Data: 2011-06-05 22:08:34
Temat: Re: E.coli. No to...
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 5 Jun 2011 23:39:24 +0200, Fragile napisał(a):
> Dnia Sun, 5 Jun 2011 23:36:07 +0200, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Sun, 5 Jun 2011 20:27:48 +0200, Fragile napisał(a):
>>
>>> Dnia Sun, 05 Jun 2011 15:01:58 +0200, Aicha napisał(a):
>>>
>>>> W dniu 2011-06-05 12:08, Ikselka pisze:
>>>>
>>>>> ....przy czym ciekawe, czy zdeklarowani krytycy (moich) "teorii spiskowych"
>>>>> aby czynem dowieść mojej niesłuszności jedzą teraz ufnie i swobodnie
>>>>> sałatkę i inne surowizny 3-)
>>>>
>>>> Sałata (z ogrodu), ogórki (z opisem "polskie", ale innych nie było:D),
>>>> pomidory, papryka, limonki (bez opisu)... i woda z kranu pita nagminnie
>>>> na ciepło i na zimno (z tymiż limonkami).
>>>>
>>> Powaznie da sie u was pic wode z kranu? Nasza (Wawa) nie jest smaczna, i
>>> smierdzi. Kupujemy wiec zrodlana.
>>>
>>> Pozdrawiam,
>>
>> Odkąd pamiętam, we Wrocku jedzie chlorem i lizolem. Za mojej pamięci
>> możliwe było tylko robienie z niej kawy - a i to trudno było ją wypić...
>>
>> Dzięki Bog, w Kielcach woda jest świetna.
>>
> I tej wody to Ci zazdroszcze. W pozytywnym sensie, znaczy tak milo
> zazdroszcze :) Wody i zieleni za oknem :)
>
Łąki nadrzeczne u mnie w pełnym rozkwicie, mało kto je kosi. Jak u Bruna...
"Stanąwszy nogą na desce, rzuconej jak most przez kałużę, mógł więzień
podwórza w poziomej pozycji przecisnąć się przez szparę, która wypuszczała
go w nowy, przewiewny i rozległy świat. Był tam wielki, zdziczały stary
ogród. Wysokie grusze, rozłożyste jabłonie rosły tu z rzadka potężnymi
grupami, obsypane srebrnym szelestem, kipiącą siatką białawych połysków.
Bujna, zmieszana, nie koszona trawa pokrywała puszystym kożuchem falisty
teren. Były tam zwykłe, trawiaste źdźbła łąkowe z pierzastymi kitami
kłosów; były delikatne filigrany dzikich pietruszek i marchwi; pomarszczone
i szorstkie listki bluszczyków i ślepych pokrzyw, pachnące miętą; łykowate,
błyszczące babki, nakrapiane rdzą, wystrzelające kiśćmi grubej, czerwonej
kaszy. Wszystko to, splątane i puszyste, przepojone było łagodnym
powietrzem, podbite błękitnym wiatrem i napuszczone niebem. Gdy się leżało
w trawie, było się przykrytym całą błękitną geografią obłoków i płynących
kontynentów, oddychało się całą rozległą mapą niebios. Od tego obcowania z
powietrzem liście i pędy pokryły się delikatnymi włoskami, miękkim nalotem
puchu, szorstką szczeciną haczków, jak gdyby dla chwytania i zatrzymywania
przepływów tlenu. Ten nalot delikatny i białawy spokrewniał liście z
atmosferą, dawał im srebrzysty, szary połysk fal powietrznych, cienistych
zadumań między dwoma błyskami słońca. A jedna z tych roślin, żółta i pełna
mlecznego soku w bladych łodygach, nadęta powietrzem, pędziła ze swych
pustych pędów już samo powietrze, sam puch w kształcie pierzastych kul
mleczowych rozsypywanych przez powiew i wsiąkających bezgłośnie w błękitną
ciszę.
Ogród był rozległy i rozgałęziony kilku odnogami i miał różne strefy i
klimaty. W jednej stronie był otwarty, pełen mleka niebios i powietrza, i
tam podścielał niebu co najmiększą, najdelikatniejszą, najpuszystszą
zieleń. Ale w miarę jak opadał w głąb długiej odnogi i zanurzał się w cień
między tylną ścianę opuszczonej fabryki wody sodowej, wyraźnie pochmurniał,
stawał się opryskliwy i niedbały, zapuszczał się dziko i niechlujnie,
srożył się pokrzywami, zjeżał bodiakami, parszywiał chwastem wszelkim, aż w
samym końcu między ścianami, w szerokiej prostokątnej zatoce tracił wszelką
miarę i wpadał w szał. Tam to nie był już sad, tylko paroksyzm szaleństwa,
wybuch wściekłości, cyniczny bezwstyd i rozpusta. Tam, rozbestwione, dając
upust swej pasji, panoszyły się puste, zdziczałe kapusty łopuchów - ogromne
wiedźmy, rozdziewające się w biały dzień ze swych szerokich spódnic,
zrzucając je z siebie, spódnica za spódnicą, aż ich wzdęte, szelestne,
dziurawe łachmany oszalałymi płatami grzebały pod sobą kłótliwe to plemię
bękarcie. A żarłoczne spódnice puchły i rozpychały się, piętrzyły się jedne
na drugich, rozpierały i nakrywały wzajem, rosnąc razem wzdętą masą blach
listnych, aż pod niski okap stodoły."
--
XL
"Dzisiaj żyjemy w czasach, w których najgorsze występki są wpisane w prawa
człowieka." Roberto de Mattei
Prawda o GMO:
http://www.gmowpolsce.com.pl/custom/Lisowska%20J%20o
f%20Ecol%20and%20Health%202010.pdf
|