Data: 2012-11-10 22:10:43
Temat: Re: Kubek czystej wody
Od: "Chiron" <e...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
news:k7mgi6$t8u$1@news.icm.edu.pl...
>>>>>> news:k7fl1q$j4g$1@news.icm.edu.pl...
>>>>>>> W dniu 2012-11-07 23:29, Chiron pisze:
>>>>>>>> Nie istnieje Soma bez Psyche- i na odwrót.
>>>>>>>
>>>>>>> A na jakiej podstawie sądzisz, że rządzi psyche? Może to związek
>>>>>>> partnerski? ;)
>>>>>>>
>>>>>>
>>>>>> To związek partnerski. Tak. Ja mam związek partnerski z żoną. Nie
>>>>>> wyobrażam sobie, żeby dźwigała na przykład. Albo używała młotka czy
>>>>>> wkrętaka.Ja nie zajmuję się posiłakmi (choć sporo potrafię)- żona
>>>>>> jest w tym o wiele lepsza.
>>>>>
>>>>> No, a w razie kłopotów, Ty zawsze winą obarczasz żonę, czy ona Ciebie?
>>>>>
>>>>
>>>> Zapomnij- my nie z tych, co poszukują winnych:-)
>>>
>>> To dlaczego utrzymujesz, że wnierozerwalnym związku psyche-soma wygląda
>>> to inaczej?
>>>
>> Ja moje małżeństwo obecnie uważam za dobre. Kiedyś tak nie było.
>
> Ale czy tylko jedno z Was musiało coś w sobie zmienić, żeby ten związek
> naprawić?
Poruszyłaś bardzo ważny problem. To chyba reguła: są 2 osoby, ich związek
się rozpada. OK- czasem można powiedzieć, że oboje siebie warci. Jednak
często tak jest, jak u nas: widać winę jednej strony (tu- moją), a wina
drugiej jest niewspółmiernie mała (gdyby ktoś chciał to po sędziowsku
rozstrzygnąć). Stawiam tezę, że nie można uleczyć ŻADNEGO związku, lecząc
tylko jedną osobę. Chory jest związek, a nie tylko jedna strona. Gdy jedna
strona zaczyna się zmieniać, jest już zupełnie gdzie indziej. Scenariusze są
różne: czasem ta "niewinna" zaczyna się odgrywać, nie chce zauważyć zmian, i
odnosi się do "tamtego dawnego". Jednak przede wszystkim- co najgorsze-
nie_chce_dostrzec_swojej_winy. OK- może to w tym miejscu stanąć- jednak
szans na rozwój brak. Mogą nawet być ze sobą do końca życia- jednak dokąd
druga osoba nie zacznie się zmieniać- nie będzie to dobry związek. Ewo-
wiele razy Ci powtarzałem (choć nie zakładam, że przyjęłaś mój punkt
widzenia), że bez wyjątku winni są zawsze oboje. Może jednej strony tylko
1%- jednak czasem się okazuje, że gdyby nie ten 1%- to nie nastąpiło by z
drugiej strony te 99%. Ta osoba "niewinna" oczywiście ma z tkwienia w
uporze, by się nie zmieniać korzyść: jest ofiarą. To nie jej wina- on
winien. To znów implikować będzie w przyszłości wiele problemów, choć
oczywiście jeśli zmienił się on- będą przebiegać zapewne inaczej. Choć
oczywiście de facto będzie to próba wciągania go w tamtą rzeczywistość,
która jest dla niego przeszłością. Zgodzisz się, że może tego mieć dość.
>> Jest wiele dobrych, nierozerwalnych związków- są też takie sobie, a nawet
>> patologiczne. Dobry przykład z tym związkiem małżeńskim. Łatwo pokazać,
>> kiedy i dlaczego pojawia się choroba...może na konkretnych przykładach
>> nie tak łatwo, ale wiadomo- pojawia się, bo wystąpiła patologia związku.
>
> Czy uważasz, że w _dobrych_ związkach nie pojawiają się od czasu do czasu
> różnego typu kłopoty? Ja uważam, że pojawiają się i w dobrych - czasem
> bardziej z powodu jednego, czasem drugiego, czasem po trochu z obu, a
> czasami zupełnie od nich niezależnie. Zupełnie jak w związku psyche-soma.
Nie można IMO tak stawiać sprawy, że kłopoty pojawiają się bez ich winy.
Znów się powtarzam- wiem. No ale sama pytasz:-). To tak, jakbyś powiedziała,
że było 2 graczy- np szachistów. Żaden nie popełnił błędu, a jeden wygrał.
Ewo- to sprzeczność. Poza tym- ściąga odpowiedzialność z tego, co kłopotu
przysporzył:-).
Oczywiście- problemy pojawiają się zawsze. I tak, jak dla pojedyńczego
człowieka- tak i dla związku- pojawiają się pewnego rodzaju- dokąd nie
nauczą się ich rozwiązywać. Potem albo już się nie pojawiają, albo będą je
rozwiązywać rutynowo (no ale wtedy to już chyba nie problemy). Ważne, żeby
oboje patrzyli w tę samą stronę (by "Mały Książe" :-) )
> Tak przy okazji - zbieg okoliczności? - byłam dzisiaj w kinie na "Dwoje do
> poprawki" (nowy film z Meryl Streep i Tomy Lee Jonesem), który jest bardzo
> a' propos tego podwątku. Bardzo ciepły i mądry film, a przy okazji można
> się trochę pośmiać. Z tym że dziwnym trafem częściej śmiechem na sali
> wybuchają kobitki, a mężczyźni jacyś tacy bardziej milczący (a sala
> wyjątkowo pełna, bo promocję w Cinema City mieli). ;) Warto wybrać się z
> żoną lub mężem. ;)
>
Oczywiście w żadne zbiegi okoliczności nie werzę. Wydaje mi się, że ten
temat Cię zainteresował na tyle, że przyciągasz do siebie ludzi, zdarzenia-
które są odpowiedziami na Twoje pytania. Oczywiście- interpretacja tych
odpowiedzi może być wyłącznie Twoja:-).
O filmie tym czytałem- nie zachęcił mnie (może taki jest męski odbiór filmu-
pisałaś, że panowie milczeli). Możliwe. No i miejsca, w których ja, stary
kinoman, zawsze czułem się nieswojo kołchozy kinowe typu IMAX, Cinema City
czy Multikino. Oczywiście- każdy ma swój typ. Znam ludzi, którzy wręcz tę
atmosferę uwielbiają. My z małżowinką wolimy jednak np kino "Charlie" w
Łodzi: małe, kameralne, przytulne.
--
--
demokracja to rządy osłów, prowadzonych przez hieny
Arystoteles
Chiron
|