Data: 2004-02-14 23:48:03
Temat: Re: Odp: Intensywność seksu a lęk przed ciążą
Od: "Spin" <h...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > Spin; <4...@n...onet.pl> :
> >
> > > być może jak w większości przypadków, przyczyna leży w domu rodzinnym;
> > > po prostu szwankowała "figura" ojca i wynikające stąd relacje; lub był
> > > izolowany albo się izolował;
> > > Lukrecji przeszło, ale nie jest to reguła; "paraliż seksualny", jak każda
> > > fobia, ma silne tendencje do utrwalania;
> >
> > Tu zahaczę, bo jestem cięty na "dom rodzinny". ;) Wytłumaczenie nie ma
> > znaczenia w rozwiązaniu problemu, chyba że chcesz bawić się w terapię
> > behawioralną [jak nazwiesz, tak nazwiesz - "kara" i "ból" zawsze
> > pojawiają się w tych terapiach - doprowadzić klienta na próg szaleństwa,
> > a później budować od nowa].
ssaki są nimetyczne < uczą się przez naśladowanie >, dotyczy to także
aparatu afektywnego i zespołów reakcyjnych;
dwukierunkowa relacja ojciec-córka jest piętnem kobiety na całe jej dorosłe
życie; w tym przypadku indeterminizm, pomimo obecnej popularności
<K.R.Popper>, nie ma zastosowania.
Flyer! wszyscy, niestety, jesteśmy okaleczeni i dźwigamy garby "domu
rodzinnego"; w przeciwnym razie, taka dyscyplina jak psych. terapeutyczna, a
być może i psychiatria, nie miały by uzasadnienia.
Ja się, Flyer, mogę założyć o dobrą wódkę, że jeżeli nie jest to stan
napadowy, to w przypadku bohaterki wątku, istnieje jasny defekt relacyjny!
> >
> > > Jeżeli jest tak, że stan lękowy nasila się wraz z obecnością partnera;
> > > a słabnie lub jest nieobecny jeżeli "obiekt" nie znajduje się w pobliżu,
to
> > > zaryzykowałbym "heroiczną" rezygnację z zajęć seksualnych przy
jednoczesnym
> > > zwiększeniu intensywności
> > > wspólnego przebywania;
> >
> > Czyli czysty behawioryzm. ;)
i co dalej?
> >
> > > Idąc za sugestią Flyera kobieta przede wszystkim potrzebuje "jaskini" dla
> > > potomstwa;
> > > bardzo często wspólne zamieszkanie, lub choćby odległa
perspektywa "pokoju
> z
> > > kuchnią"
> > > rozładowuje takie stany.
> >
> > Dziecko "wprost" wyłączył bym z rozważań. Dziecko to element "wspólnoty"
> > - czyli kobieta decyduje się na dziecko, kiedy ma pewność swoje pozycji
> > we wspólnocie i chce ją rozszerzyć [ekspansja?] poprzez dziecko.
Nie bardzo.
była sobie taka pacjentka, która "bała się seksu"; miała swoje lata i wysoką
pozycję społeczną <ona prawnik, on prawnik, willa>; podczas stanu wojennego
jej ojciec sfiksował; przykuty do łóżka w pokoju z zasłoniętymi kotarami;
pracowała matka, a ojciec leżał;
bez komentarza.
A poza tym, chcesz odłączyć wagony od lokomotywy i dojechać do Warszawy;
no chyba, że na piechotę.
Nie można odłączyć seksu od ciąży i ciąży od dziecka; Flyer, uprawiając seks
jaki można mieć "horyzont oczekiwań", że co, że przyjdzie listonosz albo, że
węgiel przywiozą.
> > Mieszkanie samo w sobie jest elementem zapewnienia
> > bezpieczeństwa/jaskini, ale dochodzi tu mnóstwo różnych dodatkowcy
> > elementów, które wprost i racjonalnie nie świadczą o bezpieczeństwie [w
> > tym wypadku to kwestia bezpieczeństwia psychicznego, a nie
> > obiektywnego]. Tudzież problem, który zgrubnie [bo nie odpowiada w 100%
> > poprawnemu nazewnictwu] nazwę kwestią egocentryczności i progu
> > akceptowalnego bezpieczeństwa - przykładowo Mary [z wątku]
> > prawdopodobnie nigdy nie zdecyduje się na dziecko, bo nigdy nie zostaną
> > osiągnięte jej "racjonalne" warunki brzegowe - no chyba, że będzie
> > chciała stworzyć "wspólnotę" [bezpieczeństwa] w sytuacji, kiedy warunki
> > zewnętrzne staną się zbyt "agresywne"/"nieracjonalne" dla jej istoty
> > [przyczyna przyrostu naturalnego w sytuacjach zagrożenia zewnętrznego i
> > niepewności].
warunki brzegowe warunkami brzegowymi, a to jest tak:
była sobie panienka, która w imię dobrego samopoczucia i "bezpieczeństwa"
stosowała wszelkie możliwe antykoncepcje ze "skrobankami" włącznie i chodziła
po gabinetach ginekologicznych;
minęło 10 lat i okazało się, że nie może mieć dzieci... i dramat i łzy;
i chodziła po gabinetach żeby mieć dzieci... i wreszczie adoptowała;
paranoja, Flyer, paranoja!
> >
> > > a poza tym ciąża nie jest karą, a dziecko wyrokiem śmierci.....
> >
> > W obecnych czasach i racjonalnie - często karą bywa.
mam nadzieję, że nie rostopiłeś się w hedonistycznej wizji świata;
czasy są zawsze takie same, czy to schyłkowa cywilizacja chaldejska, grecka
czy rzymska...
dzieci są "karą" w społeczeństwach nadkonsumpcyjnych /patrz: Seneka/,
w społecznościach biednych <bieda nie równa się patologia>, bywają darem.
A poza tym, lęk przed seksem bierze się z iluzji osiągnięcia pozycji
społecznej, dla której to dzieci mają być przeszkodą.
> >
> > Flyer
> /.../ w oczekiwaniu na odpowiedź
spin
> No, Flyer...
> interesujące;
> myślę, że jeszcze porozmawiamy.
>
> spin
>
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|