Data: 2004-11-07 11:59:10
Temat: Re: Czy to się skończy...?
Od: "Ewa" <e...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
no i nic przeskrobał(a):
Mogę jedynie ci opowiedzieć jak było ze mną i przekonać(?) cię, że kiedyś
się TO skończy. Jakieś 3 lata temu miałam podobne schizy... dusiłam się, ale
tak naprawdę , nie mogłam złapać powietrza ( chore gardło), później
pogotowie, szpital. Po powrocie ze szpitala cały czas myślałam by choroba
nie powróciła, jednak cały czas mi się wydawało, że nadal mam chore gardło i
znowu zacznę się dusić. Jak byłam w domu to jakoś to znosiłam, wiedziałam że
jest telefon, że jest auto, że sąsiad mnie może zawieźć na pogotowie.....Ale
zaczęło się normalne życie i musiałam dojeżdżać 2,5 godz. pociągiem!! na
studia. Koszmar! Jadąc przez wiochy, lasy,pola, miałam włączoną muzę i
starałam się nie myśleć o tym. I tu rada dla ciebie - postaraj się nie
nakręcać sam siebie...wiem że to trudne, ale postaraj się. Gdy już pojawią
się takie myśli (a pewnie myślisz o tym cały czas) weź głeboki oddech,
pomyśl że przecież nic złego narazie się nie dzieje, że wszystko jest w
porządku - zacznij od paru sekund, paru minut, gdy zaczną ci drętwieć nogi,
ręce to pomyśl że to przecież tylko twoja wyobraźnia i że tak naprawdę nic
ci się nie stanie. Zajmij się czymś - ja zawsze grzebałam w plecaku, w
torbie, szłam gdzieś, pytałam się ludzi o jakieś pierdoły - od razu jak
tylko takie myśli mnie nachodziły.
> W mieście rozpoczęły się wakacyjne remonty - dojazd do pracy był mocno
> utrudniony. Zakorkowane skrzyżowania, 40 minut jazdy 10 km drogi, gorące
> powietrze, zatłoczone ulice... i arytmia powróciła tak szybko jak się
> kiedyś pojawiła. Pojawiły się też lęki. Gdy pracowałem w nocy sam (do
> godziny 3-4 rano - jedyny na 3 zmianie) miałem dużo czasu na myślenie i
> pomyślałem sobie "co by było gdyby dopadła mnie teraz arytmia" - i
> strach "nikt mi nie pomoże".
tu się wszystko zaczęło...niepotrzebnie wróciłeś do tego co było. Postaraj
sobie wytłumaczyć że kiedyś było lepiej, że nie zawsze tak było i
najważniejsze - że nigdy nie miałeś sytuacji bez wyjścia - nie musiałeś
prosić o pomoc. Zawsze dojechałeś do domu, dojechałeś do pracy - pomimo
twoich lęków i obaw. Powoli przestań analizować każdą sytuację w jakiej
jesteś, pod kątem wzywania pogotowia.
> Gdy stałem w korku to myślałem sobie "co by
> było gdyby dopadła mnie teraz arytmia" - strach i to potężny - "nie mogę
> ruszyć się do przodu, nie mogę jechać do tyłu, do domu daleko, do pracy
> też" - strach.
nie panikuj! weź oddech, pomyśl że za chwilę strach przejdzie i wszystko
będzie w porządku.
Ja od strachu i lęków się uwolniłam i to bardzo dawno - sama. Wierz mi że
było naprawdę ze mną tragicznie. Myślę że pomogły mi te dojazdy na studia -
( jeździłam na początku autem, bo to przecież bezpieczniej dla mojego
zdrowia) i pozytywne myślenie. Jak już bedziesz gotowy to wpakuj się w ten
korek i przekonaj się, że sam siebie nakręcasz i że tak naprawdę nic ci nie
grozi!
trochę przeskrobałam za dużo:)
|