Data: 2003-03-19 09:17:00
Temat: Re: Pornografia
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "puchaty" <
> Nie chodzi mi o "poziom" miłości. Chodzi mi o fakt jej istnienia bądź nie.
> I dla mnie to nie jest takie proste znaleść w sobie miłość (szczerą i
> bezwarunkową) do siebie.
> A kiedy ona się już pojawia (tą są niestety tylko chwile) to nie ma jej
> "bardziej niż" bądź "mniej niż". Ona po prostu jest do siebie i do
> wszystkich.
> Innymi słowy IMO drogą do miłości jest całkowita samoakceptacja.
No właśnie to nie takie proste bo nie zauważasz problemu który zasygnalizowała
Ewa Ressel. Mnie osobiście nie brakuje samoakceptacji i miłości własnej,
istnieje
razem z moim całokształtem, nie pojawia się na chwilę. I płynie sobie jako
osobne niż inne miłości źródło. Zaznaczenie "bardziej niż" i "mniej niż" jest
dla mnie
niezwykle istotną kwestią i bardzo jasno zarysowaną. Kiedyś żywiłam do kogoś
uczucie,
ale wiedziałam że bardziej kocham siebie niż ją. I mówiłam wtedy że to NIE jest
miłość,
właśnie z mojej definicji miłości, bo kochałam siebie bardziej, byłam dla siebie
w tym związku ważniejsza. To etapami się zmieniało, o miłości wewnętrznie
mogłam sobie powiedzieć dopiero kiedy to przeszło w "bardziej niż".
Tak jak z przyszłym mężem, początkowo póki moje uczucie dotyczyło bardziej
mnie niż jego byla to dla mnie radosna zabawa, zakochanie. W miłość
przeszło po "bardziej niż". Dzieci kocha się "bardziej niż" na ogół ot tak, z
nikąd.
Tylko dlatego że kocham małą bardziej mogę wstawać od 30 miesięcy nieskonczoną
ilość razy w nocy, mogłam ją urodzić w bólach bez urazy, czuwać na stołku w
szpitalu itd.
--
Pozdrawiam
Asia
|