Data: 2011-10-26 21:04:02
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka pisze:
> Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:37:07 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Może jesteś zbyt surowa. Może ta chęć ucieczki nie była powodowana
>> egoizmem, ale strachem?
>> Ludzie w obliczu tragedii różnie się zachowują, jedni dostają kopa do
>> działania, a inni wręcz przeciwnie. Nie wiem, jak było w przypadku
>> Twojego brata.
>
> Wystarczy, że ja wiem. 20 lat wychowywaliśmy się razem :-]
I jesteś przekonana, że Twoja ocena nie jest nawet trochę skrzywiona
przez to mamowe faworyzowanie brata i mimo wszystko jakieś w związku z
tym poczucie krzywdy?
>> Średni brat był zawsze mocno faworyzowany przez rodziców, sporo chorował
>> w dzieciństwie i zawsze mocno mu pobłażano.
>> Nie wiem czemu, ale jest emocjonalnym lodowcem. Bardzo rzadko, ale
>> jednak coś mu się wysmykuje. Widać, że chowa te emocje, ciepłe uczucia
>> gdzieś głęboko i czasem uda się go na coś naciągnąć. Szybko jednak
>> ucieka do swojej skorupki, a przecież nie powinien taki być, skoro
>> najwięcej zainteresowania to właśnie jemu okazywano.
>
> Egoista, ot co. Typowy w dodatku.
> Jak mój brat, który nigdy niczego nie musiał z siebie dać, bo tylko
> otrzymywał - i tak od dziecka. Nie musiał nikogo (a już najmniej mnie)
> szanowac, nie musiał się uczyć, ani pracować w domu z ojcem, załatwili mu
> przechodzenie z klasy do kalsy w technikum, maturę, pracę i... żonę. Tak!
> To i nie umiał ani nie chciał czuć. Dla niego po prostu skończyło się
> branie.
No to jednak zupełnie inny przypadek ten mój brat. On ma taką zasadę :
Od nikogo nic nie biorę i nikomu nic nie daję. Oczywiście nie w sensie
materialnym.
Najczęściej nie rozumie sytuacji kryzysowych. Jego zdaniem każdy musi
się ze wszystkim sam uporać, inaczej nie zasługuje na jego szacunek.
Wszystko ma skalkulowane i opracowane do najmniejszego szczegółu. Idzie
po trupach i nie ogląda się za siebie.
Ma tętniaka na aorcie nieoperacyjnego. Taka tykająca bomba zegarowa.
Wszyscy się bardzo o niego martwią, a on mówi chcę żyć szybko i umrzeć
młodo.
Do tego stopnia się odciął, że wyjechał kilka lat temu do Skandynawii i
tam sobie układa życie z jakąś młodziutką dziewczyna, jak zwykle na
chwilę, bo po co kogoś do siebie przywiązywać.
Mimo wszystko nie zapomnę, jak wróciłam (jako dziecko małoletnie) ze
szpitala po ciężkiej chorobie nerek. Wyszedł na moje przywitanie, zrobił
marsowa minę i powiedział: Ciesze się, że wróciłaś. A potem czmychnął do
swojego pokoju. To takie właśnie z nim ulotne chwile.
--
Paulinka
|