Data: 2005-05-16 12:30:00
Temat: Re: Małżonek <-> Rodzice
Od: Stranger <n...@N...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Duch napisał(a):
> Wyglada na to ze zona jest ciagle urazona...
> Odgrzewa kotlet zeby doprowadzic do owartego starcia.
No tak to wygląda. Ale mniejsza o powód. Nie widzę szans tego zmienić.
> Troche mi tu cos nie gra: jesli zona byla nie mile widziana, to
> musialo dojsc do wojny, bo Ty musiales sie opowiedziec za nią,
> argumentujac rodzicom zeby nie obrazali dziwczyny
> (niewazne na razie kto mam racje).
> Wtedy musialo dojsc do wojny. To jak to jest ze teraz sie jednak
> kontaktujecie? Jesli nie bylo przeprosin i serdecznego pogodzenia sie
> (bylo?) to znaczy ze konflikt trwa i zona go kontunuuje.
> A jesli nie bylo wojny to jak tolerowales zarzuty na zone?
Otóż to wojny nigdy nie doszło. Ja nie mieszkałem już z nimi gdy
poznałem swoją obecną żonę. Oświadczyłem im tylko, że zakładam rodzinę,
czy im się to podoba czy nie. Po tym fakcie, stwierdzili że dalsza walka
nie ma sensu i próbowali się pogodzić ze stanem rzeczy. Przeprosin nigdy
oficjalnych nie było, bo nikt się do niczego twarzą w twarz nie
przyznawał. Zresztą niechęć moich rodziców nigdy nie przybrała formy
słownego apelu do mojej wówczas narzeczonej o to by się odczepiła.
Zawsze była tylko wyrażana w rozmowach ze mną. Oficjalnie nikt nigdy jej
nie potepił. Tyle, że to dziś nie ma już żadnego znaczenia. Stało się i
koniec. Od tamtej pory moje kontakty z rodziną są sporadyczne i
kurtuazyjne, choć wiem że oni tak jak ja boleją nad takim stanem.
> Czy jest troche uzasadnione to ze zona byla niemile widziana?
Z mojego punktu widzenia nie.
--
pzd
Stranger
|