Data: 2008-01-28 08:44:46
Temat: Re: Dlaczego w kosciolach niemal nie widac ludzi otylych (JP)
Od: "Krystyna*Opty*" <K...@a...spam.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik <j...@g...com> napisał w wiadomości
news:7ad0e682-77cc-48c2-94eb-bc6e1a469fb9@m34g2000hs
b.googlegroups.com...
On Jan 27, 9:00 pm, "Krystyna*Opty*" <K...@a...spam.pl>
wrote:
... pierwszym faktem jaki mnie szokuje, to ze w kosciolach trudno
zobaczyc otylego czlowieka.
> > > Można zobaczyć. Przynajmniej w Polsce.
> > Oczywiście, że można zobaczyć. Większość księży jest otyła...
> Kogo ktos uwaza za otylego, to jest sprawa wzgledna. Typowo za otylych
> uwaza sie ludzi o wiekszej ilosci tluszczu niz mamy go my sami.
Czego Ty sam jesteś oczywiście dobrym przykładem :)
> Dlatego jakis "vegeterian" ktory sam wazy jedynie okolo 50 kg, z cala
pewnoscia bedzie uwazal 80 kilogramowego ksiedza za otylego - na
> przekor ze moze to byc normalna zdrowa waga dla wzrostu i wieku owego
ksiedza.
To nawet nic dziwnego, każdy postrzega świat przez pryzmat własnych
doświadczeń. Problem w tym, że te doświadczenia są ogromnie zróżnicowane,
zatem i generują znacznie zróżnicowanych ludzi. Być może w dalszej
przyszłości zróżnicowanie dietetyczne doprowadzi w końcu do zróżnicowania
przystosowawczego w genomie ludzkim i w naszym gatunku wyodrębni się
rodzina roślinożerców (z całym dobrodziejstwem inwentarza, rzecz jasna)-
przykładem mogą być nietoperze, a nazywanie takich ludzi "bydłem", czy
"baranami" możę nawet zatraci swój pejoratywny wydżwięk, na zasadzie
postrzegania przez własny pryzmat właśnie... ;)))
> Niemniej gdyby statystycznie przebadac probke ludzi
> wchodzacych np. do jakiegokolwiek supermarketu, oraz podobna probke
> ludzi wchodzacych do kosciola rzymsko-katolickiego, wowczas jestem
> gotow sie zalozyc, ze srednia waga z probki w kosciele bedzie kilka
> kilogramow nizsza niz ta z supermarketu.
Równie ciekawe byłoby przebadanie ich statusu społecznego, poziomu
inteligencji, czy poziomu zamożności. Śmiem się domyślać, że generalnie im
gorzej komuś się wiedzie - tym jest szczuplejszy z niedożywienia i tym
częściej i chętniej bywa w kościele, po to właśnie, aby wyprosić u Boga
poleszenie bytu...
> Ja mieszkam w kraju ludzi otylych. Przyczyna jest tlusta i bogata w mieso
> dieta typowych mieszkancow mojego kraju.
Ja jem tłuste mięso i ważę 54 kg. Czy wg Twojej oceny jestem tłusta?
To nie o mięso w diecie chodzi, a o całą resztę zjadaną oprócz mięsa.
> (Sprawdzalem m.in. tak rowniez i wczoraj na
mszy w ktorej uczestniczylem.) Niemal jako regula na mszach owych nie
> moge zobaczyc ani jednej osoby ktorej waga i poziom otylosci
> przekraczalyby moje wlasne. (Ja obecnie waze 93 kilogramow przy 176 cm
> wzrostu - co w kraju jakim mieszkam jest niemal "srednia" waga.)
I to jest smutne, że taka "średnia" jest jednak coraz cięższa i
jednocześnie zatraca zdolność postrzegania tego faktu.
> Tak nawiasem mowiac, to brak nadmiernej otylosci u uczestnikow mszy w
> kosciolach rzymsko-katolickiech jest tylko jednym z wielu fizycznych
> blogoslawienstw jakie zdaja sie splywac na ludzi wierzacych.
Cóż, KAŻDA sytuacja ma swoje złe i dobre strony, np. więźniowie obozów
koncentracyjnych także na otyłość nie cierpieli... :(
> Wszakze naukowe badania stwierdzaja (tym razem badania takie faktycznie
> byly prowadzone), ze ludzie wierzacy sa znacznie zdrowsi niz ludzie
> niewierzacy, a ponadto sa znacznie szczesliwsi.
O tak, nadzieja to lek nie do przecenienia dla potrzebujących.
Powiem więcej: "Natura jest pełna radości, szczęścia i wesela dla ludzi
dzikich, dla dzieci jeszcze nie myślących i dla człowieka, którego już
rozum oświeca." - Stanisław Staszic
Oczywiście patrząc na dzisiejszy chory świat, z pewnością lepsze
samopoczucie ma wierzący, niż ateista z wysoką świadomością w postrzeganiu
tegoż chorego świata.
Na tej samej zasadzie człowiek z problemami, które go przerastają, sięga po
alkohol, by je zagłuszyć, czyli stłumić ich postrzeganie, znieczulić ból
duszy, i w efekcie także doznać uczucia szczęścia, tyle, że za dość wysoką
cenę utraty zdrowia.
> To wlasnie z tego powodu ja osobiscie uwazam, ze Bog faktycznie roztacza
> dyskretna opieke nad ludzmi wierzacymi, oraz ze Bog tak zaprojektowal
> cialo ludzkie aby wierzenie w Boga bylo stanem "normalnym", natomiast
> ateizm - stanem "nienormalnym".
Zaburzę Ci tę koncepcję - jakoś u mnie się to nie sprawdza :[
Nie jestem otyła (nawet nie mam nadwagi), jem tłuste mięso, nie chodzę do
kościoła (nie czuję takiej potrzeby), nie jestem w stanie się zmusić do
wiary w Boga. Czy to "nienormalne"? Zależy od kontekstu. W polskim
katolandzie zapewne nie jestem "normalna" ;) W dodatku, żeby było jeszcze
śmieszniej, niektórzy moi adwersarze (chrześcijańscy zapewne) z braku
argumentów nazywają mnie sekciarą, hahaha... :D
> Warto z tego zdawac sobie sprawe, bowiem jest
> to jeszcze jeden istotny powod dla ktorego naprawde warto wierzyc w
> Boga.
Warto?? Dla mnie to szczyt cynizmu. Nie pojmuję, jak można kalkulować
wiarę w Boga kategoriami opłacalności...?... 8(
> Totalizm zas, jak rowniez Koncept Dipolarnej Grawitacji z
> ktorego totalizm wynika, dostarczaja naukowych podstaw dla potrzeby
> owej wiary.
Cokolwiek byś nie wydedukował, istnienia Boga nie da się udowodnić. Nie ma
też większego sensu uzasadnianie wiary POTRZEBĄ jej na zasadzie zimnej
kalkulacji jej opłacalności dla psychiki niedouczonego człowieka.
Wiara, to kwestia uczuć, a nie rozumu. Podobnie jest np. z miłością, żadne
argumenty nie są w stanie kogoś przekonać do uczucia miłości. Ona jest,
albo jej nie ma. Oczywiście mam tu na myśli autentycznie wierzących, a nie
takich wytresowanych w wierze od urodzenia, "wierzących" na pokaz, jakich
w katolandzie dostatek. I szczególnie do takich "wierzących" mam negatywny
stosunek.
Krystyna
--
Żeby ludzie mogli robić złe rzeczy - potrzeba religii,
żeby mogli chorować - potrzeba medycyny.
|