Data: 2009-05-23 07:33:07
Temat: Re: Kary dla wątpiących w wiernośćżon (w Niemczech)
Od: "bazyli4" <b...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "glob" <g...@b...pl> napisał w wiadomości
news:653d.000012e4.4a178453@newsgate.onet.pl...
> No niestety nauka też jest kościołem,bo te jej abstrakcyjne tezy można
> spokojnie nazwać dogmatami,w które się wierzy.Błąd polega przede wszystkim
> na tym iż naukowiec wypiera subiektywizm na rzecz obiektywizmu,więc wierzy
> bardziej w to jak już zinterpretowano rzeczywistość,zapominając że jako
> człowiek konkretny stwarza ją swoją osobą i interpretuje,ona może dzieki
> temu przybierać już formy nieoczekiwane.[problem wolnej woli]
I tutaj się nie zgodzę. Widziałeś kiedyś jakiś kościół poszukujący? Ale
poszukujący, a nie mówiący, że poszukuje, bo ja nie bardzo... nauka
poszukuje, nie zawsdze nawet mówi, że szuka... nie w skali jednostki
oczywiście, tylko en masse... w nauce tezy się zakłada a nie w nie wierzy, a
potem sprawdza... wiem, ułomność ludzka nie zna granic i zawsze można wyciąć
całe Pismo i przygarnąć tylko to, co wycięte, no ale bez przesady...
analogia nie do końca poprawna... niestety, w nauce niczego nie da się
"spokojnie nazwać"... tutaj nie istnieje dogmat, tylko dobre, przekonujące
wyjaśnienie... do obalenia, gdy przestanie przekonywać...
> Neurony lustrzane i eksperyment z myszami.
Neurony lustrzane powiązano już z tak wielką ilością obserwacji, że graniczy
to już z szarlatanerią... ja bym się jeszcze wstrzymał, bo nijakiej pewności
tutaj nie ma, za to dużo niemal dziecinnej nadziei u niekórych naukowców...
wolno im, to prawda, ale niech sobie jeszcze pobadają ;o)
Poza tym sama idea niczego tak naprawdę nie wnosi... człowiek robiąc jakiś
ruch, musi go sobie zasymulować w mózgu i się go wyuczyć... im lepiej jest
wyuczony i bardziej precyzyjny, tym łatwiej mu symulować zachowania
innych... co nie znaczy, że akurat tą drogą wzbiera w człowieku ów przekaz
społeczny, czy jakkolwiek inaczej nazwać to dziwne monstrum... wiesz,
obserwowanie przepływu kolorowej cieczy w giętkim przezroczystym "rurku" bez
znajomości fizyki dostarcza bardzo ciekawych obserwacji o ineligencji wody,
barwnika lub też tego, który tę wodę tamtędy za pomocą na przykład
strzykawki przeciska... niech się jeszcze kognitywiści pobawią i potworzą
różnorakie hipotezy... od tego są... ale na razie bym się nie zachwycał,
koncepcja powstaje i jak na razie dużo w niej jeszcze owego chciejstwa...
> W jakiej interpretacji,jeśli miłość może być tworem jedynie kultury i tak
> podobno powinniśmy rozwijać się w wielożeństwie,tak jak u Arabów ,a wiele
> osób powie =poligamia jest wbrew naturze,bo cała nasza cywilizacja ,ma
> inny wzór.
Nie w interpretacji tylko w historii. Historia zawiera fakty. Na przykład
ten, że o miłości mówi się od wieków, pisze, obserwuje, narzeka... i dotyczy
nona tych wszystkich sfer, kórych próbujesz za miłość nie uważać... a to, że
cywilizacja akurat europejskia ma nieco inny wzór nie wynika, że coś jest
wbrew naturze...
> Poligamiczni z natury?
No od dziecka uważałem, że to jest naturalne, a jedyność i monogamiczność to
społeczne nakładki, niezbyt cywilizowane zresztą :o)
> Seks grupowy nie jest wynalazkiem współczesnych, znudzonych małżeńską
> alkową kochanków. Czytamy o nim już w literaturze antycznej (por.
> „Antyczna historia seksualnej rewolucji”, s. 42), bowiem
> człowiek ze swej natury jest istotą poligamiczną. Dr Michael Hammer,
> genetyk z University of Arizona, twierdzi, że zawdzięczamy to pochodzeniu
> od poligynicznych małp naczelnych.
>
> http://www.charaktery.eu/artykuly/Milosc-Przyjazn-i/
499/Swingujacy-seks-/2/
No ikselcia się zaraz przewróci przy tym kompie... dobre założenia, tylko
nakładka kulturowa jest tutaj wystarczająco silna, aby potępić całość w
czambuł... a szkoda, bo swing piękny jest.... kto nie słuchał, ten nie
zrozumie... ;o)
> Właśnie,naodwrót,próbuje wykazać,że nauka jest bardzo często dogmatyczna w
> badaniu rzeczywistości.
To nie jest dogmatyczność. To wygląda tak. Znajdujemy kawałek patyka.
Nareszcie uda się zmierzyć obwód działki. Jeden obejdzie działkę dookoła i
stwierdzi, że ona ma 20.000 patyczków obwodu. Większość to przełknie. W
końcu ktoś zauważy,. że w kilku miejscach patyczek nie jest dobry, bo ta
sadzawka na rogu akurat jest owalna. To się albo nauczy p[rzykładać
dynamicznie albo wymyśli całki. Też mu wyjdzie jakiś wynik, w który część
uwierzy, a część się zbuntuje. Wręcz ten od 20.000 patyczków albo
entuzjastycznie rzuci się na nowy wynik albo uzna nowego za szarlatana i
grantu w postaci miejsca przy ognisku ów nie dostanie. Życie to jest życie.
Ale teoria i praktyka patyczków będzie się spokojnie rozwijać dając coraz to
nowe wyniki. Z czasem ktoś będzie miał już dosyć patyczków i wymyśli koło. I
będzie tym kołem sobie jeździł dookoła działki i podawał wyniki... z czasem
dokładniejsza miara się znajdzie, przez jakiś czas nieuznawana lub też
uznawana przez patyczkowców i kołowców. Wiele pokoleń później jakiś typ
siedząc przed ekranem i dając polecenie "zmierz obwód działki na tym
satelitarnym zdjęciu" będzie się śmiał i doceniał przy okazji, o ile w ogóle
będzie znał historię, wojny kołowopatyczkowe nie wiedząc nawet że jakiś
maniak, kóry stworzył jego oprogramowanie siedzi właśnie gdzies w piwnicy i
rozwala kolejny monitor, bo znowu mu nie wyszło, ile tak naprawdę miał
pierwszy znaleziony patyczek, który spłoną w zimie przy ognisku... za to po
drugiej stronie Kanału "i znowu gramy na własnym boisku, przecież dawno już
mówiłem, że narracje jakoby działka miała 20.000 gałązek są prawdziwe, a
tamci to debile z tymi swoimi patyczkami"... w Rzymie chcieli to ująć
dogmatycznie, ale się nie udało...
> Dla porównania ile osób kultury zobaczysz w więzieniu=niewielu,kto
> najczęściej torturuje =ci z niżin,bo on nie będzie miał trudności aby
> przełamać wartości kultury i ta gruboskórność nie poczuje bólu łamanych
> kości.
Więziennej? Wszyscy... innych kultur? Po kilku z każdej... strażnicy? Te
same proporcje...
> Gdyby mieli,to by nie wytworzyli tak brutalnego życia ,w jakim tkwią.Ty
> mi tu z materializmu wychodzisz,że niby jak podobne do człowieka to w
> środku musi być taki sam.A jak się okazuje
> to w jaki sposób kształtują rzeczywistość powoduje,że wartości kultury są
> tam jedynie słabością,lub czymś przeszkadzającym,no i wiocha kazirodztwem
> stoi,bo mają oddalenie od kultury 20w.I tak dzieci zamiast do szkoły goni
> się na pole.
Ty to nazywasz brutalnym zyciem? To idź pracować w jakiejś korporacji...
zaraz Ci się wieś miła i sympatyczna zacznie wydawać, może nawet w
chłopomanię popadniesz... chyba że zmienią Ci oprogramowanie i sumienie. Bo
sumień też jest bardzo wiele... zależy od kondycji... zaczynam dostrzegać,
że Ty masz jakieś dziwaczne definicje kultury... jakoś te gonione na pole
"wychodzą na ludzi" a kazirodztwo? U jednych normalka u innych nie... różnie
bywa...
> I znowu modlitwa typu =wszystko jest w rękach genów,natury.
Nie rozumiesz, ojej... no nic... innym razem opiszę dokładniej...
> A człowiek który wstał z klęczek,widzi że to on kształtuje rzeczywistość.
Człowiek, kóry wstał z klęczek to przede wszystkim zaczyna widzieć drugiego
człowieka w całej jego inności a nie klęczy przed własnym sumieniem i
własnym rodzajem kultury ;o)
Pzdr
Paweł
|