Data: 2004-05-29 08:33:45
Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "Natek" <n...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
redart w news:c96mb3$mi0$1@news.onet.pl:
> Użytkownik "Pyzol" <n...@s...ca> napisał w wiadomości
> news:2hn6ihFeb1s4U1@uni-berlin.de...
> > Ale - czyz trzeba az czytac ksiazke, aby wiedziec, ze slodycze sa
> > niezdrowe?????
> Dobre pytanie ! Dziwne, nie ? Mój ojciec jest z wykształcenia
> biochemik, mama też kierunki przyrodnicze. No i u mnie w domu się po
> prostu na pewne rzeczy zwracało uwagę. I to było oczywiste. I byłem
> święcie przekonany, że to oczywiste.
> A tu masz ... Trafiam po prostu na beton...
> Ufff... Znowu się rozpisałem. Mówię wam - frontów jest dziesięć, nie
> jeden.
>
> Dlatego też, zrozumcie, kiedy się rozpalam do czerwoności, kiedy mi
> ktoś mówi, że jestem głupi i jszcze mu się wydaje, że naprawdę mądrze
> gada. Normalnie szlag mnie trafia. To mój konik, niestety.
Posłuchaj A. - poczytałeś sobie, że jesteś głupi, ale zrozum
że ten epitet podsumowuje tylko Twoją postawę w sytuacji,
którą nam opisujesz. Naprawdę to wygląda, jakbyś popylał
przed siebie z zamkniętymi oczami - nie widząc, że pędzisz
w przepaść. Jak do Ciebie mówić, skoro nie słuchasz, bo
sam 'wiesz lepiej'?
Pomyśl: sam mówisz "frontów jest dziesięć" - a Ty chcesz
w tej sytuacji załatwiać sprawę mądrego odżywiania?
Naprawdę uważasz, że to jest w tej chwili ważne?
To jest ostatnia ze spraw, którymi powinieneś się teraz
zajmować. Może wydaje Ci się, że skoro znasz jedynie
słuszny model odżywiania, to wystarczy odpowiednie
wyjaśnionko dla żony i już.
A to nie jest tak oczywiste. Są różne podejścia do tematu
odżywiania dzieci. Wy macie poglądy rozbieżne, jednak
na coś powinniście się zdecydować, a nie szczypać
co chwilę o poszczególne 'dania'. Skoro to głównie żona
zajmuje się dzieckiem, bo Ty nie masz czasu, powinieneś
pozwolić jej decydować, a jeśli chcesz ją przekonywać,
to jedynie w formie jakiejś większej rozmowy bez udziału
małej. Jeśli Ci się nie uda, poddaj się - najgorsze
co możesz zrobić, to zwracać uwagę od czasu do czasu,
że niedobrze, nic w ten sposób nie osiągniesz oprócz
kolejnych burz.
Teraz parę słów nt tego nieszczęsnego odżywiania.
Nie chcę Cię przekonać, że nie masz racji, mówiąc
o wyeliminowaniu słodyczy, przypraw itd. - pewnie tak
by było dobrze, ale chcę Cię przekonać, że inaczej też
nie musi być źle, jeśli 'dawkowanie' jest rozsądne.
Może łatwiej by Ci było dbać o dietę córki, ustalając
z żoną zasady dotyczące ilości poszczególnych
'przysmaków' zamiast walki o radykalne ich
wyeliminowanie.
BTW widywałam dzieci, które mają w domu całkowity
szlaban na słodycze, a kiedy gdzieś 'w gościach'
czy w przedszkolu zostaną poczęstowane (za zgodą
rodziców lub bez - zależy czy są obecni) - wpychają
je w siebie jak małe dzikusy - czasem z widocznym
poczuciem winy. Zdaje się, że czasem taki zakaz skutkuje
tym, że dziecię, gdy już może samo decydować, rzuca się
ze zdwojonym apetytem na słodkości - ale nie wiem, czy
często tak się dzieje, być może nie.
Moim zdaniem można wprowadzić sensowne zasady
żywienia z udziałem słodyczy (mała ilość, dobra jakość
- np. czekolada lub lody zamiast cukierków). Dziecko,
które ma rozsądnie dawkowane słodycze, często traktuje
je spokojnie, bez tendencji do nadużywania.
Wiadomo też, że organizm dziecka potrzebuje i zużywa
sporo cukrów i tłuszczy, więc jeśli chodzi o realne
jego potrzeby, nie ma całkowitych przeciwwskazań, a za
całkowitym ograniczeniem przemawia chyba wyłącznie
kształtowanie 'prawidłowego' nawyku żywieniowego
- które jednak nie zawsze się udaje.
A teraz popatrz, jak wybiórczo chcesz stosować 'mądre'
zasady. Uważasz, że potrzebna jest dyscyplina w kwestii
słodyczy itd., ale twierdzisz też że nie jest potrzebna
dyscyplina dotycząca regularności posiłków - nie rozumiem
takiego podejścia.Jedna i druga sprawa wypływa z podobnych
przesłanek pt. "zdrowe odżywianie" - na jakiej podstawie
oceniasz konieczność wprowadzenia jednej a wyeliminowania
drugiej. Chyba tylko własnego widzimisię.
Akurat tak się składa, że macie dokładnie odmienne zdania
z żoną w tych dwóch punktach. Żaden z nich nie jest wart
codziennych przepychanek. Gdybyś przyjął model żony,
moglibyście pewnie w miarę spokojnie ustalić rozsądne
zasady dotyczące proporcji poszczególnych składników
diety, tak by dziecko odżywiało się dobrze.
Możesz też oczywiście walczyć o wprowadzenie 'Twoich'
zasad, ale zważywszy na dotychczasową skuteczność i na
towarzyszące okoliczności - sądzę że to walka z wiatrakami
i zapętlanie się w konflikcie.
* Natek
|