Data: 2002-10-07 15:34:50
Temat: Re: Prostytucja - charakter czy zawod
Od: Amnesiac <amnesiac_wawa@_zero_spamu_gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Mon, 7 Oct 2002 09:32:52 +0200, "tren R" <t...@2...achtung.pl>
wrote:
>w takim razie przeciwstawiajac antyteze - czy taka wiedze posiada lud
>ergo jego reprezentanci? czy lud aby sie dogadac nie musi chadzac na
>kompromisy?
>czy kompromisy sa dopuszczalne w kwestiach moralnych?
Doszliśmy tutaj do kwestii fundamentalnej: czym w ogóle jest etyka.
Wiele mówi już sama etymologia słowa "etyka". W jęz. greckim
'ethikos' = zwyczajowy, 'ethos' = zwyczaj. Można więc zdefiniować
"etykę" - jako ogół norm uznawanych w danej społeczności. Etyka jest
więc nierozerwalnie związana z konkretną wspólnotą osób. Jakakolwiek
byłaby forma artykulacji tych norm, przesądzająca będzie zawsze zgoda
określonej społeczności. Możesz tę społeczność nazwać ludem. Jedyne,
co mogą zrobić "fachowcy" od etyki, to wyartykułować zakodowane w
świadomości społecznej przeświadczenia. Akceptacja tych artykulacji i
tak jednak bedzie należała do społeczności.
Teraz krótko o tych kompromisach. Otóż lud nie musi się "dogadywać" w
kwestiach etycznych. Takie postrzeganie tego zagadnienia zakłada
atomistyczną wizję społeczeństwa (jest ona MZ całkowitym
nieporozumieniem). Że to niby "jednostki" negocjują ze sobą zasady
etyczne. To nie tak. Uczestnicy życia społecznego faktycznie wspólnie
odkrywają znaczenia pojęć moralnych, zakodowanych w ich codziennych
praktykach. Etykę można porównać do języka. Ten ostatni również tworzy
się w wyniku relacji interpersonalnych. Jest w 100 proc. konstruktem
społecznym, ale jego tworzenie nie odbywa się przecież na zasadzie
kompromisów.
>jak to po co? wlasnie dlatego, aby zasady byly jasne i dostepne dla
>wszystkich.
To jest oświeceniowy przesąd. Artykulacja zasad etycznych może być
bardzo rozmaita. Normy tego typu mogą być zawarte w literaturze,
pamięci historycznej, tradycji itd. Kodyfikacja zasad ma tę wadę, że
nie uwzględnia dynamiki norm etycznych. Każde społeczeństwo zmienia
się w czasie, a w konsekwencji wartości, które uznaje ono za istotne.
>czy nie taka jest tez cecha dekalogu?
Dekalog jest w gruncie rzeczy treściowo pusty. Rozstrzygająca jest
interpretacja przykazań, a ta zmienia się w czasie.
>wychodzisz z zalozenia ze praw
>moralnych
>nie nalezy kodyfikowac, ja zas ze nalezy. i tu chyba nastapi koniec watku
>;-))
:-))
>(zmierzam ku końcowi bo czas zanudzenia grupy naszymi trelami dawno juz
>chyba minal:-))
Myslisz, że ktoś to czyta poza nami?
>wlasnie tu moim zdaniem lezy problem - powierzchownosc.
>jesli wiara jest gleboka, nie ma problemow lezacych na lini
>wiara-wolnosc. nie chce agitowac, ale dla mnie gleboka wiara = wolnosc.
>dodam ze nie jestem katolikiem.
>a przynajmniej nie mam prawa tak o sobie powiedziec - nie spelniam wielu
>warunków ;-)
>a moze i chcialbym. ale to tak na marginesie, ktory potrzebny byl w pewnym
>celu ;-)
Ciekawe w jakim ;-))
>> BTW właśnie konflikty między
>> wyznawanymi wartościami są siłą napędową zmian postaw.
>czy brak wartosci = wartosc?
Nie. Z czego to wywnioskowałeś?
>o nie misiu. gdyby tylko doszukano sie uchybien prawnych, lechu nie moglby
>funkcjonowac poza prawem. co innego slynna falandyzacja, co zreszta IMHO
Niestety pudło. Trybunał Konstytucyjny orzekł niezgodność z
konstytucją decyzji LW. I co? I nic.
>co do markiewicza - nie wiem o czym mowisz dokladnie, poniewaz
>organem powolujacym markiewicza byw naonczas prezydent - wiec
>kto mialby go odwolac? sprecyzuj zarzut.
Otóż właśnie. Zasada kadencyjności ma tę specyficzną cechę, że
powołanego na dane stanowisko nie_można odwołać przed upływem kadencji
(z wyjątkiem okoliczności przewidzianych prawem, zresztą nawet wówczas
zwykle inny organ odwołuje). Chodzi o zapewnienie politycznej
niezależności pewnych stanowisk w państwie (np. prezes NIK, RPO,
członkowie KRRTV właśnie). Tę zasadę LW złamał. Jednak przede
wszystkim złamał prawo, dając tym samym niechlubny przykład innym :-((
>> Wybrano niestety coś pośredniego, na
>> wzór Francji. Zapomniano jednak, że we Francji kultura polityczna stoi
>> na wyższym poziomie niż u nas, więc system "mieszany" nie może się w
>> Polsce sprawdzić.
>wybrano, zapomniano --> kto wybieral, zapominal? lech?
Konstytucję uchwalał oczywiście parlament. Postulaty LW jednak również
stały na gruncie systemu francuskiego, więc próba usprawiedliwienia go
nie powiodła się.
>ciekawe. ciekawe jest ze smiejesz sie z czlowieka, dzieki ktoremu mozesz sie
>smiac.
Zdecydowanie przeceniasz jego zasługi. Mogę się śmiać dzięki bardzo
złożonemu splotowi wydarzeń, wśród których rola tej czy innej osoby
nie ma większego zdarzenia.
>ale voila - wlasnie po to to robil.
Bardzo romantyczne. Nie wszyscy jednak podzielają Twoje zdanie o
czystości intencji LW (vide afera ze słynną instrukcją UOP w sprawie
inwigilacji prawicy).
>co do pisania ustaw, nie sadze aby lw
>nudzil sie ich pisaniem.
>od tego mial sztab nudziarzy_prawnikow. ale oni tez pewnei nie wiedzieli co
>to dziennik ustaw.
>przez caly czas zajeci byli lamaniem prawa.
Były w otoczeniu LW osoby bystre. Sam Falandysz zresztą MZ do nich
należał. Zdaje się jednak, że LW ufał jedynie Mieczysławowi W.
>> Rozumiem, że to jest zarzut ;-))
>zdziwienie?
Zdziwienie? Nie, zdążyłem już Cię trochę poznać :-))
pozdro,
--
Amnesiac
|