Data: 2005-08-20 21:56:48
Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: Marcin Ciesielski <m...@o...ciemnogrod.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Grabarz napisał(a):
> Ale z psychologia jest z deka chyba inaczej - kliniczna [no, ta od
Oczywiście nie miałem na myśli psychologii klinicznej, ale badania tzw.
podstawowe.
> leczenia ludzi] opiera sie chyba na dosc duzej dawce empatii i
> podejsciu do czlowieka podpartych solidna wiedza. Inna bajka, ze ja
> osobiscie uwazam to za szarlatanerie - sa jakies udokumentowane
Ja też nie wierzę, że możliwe jest wyleczenie kogoś za pomocą psychoterapii.
> przypadki calkowitego wyleczenia psychopaty? Bo jakies leki i inne
> rzeczy to raczej cos, z czym sobie sam czlek potrafi dac rade chyba, jak
Gorzej, że leki w sumie też rzadko pomagają na zaburzenia psychiczne.
Poza tym leczenie psychiatryczne jest czysto objawowe - jeszcze nie
udało się opracować metod usuwania _przyczyn_ zaburzeń. W przypadku
psychoz w grę wchodzi zwykle jedynie łagodzenie objawów, a leki trzeba
brać bez przerwy nawet przez całe życie. Wiele kombinacji leków zostało
dobranych jedynie na podstawie obserwacji klinicznej, bez uzasadnienia
neurobiologicznego. Trudno wyjaśnić, dlaczego w przypadku ciężkich
zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych łączy się lek przeciwdepresyjny z
antypsychotycznym (np. popularna kombinacja Anafranil + Rispolept).
Trójpierścieniowe leki przeciwdepresyjne podwyższają stężenie
serotoniny, ale też noradrenaliny i dopaminy. Leki antypsychotyczne
natomiast obniżają stężenie dopaminy, ale też noradrenaliny. Wydaje się,
że ich skutki powinny się znosić. Niektórym pacjentom taka kombinacja
jednak pomaga. Niemniej jednak pozostałym (ponad połowie, a może i 70%)
wcale nie pomaga, a przy okazji upośledza ich zdolności umysłowe.
1 mg Anafranilu działa na niektórych silniej niż 5 mg amfetaminy -
oczywiście w zupełnie inny sposób, ale to lek, który i konia by powalił.
Notabene: amfetamina pobudza, ponieważ wypłukuje prawie cały zasób
katecholamin pęcherzyków presynaptycznych (łatwo przenika do wnętrza
pęcherzyków, zmniejszając ich kwasowaść, co pobudza uwalnianie
neurotransmiterów). Daje to niezłego kopa, poza tym uwalnianie
noradrenaliny do przegrody przezroczystej wywołuje intensywne odczucie
przyjemności, ale wszystko, co przyjemne, szybko się kończy. Po
długotrwałym haju zaczyna brakować neuroprzekaźników i dochodzi do
całkowitej zwały, tak że człowiek przez kilka godzin nawet nie jest
potrafi sobie przypomnieć, jak się nazywa. Amfa ponadto zmniejsza
wychwyt zwrotny neuroprzekaźników ze szczeliny synaptycznej - przyłącza
się do enzymów oksydujących, blokując je, ponieważ jest bardzo podobna
do katecholamin.
> sie postara:) Nawet wyniki leczenie - teoretycznie najlepszy wyznacznik
> tego, "kto mial racje" nie sa w pelni chyba miarodajne -
Podobno w niektórych środowiskach szpitalnych panuje wrogość między
psychiatrami a psychologami klinicznymi - psychiatrzy uważają
psychologów za niekompetentnych, słabo wykształconych, nie znających się
na niczym, a psycholodzy zarzucają psychiatrom, że ci zbyt często
wchodzą w ich kompetencje i nie szanują ich. W hierarchii szpitala
psychiatrycznego psychiatra stoi wyżej niż psycholog, więc ten drugi
często czuje zawiść do tego pierwszego. Z drugiej strony wielu ludzi
uważa, że psychiatra nie powinien zajmować się psychoterapią, na tym
lepiej się zna psycholog, który z zasady powinien więcej wiedzieć o
psychice niż lekarz. Chęć zdominowania psychoterapii przez lekarzy,
którzy mają przecież wiele innych uprawnień, może wywoływać agresję
psychologów, którzy bywają traktowani jak piąte koło u wozu w systemie
szpitalnym, chcą przecież mieć wyłączność na jakieś działania, tak jak
lekarze mają autonomię w dziedzinie terapii farmakologicznej.
Oczywiście tutaj powtarzam tylko opinie zasłyszane i przeczytane w
Internecie.
> Jak okreslic
> ktory czlek jest w 100% zdrowy? a jeszcze jak wyznaczyc w pelnie
> reprezentatywna grupe pacjentow? Scisle maja o tyle lepiej, ze tam
> zawsze 2+2 daje 4:)
Ok. 15% społeczeństwa ma różne rodzaje nerwic. Tymczasem homoseksualiści
stanowią ok. 1% ludności. Pomino to nerwicę uważa się za zaburzenie,
odchylenie od normy, a homoseksualizmu nie. Dlaczego? To prawda, że
ludzie znerwicowani cierpią z powodu nerwicy, ale wielu homoseksualistów
też cierpi z powodu swojego homoseksualizmu, i to naprawdę bardzo.
Homoseksualizm jest w wielu przypadkach nieuleczalny, ale wiele nerwic
też trwa przez całe życie. Często homoseksualiści przychodzą do lekarzy
i psychologów, błagają o pomoc, a ci odpowiadają, że nie mogą im pomóc,
ponieważ homoseksualizm to nie zaburzenie. Prawie każdy człowiek ma
_jakieś_ zaburzenia - i to nie powód, żeby go traktować gorzej. W
społeczeństwie _nie ma_ ludzi bez żadnych zaburzeń. Wielu
homoseksualistów, szczególnie tych, którzy są chrześcijanami, cierpi
naprawdę potwornia i nie może liczyć na żadną pomoc. Media próbują
propagować homoseksualizm jako cechę pozytywną - naprawdę nie rozumiem,
dlaczego jakiś problem, jeśli występuje w dziedzinie seksualnej, jest
uważany za normę, a jeśli w dowolnej innej - za chorobę, zaburzenie.
Nikt nie powie o człowieku bez rąk, że tak powinno być, że to jest stan
właściwy, dobry dla tego człowieka, uszczęśliwiający go - a o
homoseksualizmie próbuje się właśnie to twierdzić - nawet na przekór
samym ludziom, którzy doświadczają cierpienia związanego z tym
problemem. Ze względów ideologicznych zablokowano badania nad leczeniem
homoseksualizmu, odbierając przyszłym pokoleniom szansę na jego pokonanie.
> Psychologia jako nauka... No tu tez do konca nie wierze w mozliwosc
> calkowitego poznania mechanizmow rzadzacych zachowaniem czlowieka. Ten
> uklad [wychowanie+instynkty+biochemia+neurologia itd, itp] jest zbyt -
> moim zdaniem - zlozony. Jak znam zycie, matematycy juz zdazyli wcisnac w
> to teorie chaosu;)) Ale to nie zmienia tego, ze masz racje - tu trzeba
> solidnej dawki wiedzy i pracy, zeby cokolwiek nowego odkryc.
Właśnie - trzeba próbować - samym mówieniem o zbytniej komplikacji
niczego się się nie odkryje.
Nie znam człowieka, który po zobaczeniu wyrażenia typu 2x-2 wpadłby w
panikę i powiedział, że to dla niego za trudne. Ale większość ludzi po
zobaczeniu tak samo prostego wzoru \int x dx wpada w panikę i z góry
mówi, że to za trudne - tylko dlatego, że zobaczyli symbol całkowania,
który kojarzą z wyższą mamtematyką. Niektórzy panikują już przy sigmie
lub logarytmie - i nawet wzdragają się, kiedy ktoś zaczyna tłumaczyć.
Swoją drogą niektórzy nauczyciele w szkole wytworzają taką postawę u
uczniów. U mnie w prawie nikt nie rozumiał pochodnych. Nauczyciel podał
kilkanaście wzorów, ale ani razu nie wytłumaczył sensu liczenia
pochodnej - tego, że oznacza ona szybkość zmian danej funkcji. Gdyby ta
informacja się pojawiła - wszyscy zauważyliby sens podanych wzorów. W
zaistniałej sytuacji natomiast niektórzy z nich nauczyli się reagowania
bezradnością.
> Z ta matematyka na poziomie szkoly sredniej chyba troche przesadziles...
> ja bym stawial raczej na jakis XVII wiek:) [rach. calkowy i rozniczkowy
> to Newton wymyslil zdaje sie:) - nie jestem na 100%pewny z moja slaba
> pamiecia do nazwisk, dat i lenistwem:)].
W liceum pojawiała się choćby definicja granicy funkcji Cauchy'ego, a
ten facet żył w XIX w. - więc jednak trochę zahacza jeszcze o to
stulecie. Przykład pierwszy z brzegu.
> Ogolnie jesli chcialem cos jeszcze dodac, to juz zapomnialem:)
> pozdrawiam!
Ja też pozdrawiam i dziękuje za poświęcenie cennego czasu!
|