Data: 2006-07-03 21:03:40
Temat: Re: Problem dyskryminacji osób niepełnosprawnych na rynku pracy . dyrektywy Unii Europejskiej
Od: "Adam Pietrasiewicz" <a...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
W poniedziałek 03-lipca-2006 o godzinie 21:55:32 Piotr \Gerard\ Machej
napisał/a
>
>Adam Pietrasiewicz napisał(a):
>> Problem polega na tym, że jak się chce doszukiwać dyskryminacji, to
>> się ją znajdzie. Jak się uprzeć, to można doprowadzić do sytuacji, w
>> której wszyscy ludzie z otoczenia inwalidy będą mu niechetni.
>Wiesz, to działa też w drugą stronę - jak się nie chce widzieć
>dyskryminacji, to się nie zobaczy nawet, jak ta wyskoczy z krzaków
>i kopnie w zadek.
> Po prostu momentami odczuwam, jakbyś nie widział
>wiele dalej niż poza swoją sytuację i do całego świata przykładał
>swoją miarę. Bo to wygląda tak - Ty nie byłeś dyskryminowany, to
>znaczy, że dyskryminacji nie ma i inni tylko wymyślają. Tobie się
>udało odbić od dna, to znaczy, że każdy powinien móc to zrobić
>i nie ma prawa być w gorszej sytuacji, a jak jest, to znaczy, że
>wymyśla i się leni. Takie mam odczucie po Twoich postach.
Problem polega jednak na tym, że ja sobie w zyciu jakoś radzę. Czyli
być może gruboskórność pomaga.
Mówienie mi, ze widzę tylko koniec swojego nosa jest równie słuszne co
stwierdzenie, że ci, którzy narzekają widzą jedynie czubek swojego
nosa. Ogólnie, jak mi się wydaje, lepiej jest być zadowolonym ze
swojego życia, niż niezadowolonym.
Ja jestem zadowolony z życia.
Czyli być może warto sprawdzić co mam do powiedzenia na temat tego,
jak MOŻNA żyć będąc kaleką i lepiej jest słuchać mnie niż kogoś, kto
wciąż narzeka.
Moja sytuacja nie jest jakoś wyjątkowa ani specjalna. Jestem dotknięty
kalectwem, które doprowadziło mnie do sytuacji, w której bez czyjejś
pomocy nie mogę wyjść z domu. Nie urodziłem się miliarderem, nie
miałem wróżki, która by załatwiła wszystko za mnie. Zwyczajnie
zapieprzałem ile się da i jakoś okazało się, że można. Dziś zbieram
tego owoce. Smaczne. Być może widzę czubek własnego nosa tylko - nie
będę zaprzeczał. Ale patrzenie na ten właśnie czubek nosa pozwala
zauważyć, że nawet będąc kaleką można być szczęśliwym człowiekiem. Bo
do szczęścia w życiu nie są koniecznie potrzebne zdrowe ręce i nogi.
Ja wiem, że takie myślenie i mówienie tego przeszkadza. Bardzo
przeszkadza szczególnie osobom, które właściwie jedynie potrafią
narzekać. Jednak prawda jest taka, że MOŻNA.
Odsetek osób, które NAPRAWDĘ nie mogą sobie w życiu poradzić jest
znikomy. Reszta, to są osoby, którym WYDAJE SIĘ że sobie nie mogą
poradzić. Wmawiają to sobie i zawsze potrafią uzasadnić dlaczego nie
mogą.
Mnie tacy doprowadzają do wściekłości.
>> Ja się jedynie zastanawiam jak to jest, że ta dyskryminacja jest jakoś
>> taka... selektywna. Jednego dyskryminuja, a drugiego nie...
>Więc pewnie się też zastanawiasz, czemu te gwałty takie selektywne...
>Czemu morderstwa są takie selektywne. Czemu pobicia są takie selektywne.
>Czemu wszystko inne jest selektywne. Bo przecież jednego trafia,
>a innego nie. Czy coś z tego wynika, że akurat Ty nie byłeś
>dyskryminowany, a inni byli? Czy to znaczy, że dyskryminacji nie ma?
Oczywiście, może być.
Ale jakoś, jak się przyjrzeć z bliska sprawom, to za każdym razem
zaczyna to wszystko wyglądać nieco inaczej, niż na pierwszy rzut oka.
Przynajmniej zawsze tak dotychczas było.
A gdy równolegle widzę wciąż wokół siebie inwalidów, którzy robią co
mogą, by kalekami ŻYCIOWYMI pozostać, choć czasem podaje im się na
tacy rozwiązanie ich problemów, to jak słyszę o dyskryminacji, to mnie
szlag trafia.
A jak widzę, że to, co głównie ludzi interesuje, to renta, a nie
miejsce, w którym mogliby poprawić swoją wiedzę tak, by łatwiej
znaleźć robotę, to tym bardziej nabieram przekonania, że niektórym
bardzo wygodnie jest być kaleką.
Jest to skądinąd dość powszechna postawa... Biorę udział w projekcie
poświęconym pomocy ludziom mieszkającym w slumsach w Warszawie (a
jakże! takie też mamy w stolicy!). Poziom zepsucia tych ludzi jest tak
wielki, że są oni już przekonani, że wszystko im się należy. Jedzenie
i ubrania dostają z okolicznych hipermarketów, które robią dla nich
zbiórki, dzieci są za darmo dowożone do szkoły, które to szkoły robią
zbiórki na książki i zeszyty i koniec końców powstają niepełnosprawni
socjalnie ludzie, którzy tak jak wielu nioepełnosprawnych fizycznie są
z jednej strony przekonani, że są nic nie warci, a z drugiej, że
wszystko im się należy. Ci ludzie też są przekonani o tym, że ich
wszyscy dyskryminują. Strasznie jest trudno z tym walczyć.
--
Pozdrawiam
Adam Pietrasiewicz
Ogarnęła Cię lekka paranoja? Ktoś Ci do listów zagląda?
http://www.paranoik.w.pl
|