Data: 2002-01-22 08:48:49
Temat: Re: Jestem powodem rozstania...
Od: "Kania" <k...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > Mogę Wam opowiedzieć b. podobną historię - swoją. Tyle tylko, że to ja
> jestem
> > tą, dla której On zostawił żonę i nienarodzone jeszcze dziecko.
> Wiesz co,lepiej sie z takim bydlakiem nie zadawaj. Co to za mezczyzna,dla
> ktorego
> "nowa kochanka" jest wazniejsza od zony i maluszka w drodze? to nie jest
> mezczyzna,to jest kawal drania,myslacy tylko fiutem.
> A co z uczuciami zony? Z jej potrzebami i wsparciem w ciazy? Co z
> dzieciatkiem?
> Boze-jak tak mozna?
Proponuje zaczac rozgraniczac pojecie zona i milosc... Bo nie sa
jednoznaczne.
>
> > Chciałabym powiedzieć tylko, że czasem układa się tak w życiu, że mimo
iż
> dwie
> > osoby znają się b. długo, wydaje im się, że są dla siebie stworzeni,
> > szcześliwi... to jednak coś pęka... po ślubie. Dlaczego nie wcześniej?
> A dlaczego w waszym przypadku w momencie,jak dzidzius jest w drodze?
Proponuje o to spytac zony... czyzby byla tak slepa, ze nie widziala co sie
dzieje? Czyzby ciaza probowala zmusisc faceta do pozostania? Kiepski pomysl.
> > p.s. Jestem szczęśliwa mimo, iż jesteśmy w trakcie jego rozwodu... a to
> nie
> > jest łatwe.
> Jak mozesz tak pisac? czy tobie sprawia satysfakcje wbijanie innej noza
> w plecy? Tak sie nie robi. Nie wchodzi sie miedzy malzonkow
spodziewajacych
> sie dziecka,nie wchodzi sie miedzy zwiazanych z soba ludzi.
Jak juz pisalam... Gdyby facet nie chcial, to by miedzy nich nie weszla.
Ale los jest
> przewrotny.
> Kidys oboje odpowiecie za lzy i bol tej kobiety i jej dziecka.
> Iwonka-dzis BARDZO wkurzona na swiat!
Kania... zakuwajaca do egzaminu
|