Data: 2008-08-05 21:46:08
Temat: Re: Mój syn?
Od: vonBraun <i...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
i...@g...pl wrote:
essage-ID:
<7...@e...go
oglegroups.com>
/.../
> Natomiast na pewno żadna z tych osób nie
> pomyśli nigdy o swoim dziecku w ten sposób:
> "Czasami już nie wytrzymuję i mówię do
> męża,aby (...),albo go oddać."
Jeśli nie czytałaś - warto zerknąć:
http://wyborcza.pl/1,76842,5483843,Wybor_Julii.html
plus komentarze pod artykułem.
> Co to znaczy "oddać"? - to są słowa
> wypowiedziane przez matkę?
To są słowa, które zdarzało mi się słyszeć i
nie zawsze uważałem, że trzeba zaczynać od
poddania ich moralnej ocenie. Równie dobrze
mogą być sygnałem potencjalnej zdolności
do bycia szczerym wobec siebie, szansy uzyskania
dobrego kontaktu z własnymi emocjami, co może
ułatwiać pracę z taką osobą. Zakłamanie
komplikuje sprawę znacznie bardziej.
> Jeśli ta osoba istnieje i opisany problem
> jest prawdziwy, to wg mnie należy leczyć i
> dziecko, i matkę.
Po paru latach wychowywania dziecka z
poważnym deficytem jest to w istocie logiczne
wyjście - jednak lepiej powiedzieć "rodziców"
(o ile jeszcze są we dwoje) niż "matkę".
> I niewątpliwie źródłem problemu jest ona
> sama.
Jednak przerobiłbym to tak: nie jest "sama"
źródłem problemów, lecz jest dopiero w
interakcji z problemem na który nie jest
jeszcze przygotowana.
> Jednakże ja taką matkę między (złe) bajki
> wkładam.
Mam wrażenie, że w komentarzach pod
artykułem, nie wszyscy koncentrowali się na
swojej ocenie upadłości moralnej opisanej tam
matki. Część to osoby które zetknęły się z
podobnymi problemami.
pozdrawiam
vonBraun
|