Data: 2002-10-01 22:11:36
Temat: Re: GRANICE STRUSI
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Pyzol" w news:J0lm9.458359$f05.20757119@news1.calgary.shaw.ca
...
/.../
> ( zrobilam sobie przerwe na rozmowy z toba, bo zauwazylam, iz twoje teksty
> budza we mnie iryytacje - nie wiem,czy uzasadniona inie bede juz w to
> wnikac; grunt,ze przeszlo mi, tylko mi nie pisz, ze "To dobrze" bo irytacja
> dobra nie jest, jest calkowicie nietworcza)
Irytacja, moim zdaniem, _może_ nie być twórcza, ale w większości przypadków
raczej właśnie jest. Wiem co mówię, gdyż wielokrotnie towarzyszyła mi ona
przy rozwiązywaniu "nierozwiązywalnych" problemów :). Tych z gatunku leżących
w jakby obojętnym umyśle, a potem objawiających się błyskiem olśnienia nie
wiadomo skąd, w najmniej spodziewanym momencie. Znasz to? (nie spotkałem
kobiety, która wiedziałaby co to jest z własnego doświadczenia, no ale, jak
powiedziałem już dzisiaj, żyję na pustkowiu;)).
Irytacja moim zdaniem jest przejawem konfliktu wewnętrznego, a jego skutek
można przyrównać czasem do przeskoczenia na kolejny poziom energetyczny,
na inną orbitę jaźni.
> > Świat JeTa jest i pozostanie pusty - wypełniony jednostkami
> > samotnymi, jak trafnie zauważasz.
> > Samotność Ci nie w smak, co jest przecież takie ludzkie!
> > (nikt nie chce samotności).
> Jesli wiec jest "w smak" JeTowi to....zbierz sobie jeszcze raz do kupki to
> co napisales.
To znów nie tak. Przede wszystkim "świat JeTa" piszmy w cudzysłowie, gdyż
nie wiem, na ile dotyczy on samego JeTa. Wiem ze dotyczy on pewnej klasy
ludzi, o których JeT nieustannie mówi (i których często cytuje). Nie ma sensu
mówić o samym JeT'cie.
Natomiast faktem jest, że ta właśnie klasa ludzi z reguły jest samotna i wcale
nie w klasycznym tego słowa znaczeniu. To samotność spowodowana świado-
mością odmienności myślenia, dystansem między tym czym otoczone są umysły
większości ludzi a tym, z czym zmagają się ci nieliczni.
I nie jest to samotność chciana, jak sądzę. To jest jak wyrok, do którego
dochodzi się małymi krokami wędrując nie zgodnie z prądem, ale inaczej.
Często dokładnie pod prąd oczekiwań i wyobrażeń otoczenia. Pytanie
w jakim celu (PO CO;) - skoro to takie "przykre";)). Otóż nie jest to przykre
wbrew pozorom. To jest fascynujące do tego stopnia, że można zapomnieć
o jedzeniu i spaniu, o kontaktach z ludźmi i wojnach na świecie. To jest jak
trąba powietrzna wciągająca umysł na określone obroty i oddająca _sprawie_
całą jego energię. A sprawa może być całkiem dowolna - byleby była
wystarczająco _nierozwiązana_ dotychczas.
> > Niestety - po drugiej stronie jest tylko samotność.
> Samotnosc jest tylko wtedy, kiedy sie jej c h c e. Sa ludzie, ktorzy lubia
> cierpiec, tak wiec oni c h c a cierpiec. Dlaczego mam im w tym,
> nieproszona, przeszkadzac?
Wyżej nieco uprzedziłem tę odpowiedź. Ty Kaśku masz na myśli klasyczną
samotność ludzi, którzy docierają do takiego punktu w życiu, iż przestają być
interesujący dla innych, jak też inni przestają w zasadzie ich interesować.
Do pewnego momentu jest to rzeczywiście sprawa woli. Psychologia ma
nawet jakieś swoje określenia na ten typ osobowości.
Jednak tutaj próbujemy przybliżyć inny rodzaj samotności.
> Obok pisze facet, ktory sie nudzi; byl na studiach - znudzilo mi sie,
> poszedl do fabryki - znudzilo mu sie. Czy tak bedzie zawsze?
>
> Tak. Zawsze bedziemy pokonywac nude, badz zagrozenie nuda. Na tym plega
> wielkosc posiadania hobby - na odepchnieciu nudy; ja to w ogole stawiam na
> pasje, nie tyle na hobby, choc hobby, owszem, tez mam.
Pasje, hobby, to są sprawy jak najbardziej naturalne dla tego świata -
świata ubranych szympansów jak mawia JeT. Jednak wszystkie one są również
swego rodzaju klatkami, oczywiście pomocnymi, gdyż wypełniającymi czas...
(Nie ma nic bardziej szkodliwego i głupiego jak zabijanie czasu!!)
Poza tym mają tę zaletę, że są standardowymi szufladkami o określonych
kolorach, gdzie mniej więcej wszyscy wiedzą o co chodzi! I tolerują pasjonatów,
czasem nawet patrząc na nich z politowaniem. A oni, są o wiele bliżej oślego
mostu niż cała reszta - "nudzących się osłów".
> Wielu calkiem statecznych fizykow, wlasnie po doswiadczeniach, po
> badaniach doszlo do wniosku, ze bog istniec po prostu musi. Zbyt wiele
> jest l a d u na swiecie ( tym stricte fizycznym).
;). Nie chcę nikomu nadepnąć na odcisk, a ... zmuszasz mnie do odsłonięcia
kart. Ale to jest temat, na który bardzo chętnie rzucą się wszyscy i to w sposób,
jaki w tym wątku nie jest wskazany. Wstrzymam się więc od komentarza.
Może przy innej okazji.
> Gdyby tego ladu nie bylo, ich praca nie mialaby zadnego sensu - prawda?
Ład we Wszechświecie zupełnie nie zalezy od tego, czy fizycy istnieją czy
nie istnieją. Gdyby tego ładu nie było - nie byłoby Wszechświata, a nie tylko
fizyków i ich pracy.
> Fizyka bada i odkrywa zasady, uczy nimi operowac - prawda? Fizyka nic
> nie "wymysla", mysl jest wylacznie jej narzedziem, a nie celem i skutkiem.
> Prawda?
Prawda. Tyle, że nad każdym z "fizyków" wisi pułapka "małpiego rozumu".
Wpada w nią zawsze, gdy nieostrożnie zamienia miejscami fizykę i Wszechświat
traktując tę pierwszą inaczej, niż nieudolny zestaw opisowy, stworzony przez
człowieka na wyłączny użytek człowieka. Całkiem spora grupa fizyków
zapomina, Iz operuje tylko i wyłącznie magicznymi znaczkami na tapecie
rzeczywistości.
> Nie moge wiec odrzucic calkowicie ewentualnosci,ze swiat mentalny jest
> tego fizycznego odzwierciedleniem.
Tapetą? Makatką? Pewnie jest. Dla każdego człowieka inną. A niektórzy
to nawet skupiają się w zgromadzenia po to, by ujednolicać obrazy makatek,
i całkiem im się to udaje. Opracowali nawet bardzo rozbudowane rytuały,
całe światy, w których spokojnie sobie zyją od urodzin aż do śmierci.
> Jedna z wielu moich teorii na ten temat ( oczywiscie, nie jest to jakas
> oryginalna moja teoria, ale zbudowana na cudzych myslach i przetrawiona
> przez moj wlasny odbior), to podejrzenie:),ze te nasze mysli, stanowia
> paliwo , energie. Stad potrzeba drugiego czloweika to potrzeba calkiem
> fizyczna, aczkowliek w nieco inym, od potocznego rozumieniu. Te dwie mysli
> scierajac sie generuja energie. Mozna wymyslic np. ze stad biora swiatlo
> gwiazdy.
Tej ostatniej paraleli już nie ogarniam ;). Natomiast kwestii jak interpretować
zjawiska z pogranicza biofizyki, bioelektroniki - myśli, jako wiązki energii
wchodzącej w interakcje z innymi wiązkami, wolałbym nie rozwijać.
Zbyt mgliste sa tu jeszcze obrazy makatek malowanych przez znaną mi naukę.
Bardziej trafne wydaje się byc tutaj podejście humanistyczne, gdzie na bazie
naturalnych pobudek wpisanych w łańcuch genetyczny człowieka, stajemy się
niewolnikami przeniesienia gatunku w przyszłość, a wszystkie nasze poczynania
są tego konsekwencją. Od oczywistej, ślepej dążności do aktu płodzenia
(gdzie jedynie normy społeczne są tu jakimiś hamulcem), do życia w groma-
dach, gdzie koszty przetrwania są po prostu mniejsze.
W ten sposób można równiez dojść do Twojej teorii, gdyż mniejszy wydatek
energii w celu przezycia we dwoje, można sobie nazwać na własnej makatce,
"wymianą energii" poprzez myśli ;)).
> Z "klebowiska". Tyle ze w moim ujeciu klebowisko jest elementem ladu i mnie
> korci, aby po istote tego ladu siegac, a nie zatrzymywac sie w klebowisku:
> do tego wystarczy mi moj wlasny sznureczek.
Zgoda. Każdy może dopracować się własnych "wędek", i jeśli ma taką
potrzebę, zanurzać je w "kłębowisku". To, co wyłowi, jest jednakże
zdeterminowane tym, co już zawiera umysł łowczego. Chcę przez to powiedzieć,
że "każdy nosi w plecaku buławę marszałka", a w tym przypadku buława ta
rozmywana jest najczęściej już w początkowych latach nauczania i socjalizacji -
skądinąd koniecznej dla spójnego porozumiewania sie i współdziałania
wszystkich "szympansów" w stadzie. Interes stadny przedkładany jest mocą
natury ponad interes jednostkowy. Natura osiaga w ten sposób swoje cele.
> Nawet gdybym chciala, innych miec nie moge, kazdy ma wlasny, chwiele
> splatania sie przypominaja lancuch DNA.
Zgadzam się. Pole manewru pozostaje niewielkie.
> Adam i Ewa mogly byc chromosomami Y X - nie?
:). Pewnie tak.
> > Schowaj więc tę linijkę pryncypialną i bądź człowiekiem.
>
> Chcesz wrzucic mnie w chaos? Nie dam sie, nie dam sobie wyrwac
> swojego sznureczka. Ja chce do gwiazd!:):):)
> Kaska
Każdemu wolno chcieć i każdy ma swój własny firmament. Naturalne jest,
że go broni tak jak fundamentu domu w którym mieszka. Ja nie chcę dla
Ciebie Kasiu chaosu. Sama mu ulegasz zauważając własną irytację.
Ale w sumie to nic niedobrego, jak sądzę.
Pozdrawiam
All
|