Data: 2001-03-22 18:49:03
Temat: Re: Milosc jest szukaniem samego siebie
Od: Joanna <r...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
in article 99d956$7mm$...@n...tpi.pl, cbnet at c...@w...pl=NOSPAM= wrote on
22-03-01 17:30:
>> Mam wrazenie, ze zaraz wylejemy dziecko z kapiela.
>> Owszem - straty, rozstania etc. sa potrzebne,
>> zeby dac miejsce czemus nowemu. Ale to nie oznacza,
>> ze strate trzeba przywitac z promiennym usmiechem.
>> Bo jednak trzeba ja przebolec.
>
> OK, w zupelnosci sie zgadzam z tym pogladem. :)
> Zreszta nie ma mozliwosci przed tym 'przeboleniem' uciec.
O nie - mozna. Wielu probuje: klin klinem, albo
maska cynika. Czasami mozna w nia samemu uwierzy
i zdusic przykre emocje.
Chociaz masz racje - tak czy inaczej wyjda.
>
>> Do konca. Inaczej nie przyjdzie nic nowego,
>> tylko to samo w innym przebraniu.
>
> Wez jednak pod uwage ze im bardziej 'zawala sie' kolejne
> szanse, tym coraz bardziej uzasadnione podejrzenie
> ze jest sie 'do niczego', a o szczera refleksje mimo to czesto
> ciezko.
> Na koncu tej drogi dochodzi sie do przekonania ze z nami
> OK, zas dookola _wszyscy_ sa 'be'.
>
> I co wtedy?
> Czy rozwiazaniem jest wzmacnianie 'milosci wlasnej'?
>
> Czarek
>
IMO - wlasnie tak. Ale bez pychy. Bez tego "wszyscy sa BE".
A po drugie: szanse na co? Na zwiazek bezkonflikowy i na wiecznosc?
Jest zawsze "az nas smierc nie rozlaczy" - ta smmierc dotyczy "nas". Czasami
"my" umiera po prostu zanim ktokolwiek (on/ona) fizycznie umrze.
I niektorzy z tym trupem zyja na co dzien dalej.
Czy jestem cyniczna?
Pozdr.
Joanna
|