Data: 2004-07-29 20:19:58
Temat: Re: Poprzedni partnerzy
Od: "Specyjal" <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"kolorowa" <v...@a...pl> wrote in message
news:ce7qgp$k1l$1@news.onet.pl...
>
> Pomóc można. Rzecz w tym, że nikt nie wie, jaka pomoc rzeczywiście
pomoże.
> Ktoś, kto cierpi szuka najszybszego i najprostszego sposobu. W
przypadku gdy
> powodem cierpienia jest zazdrość o partnera, osoba zazdrosna
upatruje
> przyczyny w samym partnerze, w jego zachowaniu, ponieważ odczuwa tę
zazdrość
> wyłącznie w związku z jego osobą. Dlatego z punktu widzenia osoby
zazdrosnej
> najszybszym, najprostszym - najbardziej oczywistym rozwiązaniem
będzie to,
> że partner będzie się zachowywać w taki sposób, żeby ona tej
zazdrości nie
> czuła. Czy to faktycznie będzie pomoc?
np. przedstawienie partnerowi osob z którą się połówka spotyka
może ulżyć w cierpieniu a z reguły niewiele kosztuje. Nie musi
oznaczać podporządkowania się partnerowi. Zresztą kurcze, każdy
związek polega na różnych współzaleznościach. Jeśłi lubię słuchac
muzyki o 0'00h bez słuchawek a partner wtedy spi to podporządkowuję
się jego "wygodnictwu".
A może pomocą będzie właśnie to, co
> robiła Hanka - czyli, jak ktoś się wyraził, olanie tej zazdrości?
NIe, bo to raczej olanie uczuć.
Zazdrość to też chęć posiadania względów partnera. Odwróćmy w takim
razie sytuację, przychodzi kobieta do domu i czego chce? Ano względów
partnera a skoro tego chce tzn., że chce w jakiś sposób spowodować w
partnerze działanie zgodne z jej wolą. Czyli że partner powinien
poczuć się ubezwłasnowolniony i na żądanie pieszczot powiedzieć NIE -
"mogę robić co chcę przecież i tak cie kocham" :).
Osoba
> zazdrosna ma wtedy do wyboru: zaufać i przestać się dręczyć, dręczyć
się
> dalej albo zmienić partnera na takiego, który pozwoli się
podporządkować
> zazdrości. Może ta konfrontacja jest dobrą pomocą?
Czyli wyrachować uczucia.
> Decyzja, czy i w jaki sposób pomagać, należy do tego, kto tej pomocy
miałby
> udzielać. Tym bardziej, że ludziom, którzy są w związku, zależy na
sobie
> nawzajem, a pomagając partnerowi pomaga się równocześnie sobie.
OK. to sprawa definicji czy pomagamy sobie czy temu innemu (zdaje się,
że dyskutowaliśmy o tym)
> > Szacunek dla alkoholika oznacza m.in. nie wsytawianie go na próbę
np.
> > pokazując otwarte piwo. Podobnie szacunek dla uczuć zazdrośnika
nie
> > będzie wsytawianiem go na próbę.
>
> Wystawianiem zazdrośnika na próbę byłoby celowe umawianie się na
spotkania
> po to, żeby wywołać zazdrość.
ALe przecież jak przyjdzie do mnie znajomy alkoholik to nie bedę mu
machał kieliszkiem pod nosem i częstował (sam powinien umieć
zrezygnować) ale nawet czasem poczekam jakiś czas żeby nie pić na jego
oczach. Co innego gdyby alkoholik zakazywał mi picia w ogóle i
chodzenia do monopolowego.
Tak samo z zazdrością. Wystawianie na próbę to nieliczenie się z
cudzymi uczuciami to często brak wyjaśnienia, chociaż nie trzeba się
zawsze tłumaczyć.
A tu chodzi o to, żeby móc normalnie żyć.
> Owszem można przy alkoholiku nie pić, przy cukrzyku nie jeść
słodyczy, przy
> zawałowcu chodzić na palcach. Ale IMO nie w tym rzecz. Nie w tym
rzecz, żeby
> cierpienie czynić istotą życia.
Chodzi o to żeby czasem przy tym cukrzyku nie nęcić
słodyczami -zwłąszcza jeśli samemu wybrało się związek z nim.
> A jak już jesteśmy przy alkoholikach: oni leczą się sami - wtedy,
kiedy
> dobrze poczują, że mają już dość.
Tyle, że zazdrośnik nie musi być nałogowcem, więcej zazdrość bywa
oznaką realnej oceny sytuacji.
> > Generalnie w całej sprwie chodzi o znalezienie granic miedzy
pomocą "w
> > zazdrości" a włąsnym dobrem.
>
> IMO nie ma tej granicy.
Jak to?
|