Data: 2011-02-08 22:45:47
Temat: Re: Im bardziej odlatujesz tym mniej czujesz.
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 8 Feb 2011 23:11:30 +0100, JBP napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:1lnw60quz73op.wsx5h33tzxcj.dlg@40tude.net...
>> Przykład: jeśli ktoś działa na korzyść bliźniego, tym samym odbiuerając
>> warunki do życia sobie i swojej rodzinie, postępuje wbrew boskiemu
>> przykazaniu. Jest nadgorliwy - nie rozumiejac go.
>> Gdyby Bóg oczekiwał przedkładania dobra bliźniego nad nasze własne,
>> kazałby
>> nam "miłować bliźniego WIĘCEJ niż siebie samego".
>>
>> Co zatem z bohaterami typu Ojca M. Kolbe?
>> Otóż: aby być nadgorliwym PONAD boskie przykazanie i być równocześnie w
>> porządku wobec Boga, trzeba mieć do tego PODSTAWY merytoryczne i/lub
>> mentalne, takie jakie on miał i jemu podobni. Krótko: do wielkich
>> celów/czynów Bóg przeznacza wielkich ludzi. Nam, małym, wyznacza prawa dla
>> nas realne w wykonaniu, możliwe do spełnienia.
>
> Hmm... z tego Twojego wyjaśnienia wynika, że :
> - albo Ojciec Kolbe wiedział, iż jest wielki i dlatego postąpił, jak
> postąpił,
Wiedział, czego powinien i może od SIEBIE wymagać, mierzył zamiary na
(wielkie) siły (moralne), stać go było, dał radę, potrafił. Umiał ocenić
WŁASNE możliwości - nic więcej.
O swej wielkości nigdy się nie przekonał ani o niej nie wiedział, ale Bóg
tak. I my - po(niew)czasie.
> - albo nie wiedział do końca, a jedynie Bóg go pchnął (zdecydowal za niego)
> w określonym momencie, czyli był narzędziem w ręku Boga.
Nie był narzędziem, nikt z nas nie jest, mamy wolną wolę.
Uważanie się za "narzędzie w ręku Boga" jest bluźnierstwem.
> Jednak w tym drugim
> wypadku Ojciec Kolbe nie mógłby być nadgorliwym ponad boskie przykazanie,
Nie mógłby być nadgorliwy, ale z zupełnie inego powodu niż uważanie się za
"boskie narzędzie", za nad-człowieka: nie mógł być nadgorliwy, gdyż zgodnie
z "Boską normą dla siebie" stawiał sobie wyższe wymagania, niż czyni każdy
przeciętny człowiek. On uważał to za ludzką NORMĘ dla siebie. Oczywiście de
facto inną co do wartości, niż ona była np dla człowieka, którego ocalił.
Tamten człowiek miał rodzinę, żonę i dzieci - jego norma była taka, że
powinien dla nich ocalić siebie. Normą dla Kolbe'go było ocalić życie
bliźniego kosztem swojego, ale zyskać przebojem (tak!) życie wieczne.
Przeciętniak musi się o to dosyć długo i mozolnie starać, małymi kroczkami,
nie stać go na "przebój". I to nic złego zresztą.
> tak więc do końca winien się czuć małym.
Takim się czuł. Tzn nie lepszym niż inni. Jednak wiedział na pewno, że na
więcej go stać dla bliźnich. Tę wiedzę dał mu Bóg, żadną inną.
> Co by nie powiedzieć, to niewątpliwie wspaniała postać.
Tak, tacy ludzie pomagają zachować wiarę - w Boga i Człowieka. Są jak
światła latarni morskiej.
> (w takich rozważaniach przydałoby się dokładne tłumaczenie słowa "jak")
Owszem. Ja sobie dokładnie je tłumaczę jako "tyle samo".
|