cóż - możliwe, że to nie mieści
>>>> sie mu w głowie, ale do niego mam tez dość pozytywny stosunek.
>>>> między innymi dlatego, że wiem, czego się po nim spodziewać - tzn.
>>>> jakoś widzę go jako osobę z krwi i kości i wiem (czuję?), że nie
>>>> udaje. coś jak "niech mowa wasza będzie tak=tak, nie-nie".
>>>> natomiast na pewno nie mogę pozbyć się pewnego odczucia niesmaku w
>>>> stosunku do osób, które podszywają się pod inne osoby.

>>> Ja natomiast odbieram Ciebie jako lidera. Tak, IMO w pewien sposób
>>> chcesz tą grupą "zawładnąć". Jednak ja nie widzę w tym niczego
>>> złego. Natomiast cbneta uważam za socjopatę, który w swoim
>>> mniemaniu powinien tu rządzić i odbierać hołdy. Osobowość silnie
>>> narcystyczna. Może uważa Cię za konkurenta? Nie wiem.

>> zdefiniuj lidera, a odniosę się.
>> wg mojej koncepcji, lider to osoba, która prowadzi kogoś do celu.
>> w tym sensie, do lidera mi tak daleko jak stąd do meksyku (btw -
>> czytałeś najnowszego łysiaka? ja jestem w trakcie)
>> wg tej mojej koncepcji jestem dupa nie lider :)

> Dupa całkiem niezła.

Czyli ciacho?

--
pozdrawiam
michał


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


138. Data: 2009-12-29 07:55:22

Temat: Re: Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM
Od: "Qrczak" <q...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

W Usenecie michal <6...@g...pl> tak oto plecie:
>
> Qrczak wrote:
>>>>> cbnet uważa, że to sposób na zawładnięcie tą grupą i w dość
>>>>> brutalny sposób daje temu wyraz. cóż - możliwe, że to nie mieści
>>>>> sie mu w głowie, ale do niego mam tez dość pozytywny stosunek.
>>>>> między innymi dlatego, że wiem, czego się po nim spodziewać - tzn.
>>>>> jakoś widzę go jako osobę z krwi i kości i wiem (czuję?), że nie
>>>>> udaje. coś jak "niech mowa wasza będzie tak=tak, nie-nie".
>>>>> natomiast na pewno nie mogę pozbyć się pewnego odczucia niesmaku w
>>>>> stosunku do osób, które podszywają się pod inne osoby.
>>>> Ja natomiast odbieram Ciebie jako lidera. Tak, IMO w pewien sposób
>>>> chcesz tą grupą "zawładnąć". Jednak ja nie widzę w tym niczego
>>>> złego. Natomiast cbneta uważam za socjopatę, który w swoim
>>>> mniemaniu powinien tu rządzić i odbierać hołdy. Osobowość silnie
>>>> narcystyczna. Może uważa Cię za konkurenta? Nie wiem.
>>> zdefiniuj lidera, a odniosę się.
>>> wg mojej koncepcji, lider to osoba, która prowadzi kogoś do celu.
>>> w tym sensie, do lidera mi tak daleko jak stąd do meksyku (btw -
>>> czytałeś najnowszego łysiaka? ja jestem w trakcie)
>>> wg tej mojej koncepcji jestem dupa nie lider :)
>> Dupa całkiem niezła.
>
> Czyli ciacho?

Pączek z różą.

Qra

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


139. Data: 2009-12-29 08:09:00

Temat: Re: Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM
Od: Hanka <c...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

On 29 Gru, 03:30, tren R <t...@n...sieciowy.> wrote:

> pisanie o mojej matce porusza we mnie te same struny, co podczas rozmowy
>   z moja krewna . chcialbym wyrazic tu bardzo ambiwalentne uczucia, ale
> czy grupa dyskusyjna jest dobrym do tego miejscem? i tak chyba zbyt duzo
> na ten temat pisze.

Niekoniecznie :)
Byc moze komus przydadza sie Twoje, czy na przyklad
moje, bo tez tu bywaja, rozwazania na temat ukladow
miedzy rodzicem a dzieckiem. Moze pomoga dokladniej
dostrzec wlasne relacje, i problemy, wielokrotnie w takich
sytuacjach zwalane na dziecko, niezaleznie od jego wieku.

Toksycznosc takich ukladow jest dla mnie oczywista,
jednak uwazam, tak jak Chiron, ze probujac z tym walczyc,
lub zmieniac matke, ze tak powiem, tracisz czas, energie
i swoje pozytywne myslenie, a kazdy epizod z rodzicielka
podcina Ci skrzydla na ladnych pare godzin, czy nawet dni.
Pozostawiajac niesmak, obnizajac nastroj, tym samym
rzutuje przeciez na relacje z innymi ludzmi.


> powiem ci jeszcze, ze bez innych mnie nie ma. to nie jest cecha lidera.
> to jest cecha kogos , kto ma w zasadzie slaby kregoslup.
> ja swiece swiatlem odbitym - tak bym to mogl nazwac.

A nie uwazasz, ze kazdy z nas w jakims stopniu jest
lustrem innych?
Ze to inni ludzie stymuluja nasze zachowanie, czy tez sa
jego katalizatorem, wazne: w zakresie naszej podswiadomosci,
w stopniu znacznie wiekszym, niz nam sie, w zakresie naszej
swiadomosci, zdaje?

:)



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


140. Data: 2009-12-29 09:10:02

Temat: Re: Czy Was (qwa) poje...chało - ZA PRZEPROSZENIEM
Od: "Chiron" <e...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy.> napisał w wiadomości
news:hhbpif$mpq$1@news.onet.pl...
> Chiron pisze:
>> Troszkę wytnę- zostawię to, do czego się odniosę:-) :
>> Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy.> napisał w wiadomości
>> news:hhbiv4$d88$1@news.onet.pl...
>>
>>> jakby jeszcze raz wytłumaczę - nie jest problemem to, że nie potrafię
>>> odpowiedzieć. potrafię grzecznie i niegrzecznie :)
>>> chodzi o to, że oczekuję od niej, że tego typu prośby nie będą się
>>> pojawiać. to takie marzenie ściętej głowy.
>>>
>> To mi się wydaje ważne: to właśnie stawia Cię w roli dziecka. Ty chcesz,
>> zeby Twoja mam się zmieniła. A z jakiej racji?! Przecież to wymóg
>> toksycznego rodzica wobec swojego dziecka- "zmień się, bo jak nie- to
>> marny twój los!". Dorosły szanuje odrębność drugiej dorosłej osoby.
>> Dorosły wie także, że zmieniać należy i właściwie to można- wyłącznie
>> siebie. Być może (tego nie wiem, ale w naturze często tak bywa)- Twoja
>> mamusia nie zmieni się już nigdy. Ty- zamiast pracować ze swoimi
>> relacjami z nią- zmarnujesz sporo energii na zmienianie jej- i to
>> bezproduktywnie. To poza tym z jakiej racji dziwisz się, że mama chce
>> zmienić Ciebie?! Biorąc pod uwagę fakt, że relacje z rodzicami w taki
>> "cudowny" sposób przenoszą się na relacje z innymi ludźmi- bon voyage!
>> :-)
>
> wiesz.. ja nie chcę zbytnio pracować nad tymi relacjami - bo uważam ją za
> osobę dorosłą a nie widzę w niej chęci do rozumienia czegokolwiek.
> tzn - w warstwie deklaracyjnej chęci jest mnóstwo.
> ale w praktyce nasze relacje idealnie wpasowują się w "dzień świra" i
> migawkę "jedz synu, dobra zupa, odpocznij". to jak kontakt z betonową
> ścianą.
> wykazuję tylko opór przed jej podejściem do mnie. a że to moja matka, to
> ten opór jest okupiony czasem sporą dawką emocji.
> można powiedzieć, że wpisałem moje relacje do rubryki "straty".
> niestety.
> na moje podejście składa się cała nasza historia, o której długo by
> opowiadać, ale już od szkoły podstawowej była to relacja niezwykle
> toksyczna. począwszy od oskarżania mnie o homoseksualizm, narkomanię i
> satanizm poprzez śledzenie mnie, czytanie moich listów, grzebanie w
> papierach i szufladach, robienie "tajemniczych" dopisków w moich
> notatnikach, na szantażach emocjonalnych związanych z epatowaniem jej
> śmiercią, po której "dopiero zobaczę" skończywszy.
> mi się zwyczajnie nie chce już nic z tym robić.
>
> mam tylko nadzieję, że mi się uda tego nie powielać, choć w jakimś stopniu
> pewnie to robię. na szczęście żonę mam wspaniałą i to jest moja broń i
> moja odskocznia. moja rodzina jest wspaniałym lekarstwem na to całe
> gówno. "my home is my castle".
>
> bez litości? chyba już tak.
>
> kiedyś, kiedy moja matka wysyłała mnie do psychiatrów i psychologów, ja
> się na to dla świętego spokoju godziłem. po każdej wizycie dowiadywała się
> od nich, że "nic na mnie nie mają". tzn - raczej upatrują problemów po jej
> stronie. co robiła? odsądzała ich od czci i wiary, a już na pewno od
> umiejętności. a mnie przyprawiała diable rogi posądzając o umiejętność
> wyprowadzenia specjalistów w pole.
> sprokurowała nawet moją rozmowę z naszą krewną, do której miała bardzo
> duże zaufanie i szacunek.
> pamiętam bardzo dobrze, że po tej rozmowie, krewna ta miała oczy jak
> spodki i mówiła do mnie - "paweł, ty ją tak strasznie kochasz i tak bardzo
> nienawidzisz". i miała rację. tak czy owak, krewna ta straciła również
> całe zaufanie - bo starała sie delikatnie pokazać mojej matce na czym
> polega JEJ problem ze mną.
>
> taaak, miłość i nienawiść... razem w jednym uczuciu do jednej osoby...
> jeśli czytujesz łysiaka w miarę dokładnie - pisywał o czymś takim.
>
> pisanie o mojej matce porusza we mnie te same struny, co podczas rozmowy z
> moją krewną. chciałbym wyrazić tu bardzo ambiwalentne uczucia, ale czy
> grupa dyskusyjna jest dobrym do tego miejscem? i tak chyba zbyt dużo na
> ten temat piszę.
>
> ale taka jest moja prawda.
Ufff:-)
dzięki, że tyle napisałeś o sobie. Jednak- zaszło nieporozumienie.
Napisałem, że podchodzisz z pozycji dziecka- bo chcesz, żeby mama (dorosła
osoba) zmieniła się. Dorosły może chcieć wyłącznie swojej zmiany. Praca nad
relacjami z matką- w szczególności w świetle tego, co napisałeś- to Twój
obowiązek:-). Praca nad relacjami jednak nie musi polegać nad pracą z nią.
I- na ogół w takich sytuacjach nie polega. To, co Ci opisywałem- ta
psychodrama- to jeden ze szczebelków tej pracy u psychoterapeuty. Te relacje
ZAWSZE przenoszą się na relacje z innymi ludźmi. Po przeczytaniu tego, co
napisałeś- rodzi się u mnie pytanie: a gdzie był tata? Jednak w tej chwili
to, co moim zdaniem należało by zrobić- to swoje relacje "przepracować".
Polega to na tym, na czym chyba polega cała terapia (ok, możesz mieć dość
terapii)- na zrozumieniu, dlaczego, na zobaczeniu, gdzie i jak się to
przenosi na relacje z innymi ludźmi (napiszę może bezczelnie- na 100%
przenosi się, nawet, jak teraz tego nie dostrzegasz), a wtedy będziesz mógł
to zmienić-i co_jest_w_tym_najważniejsze_to_przebaczyć_sobie_i_je
j. A wtedy
zobaczysz, co jeszcze masz w życiu do zrobienia, "przepracowania", i znów
ruszysz w Drogę Mandali:-)- i tak do końca życia:-)


>
>>> ja jestem po prostu towarzyski.
>
>> U lidera to cecha ważna. Wyobrażam sobie Ciebie jako kogoś, kto potrafi
>> grupę nieznanych sobie ludzi zjednoczyć przy ognisku grając na gitarze i
>> żartując ze wszystkimi.
>
> grając - tak, żartując - być może.
> powiem ci jeszcze, że bez innych mnie nie ma. to nie jest cecha lidera.
> to jest cecha kogoś, kto ma w zasadzie słaby kręgosłup.
> ja świecę światłem odbitym - tak bym to mógł nazwać.
niesamowicie wysokie poczucie własnej wartości:-). Pytanie, czy chcesz to
zmienić? Jeśli tak- to czemu nie zmieniasz?



>> Wydaje mi się, że antyliderzy- a takimi są cebek, Redart (w mniejszym
>> stopniu- ale też), czy Sender starają się w ciebie walić- na zasadzie
>> rywalizacji- chcieli by zająć Twoje miejsce poprzez "podważanie" Cię-
>> oczywiście to jest nielogiczne, ale najpierw by musieli sobie z tego zdać
>> sprawę:-)
>
> redart we mnie nie wali.
> tzn - w zupełni iny sposób niż cb oraz znacznie w inny sposób niż sender.
> pokrótce scharakteryzuję.
> redart - cokolwiek nie napisze, wiem, że jego intencją nie jest
> zaszkodzenie mi. ani komukolwiek. jest ciepły.
Przepraszam, ale nie możesz znać jego intencji. Znasz swoje? Obserwuj, co z
nich wychodzi.

> cb - cokolwiek nie napisze, wiem, że jest wierny swojemu głosowi
> wewnętrznemu i przekonaniom, które doceniam, ale z którymi się
> zdecydowanie w pewnej mierze nie zgadzam. jest zimnym i cynicznym graczem.
> sender - zabijaka :) gorąca głowa, ale chce dobrze. wychodzi różnie.
Każdemu z nas wychodzi tak, jak tego chce. Po owocach ich poznacie- chcemy
tego, czy nie. Wiem, że się z tym nie zgadzasz- no ale przecież nie musimy
się zgadzać. Dla mnie to pewnik: spotkanie 2 ludzi to spotkanie ich
intencji- prawdziwych intencji. To, co jest tego owocem- to właśnie świadczy
o tych intencjach. Nie to, co oni mówią czy myślą. Czasem to nawet nie to,
co czują- choć najczęściej- jeśli mają dobry kontakt ze swoją sferą uczuć-
to będą umieli poznać swoje prawdziwe intencje.


> żaden nie chce zająć mojego miejsca.
> to twoja projekcja o zajmowaniu miejsc. ty widzisz tę arenę jako teatr
> kukiełek. ty widzisz przywódców, liderów i antyliderów. dlatego tak
> klasyfikujesz m.in. mnie.
Wszelkie klasyfikacje tego typu są kwestią pewnej umowy. I nie są czymś raz
na zawsze. Obserwując grupę ludzi zaobserwujesz w niej zawsze kogoś, kto
przyciąga uwagę innych, wzbudza ich zaufanie, podporządkowują mu się,
zwracają do niego z różnymi sprawami, etc. To lider (lub jest takich kilku).
To może być np lider zadaniowy- albo w ogóle lider. Zauważysz też ludzi,
którzy będą tego lidera umniejszać, kwestionować, lansując własne ego- to
antyliderzy. Etc, itd. Tak to jest.
Jednak często taka sytuacja ma swoją dynamikę: zmiania się cel- zmianie mogą
ulec liderzy, antyliderzy, ofiary, błaźni, robotnicy, etc.


>>> słowa, to tylko słowa chiron.
>>> każde, nawet najbardziej precyzyjne sformułowanie może zostać inaczej
>>> odebrane. zgadzam się z tobą, że powinniśmy dbać o dobór słów.
>>> ale ja nie lubię się też nad nimi szczególnie pastwić :)
>
>> To prawda- ale albo spotykamy się tu, aby zbliżyć się do Prawdy (Ci, co
>> nie wiedzą, a przede wszystkim- boją się- kpią), albo ją zabić swoją
>> racją. To trudne- sam mam z tym problemy- ale nie raz mi się to udaje. I
>> dlatego warto- choć to rzadkie- takie spotkanie dwojga (lub więcej) ludzi
>> w Prawdzie. To jest piękne.
>
> do jakiej prawdy chiron?
> co to znaczy "zbliżyć sie do prawdy"?
> czy chodzi ci o to aby szczerze mówić o sobie?
> nie bardzo to rozumiem.
>
>> Pamiętam te uczucia, kiedy np na szeringu ludzie zaczynali się do niej
>> zbliżać- i w pewnym momencie ktoś zaczął mówić: tak- tak, nie- nie.
>> Pamiętam poczucie więzi między nami. I wiele innych naprawdę pięknych
>> rzeczy. Może dlatego czasem złoszczę się na czyjeś erystyczne wywody?
>
> to co mówisz pachnie mi wspólnym, mocno emocjonalnym przeżyciem.
> nie prawdą. przeżyciem, które zbliża ludzi do siebie.
> owszem - prawdziwym przeżyciem.
> ale w dalszym ciągu nie wiem co to jest ta "prawda" o której piszesz.
>
> na prawdę.
największe, najtrudniejsze (a może nie?) do wytłumaczenia- na kiedy indziej.
Teraz- nie jestem w stanie, sorki:-)



--
Serdecznie pozdrawiam

Chiron


1. Znaleźć człowieka, z którym można porozmawiać nie wysłuchując banałów,
konowałów, idiotyzmów cwaniackich, łgarstw, fałszywych zapewnień, tanich
sprośności lub specjalistycznych bełkotów "fachowca", dla którego branżowe
wykształcenie plus umiejętność trzymania widelca jest całą jego kulturą,
kogoś bez płaskostopia mózgowego i bez lizusowskiej mentalności- to znaleźć
skarb.
- Waldemar Łysiak

2. Jedyna godna rzecz na świecie twórczość. A szczyt twórczości to tworzenie
siebie
Leopold Staff

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 13 . [ 14 ] . 15 ... 20 ... 24


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Ciekawa Ankieta, wyraź swoją opinię!!!
Wesołych Świąt ...
RADOSNYCH ŚWIĄT!!!
No to wesołych!
Swieta

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »