Data: 2003-04-18 14:39:05
Temat: Re: Mam doła:-((
Od: "Thalia" <t...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
MOLNARka wrote:
> Nie pytałam o dzieci a o nią.
> Teoretycznie możnaby je z kimś zostawić ...
No to juz byloby przegiecie na calej linii (imho oczywiscie).
Nie rozumiem, jak mozna byloby zostawić komus chore dzieci po to, by pojechac
na pogrzeb.
> Ja też rozumiem ... jak się ma doła to każdy powód urasta do
> rozmiarów słonia :-)
Ja to widze w odrotnej kolejnosci - ma dola, bo ma powazny (wg niej) powod ku
temu.
> A mi sie wydaje, ze to jest ważne, że ktoś się ze zmarłym
> żegna na pogrzebie. To taki ostatni gest, który może zrobić.
Zatem w tym przypadku nigdy nie dojdziemy do porozumienia, bo dla mnie nie
jest wazne miejsce pozegnania, tylko sam jego fakt. Mowimy wszak o pozeganiu
z dusza zmarlego, a nie o pozegnaniu z jego cialem (no chyba, ze wlasnie o to
Ci chodzi).
> Poza tym takie rzeczy robi się dla siebie (i przez pamięć dla zmarłego) a
> nie dla rodziny.
Dla siebie? Nie do konca Cie rozumiem.
> Nie znamy relacji pomiędzy zmarłym a mężem Doruni - więc tak
> naprawdę nie wiemy czy to symbol czy ważna rzecz dla niego.
Tak, tu masz racje.
> Ja patrząc oczywiście ze swojego punktu widzenia nie
> wyobrażam sobie, żeby na jakiś pogrzeb nie pojechac bo
> jestem z tymi ludzmi związana.
Dlatego pisalam, ze w przypadku nablizszej rodziny w ogole nie ma o czym
mowic.
Ale maz Doruni to siostrzeniec zmarlego i z tego, co pisala Dorunia, to
raczej mieli luzne kontakty.
[oczywiscie mozemy sobie jeszcze podyskutowac, czym dla kogo jest najblizsza
rodzina]
> Dzieci nie są umierające a mąż nie wyjeżdza na całe święta
> ... nie dramatyzuj.
Nie dramatyzuje. Zrozumialam, ze jedzie tam na takze na niedziele (skoro
pogrzeb w sobote, to rozumiem, ze nie bedzie tego samego dnia gnal z
powrotem, ale moge sie mylic).
Co do umierajacych dzieci - nie wazne, czy umierajace czy nie. Wazne, ze sa
chore, co w przypadku maluchow zawsze jest meczace dla rodzicow. Marudzenie,
placz, dodatkowe wymagania itp. to naprawde nie jest czyms, co nastraja
pogodnie.
> Jest to rodzina męża - on musi jechać.
W tym sek, ze (imho oczywiscie) wcale nie musi. Naprawde. Ale moze ja
faktycznie jestem nie z tej planety, skoro tak do tego podchodze.
> Mogłaby oczywiście postawić sprawę na ostrzu noża i nie
> zgodzić się na wyjazd męża ... ale czy to byłoby poważne ?
Oczywiscie, ze nie. Dlatego jedyne, co jej pozostalo to wyzalenie sie tutaj.
>> Imho_musi_jechac najblizsza rodzina - rodzenstwo, dzieci, wnuki, zona
>> zmarlego.
> A wg. mnie muszą wszyscy, którzy zmarłego znali (ale to moje
> zdanie i zdaje sobie sprawę, że niezbyt popularne).
Nie wiem, czy niezbyt popularne. A moze wlasnie tak. Moze moje zdanie jest
nie tego ;-)
Ja na przyklad nie uwazam, ze pogrzeb to obowiazek dla wszystkich znajomych
zmarlego.
> Ważne jest też co _czuje_ dana osoba ... czy musi jechać,
> czy może sobie odpuścić, czy robi to dla rodziny itd.
Tak, tu tez masz racje. Nie wiemy, jakie podjescie do tego wyjazdu mial maz
Doruni.
> Może dlatego, ze jest to _ostatnia_ rzecz, którą dla
> zmarłego możesz zrobić.
> Jest to w jakiś sposób wyrażenie szacunku.
O szacunku do zmarlego pisalam w poprzednim poscie.
Moim zdaniem sam fakt pojscia na pogrzeb nie ma z tym szacunkiem wiele
wspolnego.
> Wtedy będzie mi już chyba wszystko jedno ;-)
> Choć patrząc z punktu widzenia religii i życia po śmierci
> ... gdzieś tam duchem będę obecna i na pewno byłoby mi milej
> gdyby było więcej niż mniej osób.
Ale gdyby nie przyjechal Twoj siostrzeniec (zalozmy, ze go masz), poniewaz
musial zostac z zona i chorymi dziecimi w domu, to chyba nie mialabys do
niego zalu ;-)
>> Ale jechac tylko dlatego, ze tak
>> nakazuja konwenanse?
> A może serce tak dyktuje ?
Moze. Najlepiej niech Dorunia sama napisze.
Zastanawiam sie, jakbys zareagowala na nastepujacy post:
"Wiecie co, musze sie wyzalic. Moj tata zmarl kilka dni temu i jutro bedzie
pogrzeb, ktory przygotowalysmy razem z mama, moim mezem, pomogla tez moja
siostra. Wyslalismy powiadomienia do dalszej rodziny i okazuje sie, ze
bratanek mojego taty zadzwonil i powiedzial, ze niestety nie moze przyjechac
na pogrzeb, poniewaz ma jakies problemy rodzinne m.in. dwojke chorych dzieci
i nie za bardzo chce zostawiac w tej sytuacji zony sama. Jestem strasznie
rozzalona, bo nie rozumiem, jak mozna nie przyjechac na pogrzeb wlasnego
wujka tlumaczac sie choroba dzieci"
;-)) - oczywiscie potraktuj to z przymruzenem oka
Thalia
|