Data: 2012-11-10 22:35:00
Temat: Re: Kubek czystej wody
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-11-10 23:10, Chiron pisze:
> Stawiam tezę, że nie można uleczyć ŻADNEGO związku, lecząc tylko
> jedną osobę.
> Ewo- wiele razy Ci powtarzałem (choć nie zakładam, że przyjęłaś mój
> punkt widzenia), że bez wyjątku winni są zawsze oboje.
No i bardzo dobrze, właśnie o to mi chodzi! Tak samo jest w związku
psyche-soma. Nie możemy zawsze dopatrywać się przyczyny każdej choroby w
psyche. :)
BTW Nie musiałam nigdy przyjmować Twojego punktu widzenia na tę sprawę
(małżeństwa i ewentualnej winy), ponieważ nie wydaje mi się, żebym
kiedykolwiek z takim podejściem do sprawy polemizowała.
> Nie można IMO tak stawiać sprawy, że kłopoty pojawiają się bez ich winy.
Ja uważam, że zdarzają się sytuacje, za które nie ponosi
odpowiedzialności żadna osoba w związku, to są np. różnego typu sytuacje
losowe. Niemniej jednak także w takim przypadku na obojgu spoczywa równa
odpowiedzialność poradzenia sobie z problemem. Ale to już inny temat,
poboczny.
> Znów się powtarzam- wiem. No ale sama pytasz:-). To tak, jakbyś
> powiedziała, że było 2 graczy- np szachistów. Żaden nie popełnił
> błędu, a jeden wygrał.
To złe porównanie. Szachy to walka, a psyche-soma czy małżeństwo - nią
nie są, a przynajmniej nie powinny.
>
> Oczywiście w żadne zbiegi okoliczności nie werzę. Wydaje mi się, że
> ten temat Cię zainteresował na tyle, że przyciągasz do siebie ludzi,
> zdarzenia- które są odpowiedziami na Twoje pytania. Oczywiście-
> interpretacja tych odpowiedzi może być wyłącznie Twoja:-).
Wiesz, odpowiedź jest o wiele bardziej trywialna. Mogliśmy pójść na
seans w jednym konkretnym kinie na określoną godzinę, żeby się zmieścić
w czasie. Ten film wpasował się idealnie, a że Merylkę uwielbiam, więc
nie było wątpliwości.
> O filmie tym czytałem- nie zachęcił mnie (może taki jest męski odbiór
> filmu- pisałaś, że panowie milczeli).
No nie wiem, mój mąż się śmiał i nawet mu się film spodobał, choć
początkowo nie był zbyt zadowolony, że nie padło na "007". ;)
> Możliwe. No i miejsca, w których ja, stary kinoman, zawsze czułem się
> nieswojo kołchozy kinowe typu IMAX, Cinema City czy Multikino.
> Oczywiście- każdy ma swój typ. Znam ludzi, którzy wręcz tę atmosferę
> uwielbiają. My z małżowinką wolimy jednak np kino "Charlie" w Łodzi:
> małe, kameralne, przytulne.
We Wrocku nie ma już takich kin. A nawet jeśli jeszcze jakieś się
uchowało, to pewnie grają 2 seansy przez cały weekend.
Ewa
|