Data: 2004-05-30 12:30:01
Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"redart" <r...@w...op.to.pl> napisał w wiadomości
news:c98fvf$reh$1@news.onet.pl...
> > Czy przemknęła Ci na przykład przez głowę myśl, że pójdziesz kiedyś
> > dokładnie w ślady tatusia? Te wszystkie problemy, które masz teraz
> > z córką, żoną, teściami, rodzicami będą tycim drobiazgiem, niewartym
> > uwagi wobec "problemu", jaki zafundujesz samemu sobie i całej rodzinie.
> > Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.
>
> Oczywiście, że mi przemknęła. Nie raz i nie dwa. Ale widzisz, ja nie
> jestem moim ojcem :) Ani też nie jestem "na przekór" mojemu ojcu :).
> Mam swoje życie, inne ciało, inne emocje. Są bardzo konkretne
> "dowody" zewnętrzne tego faktu, ale nie będę wyliczał. I są też bardzo
> konkretne i głębokie zmiany/różnice wewnętrzne. Też nie będę wyliczał
> - po prostu mi zaufaj, że wiem, co mówię :). Ja sobie ufam.
Wierz mi - nie ufaj nikomu. ;-) A sobie przede wszystkim.
Niefortunnie użyłem sformułowania: "pójdziesz w ślady tatusia".
Nie chodzi mi o jego geny czy wpływ na Twoje wychowanie,
świadomie czy nieświadomie przejmowane wzorce, małpowanie
po ojcu czy robienie mu na złość. Zapomnijmy więc o nim. Chciałem
tutaj zasugerować nieśmiało, że być może - niechcący, nieświadomie
i bez "złych intencji" - powielisz losy milionów innych facetów, którym
życie narysowało się zygzakiem.
> Ważne jest to, że bardziej jestem tym, kim jestem teraz, a nie tym, kim
> będę lub byłem, lub byli moi rodzice.
Zgoda. Biorąc zatem pod uwagę wyłącznie Twoją "naturę"/konstrukcję
psychiczną/aktualną "dojrzałość" (przynajmniej tak, jak to z grubsza
oceniam, polegając w tym momencie bardziej na mojej głębokiej intuicji
niż rozległej wiedzy ;-)) widzę spore prawdopodobieństwo rozpadu
Twojego małżeństwa w dalszej, nieokreślonej przyszłości. Mniej więcej
70 - 80%. W razie czego nie miej do mnie pretensji że coś wykrakałem,
bo na Twoje losy nie ma praktycznie znaczenia to, co tutaj sobie przeczytasz.
A gdyby Twojej żonie lub Tobie umarło się zanim zdążycie się rozwieść
(choćbyście mieli jeszcze pożyć sto lat), to Ci wtedy powiem, że po
prostu mieliście szczęście, że nie doszło do tego nieszczęścia.
> Tak naprawdę to nie wiem, co będzie kiedyś. Zupełnie nie mam pojęcia,
> co by się mogło stać, gdybym doznał np. uszkodzenia mózgu, albo
> np. przysadki mózgowej czy innego ważnego gruczołu dokrewnego
> (przysadka jest gruczołem dokrewnym ?). Widziałem na własne oczy,
> co z rodziną robi zwykła astma u matki i napędzająca się spirala
> przyjmowanych leków - coraz silniejszych. A na końcu jakaś
> cyklofrenia czy cuś.
Myślisz, że chciałem postraszyć Cię jakimiś abstrakcyjnym zagrożeniem
w rodzaju sentencjonalnego: "wszyscy kiedyś poumieramy"? Nie mam
pojęcia, czy macie inklinacje do udaru mózgu ani astmy, ryzyko
wystąpienia tych mało sympatycznych schorzeń możesz sobie oszacować
na podstawie statystyk medycznych. W razie czego wal do teściowej.
Natomiast nie pytaj jej o prognozy dotyczące trwałości Twojego
małżeństwa. Tylko na tej grupie się tego dowiesz. ;-)
Przy okazji zapytam: jak się czujesz w roli gwiazdy na scenie PSP
(ewentualnie popularnego polityka, obrzucanego na wiecu jajami
i pomidorami)? No i życzę Wam (Twojej żonie i Tobie) stu lat życia,
nieustającego zdrowia i wszelkiej pomyślności. :-)
--
Sławek
|