Data: 2003-04-02 07:58:30
Temat: Re: Odp: [wyzalam sie] Rece opadaja :((
Od: "Dunia " <d...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ewa <e...@w...pl> napisał(a):
> Chce robic po
> > swojemu, jak chce i kiedy uwazam, w koncu to ja biore odpowiedzialnosc za
> > swoja przyszlosc.
> >
> > Czasem az mi sie odechciewa dzwonic albo jechac do domu.
> >
> > Na szczescie odleglosc 1000 km ogranicza 'trucie'. Ale nie do konca.
>
> Ale i tak wyjdzie na ich. Po latach stwierdzisz, że to oni mieli
> rację, ale będzie już za późno i będziesz żałować, że jesteś sama, że nie
> masz dziecka, albo że dzieciak ma starych rodziców i że nie może z Tobą
> znaleźć współnego języka.
Nie wydaje mi sie, ze porozumienie z dziecmi zalezy bezposrednio od wieku
rodzicow... Moi rodzice byli grubo po trzydziestce, kiedy sie urodzilam: z
mama mam kontakt bardzo dobry, a z ojcem - jak pisalam... z kolei w mojej
rodzinie jest kobieta, ktora urodzila dziecko w wieku 20 lat, a jej kontakty z
dziecmi - pozal sie Boze...
> Zobaczysz. Mówię Ci to na podstawie własnych
> doświadczeń oraz licznych znajomych, którzy mówią teraz, że gdyby mieli
> kiedyś dzisiejszy rozum, inaczej zorganizowaliby sobie życie. Nie wiem, jak
> to się dzieje, ale rodzice mają jakiś prawidłowy instynkt, który wskazuje
> właściwy kierunek.
>
To nie o moim ojcu. Obserwujac jak na jego 'dobrych radach' wyszlo moje
starsze przyrodnie rodzenstwo, stwierdzam, ze wiem, co robie. Wybral im zawod
(nietrafione), tak dlugo obrzydzal im malzonkow, az sie OBOJE z nimi rozstali,
itp. itd. Wyladowali OBOJE wyjatkowo kiepsko, ale pozwolcie, ze sie nie bede
wglebiac w te szczegoly rodzinne. IMO - poniewaz nie umieli sie sprzeciwic
woli ojca, np. brat marzyl o 'samochodowce', a ojciec wybral dla niego
technikum mechaniczne, ktore go kompletnie nie interesowalo (bo moj syn musi
miec mature, a nie zawodowke). To samo z zona - 'ja sobie wymarzylem cos
lepszego dla ciebie'.
Ja sie nie poddawalam jego zachciankom - przyznaje, jako nastolatka
ustepowalam czasem w pewnych sprawach, na ktorych mi nie bardzo zalezalo, ale
nie w sprawach zasadniczych (wybor sredniej szkoly, studiow, pracy, TZ)
Jesli nawet uznam, ze poplenilam jakis blad, to bedzie to tylko moj i
wylacznie moj blad i sama bede sobie winna.
Zupelnie inaczej przyjmuje rady mojej mamy - dlaczego ? Bo wiem, ze ona mnie
zna i swoje sugestie opiera na tym, co wie o moim charakterze, usposobieniu
etc. Przyznam, ze wielokrotnie wykorzystywalam jej rady - z powodzeniem.
Ojciec nie ma pojecia o mnie, nie wie, co lubie jesc, jaki mam kolor oczu,
czym sie interesuje, jak reaguje w roznych sytuacjach. Jego rady opieraja sie
jedynie na tym, co on by chcial, co on 'sobie wymarzyl', co jego zdaniem
podniesie jego wlasny prestiz w rodzinie.
Z rownym powodzeniem moglby mi radzic sasiad albo pani ze sklepu.
Moja mama ma zdanie czesto rozne od mojego, rozmawiamy o tym czasem.
Kiedy poruszylam temat dziecka (sama sie waham, teraz czy troche pozniej i
potrzebuje rozmowy na ten temat z kims zyczliwym), moja mama powiedziala:
'Fajnie bylo by miec wnuka, ale widze, ze ty nie czujesz sie do konca pewna, a
na ta pewnosc lepiej poczekac.'
I takie podejscie rodzicow wydaje mi sie OK: oczywiscie, ze maja prawo miec na
moj temat inne zdanie od mojego, nawet chetnie go wyslucham, ale nie w formie
pretensji i roszczen wobec mnie.
Tak jak napisalam, staralam sie wiele lat podejsc do sprawy po dobroci (mam
taki charakter, ze nie lubie 'przechodzic na noze' i z wiekszoscia moich
bliskich to jest wykonalne), ale - jak sugerowal mi juz TZ oraz Wy - w pewnym
momencie trzeba powiedziec 'BO NIE' i niech sie dzieje, co chce.
Dunia
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|