Data: 2002-10-03 09:09:36
Temat: Re: GRANICE STRUSI
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Pyzol" w news:XjFm9.459549$Ag2.19077997@news2.calgary.shaw.ca
...
/.../
Mamyżmytu jeszcze coś ciekawego do powiedzenia Kaśku?;)
Popatrz - wrzesień sie skończył, skład stada się zmienił, ludziska
biegną za swoimi sprawami. Proza zycia.
Dolne powierzchnie piramidki znów zalewa mętniejsza, nieskoordynowana
w ruchach woda. Na szczytach lotniarze szykuja się do skoku. Już ich
prawie nie widać z tych chmur. To chyba prawidłowość.
Tyle tylko, że gdy nie zadbamy o te fundamenty, to wszystko znów runie w dół.
I zniknie w oparach mgły i pyłu, gryząc oczy...
> Jak na pustelnika, to troche czesto powolujesz sie na zdanie/doswiadczenia
> "wiekszosci" - nie uwazasz Allu?:)
Nieuważnie czytałaś (to było w poście z Manią w tle). Nie powiedziałem
"od kiedy" żyję na pustkowiu;)). A to tylko chwila ;).
Poza tym, gdzie Ty mi znów znalazłaś powoływanie się na "większość"?!
Owszem, jest to pewna kategoria statystyczna, jednak jej używanie ma zwykle
ściśle zdefiniowane cele i granice. Na przykład "granice strusi"... ;)
Poza tym - milcząco odpowiedziałaś mi na pytanie - co muszę/mogę sobie
odnotować.
> > Irytacja, moim zdaniem, jest przejawem konfliktu wewnętrznego, /.../
> Irytacja jest stanem bartziej fizycznym niz osychicznym, choac z mentalnych
> glebi pochodzi.
Czyli widzisz irytację jako zjawisko fizyczne. Zwiększenie napięcia psychicznego,
z elementami somatyzacji (rozbiegany wzrok, drżenie rąk, niemożność koncentracji) -
czuć się zirytowanym, to coś na kształt podniecenia intelektualnego... z dążeniem
do odwetu?
> Moze byc spowodowana calkowicie zewnetrznymi bodzcami. Mozna
> sie pozbyc odczuwania irytacji, ale przy okazji trzeba sie pozbyc
> przezywania innych odczuc () vide: moaj uwaga o nieodpowiedzialnych
> "buddystach" gdzies nizej). Irytacje wiec, najlepiej jest przeczekac. Minie.
Przeczekać biernie? Nie szukając przyczyn? No - jeśli są znane to ok. Ale czy są?!
Czyli, zamiast potraktować irytację jako cos mobilizującego, wolisz ominąć ją bokiem,
przeczekać aż _sama_ minie...
Można i tak.
;)
[pewnie znów Cie irytuję;)]
> > faktem jest, że ta właśnie klasa ludzi z reguły jest samotna i wcale
> > nie w klasycznym tego słowa znaczeniu. /.../
> > I nie jest to samotność chciana, jak sądzę.
> Znowu pozwole sobie nie zgodzic sie z toba.
> Ludzie, ktorych cytuje JeT, to ludzie tzw. wielcy. Nie zyja oni samotnie (
> wystarczy poczytac ich biografie), ani tez nie funkcjonuja w samotnosci
> intelektualnej. Akademickim tego przykladem moze byc tutaj rewelacyjna
> ksiazka Wernera Heisenberga "Czesc i calosc".
No więc Kaśku - powiedziałem "nie w klasycznym znaczeniu"!
Wszyscy jesteśmy członkami stada i mniej lub bardziej ulegamy jego presji.
Wiążemy się w pary, płodzimy i rodzimy dzieci, mamy mniej lub bardziej lubianych
znajomych. A jednak część z nas jest wyjątkowo samotna...
> Samotnosc OD ludzi,z ktorymi nie mamy wspolnych zainteresowan, cwiczymy
> wszyscy z wlasnej, nieprzymuszonej woli i dla wlasnego dobra. Nie musi sie
> to wiazac z obdarzaniem i afirmacja pogardy dla owych innych.
To prawda. Nie musi. Moim zdaniem jest to przejawem bólu i jednak tęsknoty
za czymś - jak wyraźnie widać - niedostępnym. Ten mur niewidzialny/przepaść
dzieli obie strony boleśnie. I widać dla kogo bardziej boleśnie...
> Pralktykowanie
> pogardy przez ludzi uwazajacych sie za myslacych powoduje po pierwsze
> dewaluacje pogardy ( ktor ajest potrzebna w chwilach rzeczywiscie
> przelomowych, kiedy analiza potrzebna jest do dokonania "wlasciwego" wyboru)
> jak i niepotrzebnie nobilituje ja do rangi zagadnienai filozoficznego.
Zgadzam się z Tobą. Praktykowanie pogardy (gdyż tak można w sumie odbierać
te pokrzykiwania z chmur) imo świadczy tylko o niedoskonałościach praktykujacego.
Jednak nie sama pogarda jest tu zjawiskiem nobilitowanym - ona, jak rozumiem,
ma być tylko jednym z narzędzi JeTa. Jak widać, kompletnie nieskutecznym.
Mówiłem juz o tym niemal rok temu...
> Ludzie wielcy nie okazuja pogardy nikomu. JeT moglby sie uczyc od nich nieco
> l e p i e j niz poprzestawac na otaczaniu sie wybranymi z nich cytatami,
> niczym twierdza. To sa c u d z e mysli, ktorymi on manipuluje do
> uzyskanai sobie tylko wiadomego efektu.
Jeszcze chwila i będziemy wiedzieli wszystko ;)).
> > Jednak tutaj próbujemy przybliżyć inny rodzaj samotności.
>
> Sprecyzuj jaki, bo najpierw sie zgadzasz, z e uprzedzilam twoja wypowiedz,
> teraz deklarujesz,ze chodzi ci o cos innego.
Jednak nie zrozumiałaś... Bo i pewnie ma rację 'chmurzysty' mówiąc, że to kwestia
nie do przeskoczenia. Ale Kaśku - ja wiem, że tak jest. To "nie do przeskoczenia"
jest całkiem realne. I wierz mi, czuję się zakłopotany, gdyż nie zamierzam "mieszkać"
na stałe w chmurach - wolę byc z Tobą, z ludźmi, a to, do czego daję się prowokować
powinno chyba jednak zostać tam gdzie tego miejsce.
Chcesz natomiast rozmowy o pięknie i doskonałości Wszechświata...OK.
Napisałas więc:
> > > Wielu calkiem statecznych fizykow, wlasnie po doswiadczeniach, po
> > > badaniach doszlo do wniosku, ze bog istniec po prostu musi. Zbyt wiele
> > > jest l a d u na świecie ( tym stricte fizycznym).
A ja na to:
> > ;). Nie chcę nikomu nadepnąć na odcisk, /.../ to jest temat, na który
> > bardzo chętnie rzucą się wszyscy i to w sposób, jaki w tym wątku nie
> > jest wskazany. Wstrzymam się więc od komentarza.
> W sumie - nie wstrzymales sie. Twoja tutaj reakcja nalezy do gatunku
> "Chcialabym a boje sie".
> Znowu poczuwasz sie do odpowiedzialnosci za "wszystkich" uprzedzajac ich
> zachowania i dokonujac osobistego wyboru zaniechania przekazania mysli - jak
> rozumiem dla "jakiegos dobra".
No więc powiem krótko.
Stwierdzenie "bóg musi istnieć, gdyz to jest zbyt piękne, aby go nie było", jest
moim zdaniem przejawem klasycznej "granicy strusi". Ładnym, szczelnym plasterkiem
naklejanym wokół głowy na bolączki niewiedzy. Dlaczego świat jest taki piękny,
harmonijny i pełen ładu - odpowiedzi nie ma, w każdym razie dla nas aktualnie
myśłących [odpowiedzi są ale znów się powstrzymam]. Dla wielu jednak ta sytuacja
stwarza pokusę (potrzebę) powołania do zycia cudu, jako czynnika sprawczego,
gdyż człowiek cierpi, gdy nie potrafi czegokolwiek oswoić, ogarnąć własną
mózgownicą. Ucieczką od tego cierpienia sa takie właśnie, za przeproszeniem,
/--cenzura--/ typu "bóg musi istnieć". Ze słowem 'bóg" skojarzenia mamy wszyscy
takie same. Niektórzy jednak wolą być bardzie ostrożni i ukrywac pod nim zarówno
"naturę" jak i wszystko co jeszcze nieznane (ostatnio - "bóg jest w nas").
Szukanie cudu, tam gdzie się świata nie rozumie, jest niedbalstwem, łatwizną,
wygodnictwem. Jest plasterkiem strusia.
> Demiurg;)
Tak sądzisz? ... Może...?
To zależy od stada.
Poza tym, czy to coś złego?
> > Całkiem spora grupa fizyków
> > zapomina, Iz operuje tylko i wyłącznie magicznymi znaczkami na tapecie
> > rzeczywistości.
> Dlatego fizyce potrzeba jest filozofia.
OK. Nie chcę się szarogęsić. Nie chcę miec monopolu na kazde słowo.
Od filozofii stadnej (podwórkowej) jest tu na przykład taki jeden, /--cenzura--/
orzeł ;)). Nich się włącza! Nie ma to jak praca zespołowa :)).
> > Tapetą? Makatką? Pewnie jest. Dla każdego człowieka inną.
>
> Ano wlasnie nie podzielam tego pogladu. Takze dla dwoch fizykow z roznych
> pozycji prowadzacych badania nad konkretnym problemem, pozycje te sa
> r o z n e, Pytanie, jednak i obiekt kontemplacji jest ten sam.
Jak wyżej. Dla dobra ogólnego. A nie indywidualnych podszczypywań.
> > A niektórzy
> > to nawet skupiają się w zgromadzenia po to, by ujednolicać obrazy makatek,
> > i całkiem im się to udaje. Opracowali nawet bardzo rozbudowane rytuały,
> > całe światy, w których spokojnie sobie zyją od urodzin aż do śmierci.
>
> Nikt nie "zyje spokojnie". To twoja makatka, Allu - ze uzyje wprowadzeonej
> przez ciebie terminologii. ;)
To nie makatka, ale uproszczenie językowe. Oczywiście - wszyscy żyją we własnym
piekle ograniczeń. Tylko różne sa te ściany. Różny ten piasek wokół głów.
Czasem jest to kwarc, a czasem muł, w którym można znaleźć diamenty...
> Wiesz co nas rozni? Tzw. attitude. Stosunek jaki mamy do danego zjawiska,
> problemu, zespolu. Zjawisko jest to samo, ty jednak wolisz smedzic, ja
> preferuje wejrzenie jasne:) Zwroc uwage, ze wybor naszego stosunku do
> rzeczywistosci nalezy do nas i do nikogo innego. Fakt, iz nasze reakcje w
> duzym stopniu ksztaltowane sa przez nasze doswiadczenia, wcale nie zmienia
> integralnosci tego procesu. >
Zgadza się. Nie zapominaj jednak, że to wszystko dzieje się za sprawstwem jednego
takiego Demiurga Naczelnego, któremu ja proponowałem pomagać, mając na myśłi
pomoc nam wszystkim. I bez wątpienia jest to ferment cenny, choc może niezbyt
zgodny z Twoimi potrzebami.
Zamiast mojego "smędzenia" wybierasz "bóg jest wszędzie" no i sprawa załatwiona.
> > Każdemu wolno chcieć i każdy ma swój własny firmament. Naturalne jest,
> > że go broni tak jak fundamentu domu w którym mieszka. Ja nie chcę dla
> > Ciebie Kasiu chaosu. Sama mu ulegasz zauważając własną irytację.
> Zauwazajac wlasna irytacje, to ja juz z niego wychodze! Acha! I nawet twoje
> "Kasiu" nie jest w stanie mnie z tej drogi skrecic.;)
No - nie sądzę. Nie wychodzisz, ale cofasz się na z góry upatrzone i doskonale
znane Ci pozycje. To jest ucieczka, a nie "wychodzenie".
No ale w końcu masz rację - cóż nie jest tak pasjonujace jak życie wśród
/--cenzura--/
;))
> Kaska
>
All
|