Data: 2002-11-04 22:36:40
Temat: Re: Relacje lekarz-pacjent
Od: "km" <k...@m...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Żyję już 57 lat i do tej pory nie natknąłem się na lekarza który by
> rozumiał że jest płatnym usługodawcą (fakt, nie leczyłem się
> prywatnie :).
Tak wlasnie jest w prywatnym gabinecie !!! Zeby sie zetknac trzeba tam
pojsc!
> Lekarze zdają się nie dostrzegać że pacjenci mają
> nierzadko większą od nich wiedzę na temat swojej choroby, choćby
> dlatego że studiują tylko ją, podczas gdy lekarze muszą opanować
> wiedzę o bardzo wielu chorobach.
Bardzo, bardzo rzadko wbrew pozorom.
Szeroka wiedze o swoich chorobach maja z reguly pacjenci młodzi, chorujacy
na powazne schorzenia, czesto od wielu lat.
Takich nie jest wielu i lecza sie z reguly u specjalistow, ktorzy jednak
mimo wszystko wiedza od nich nieco wiecej.
Przecietny pacjent nie odroznia oskrzela od pluca a najczestsza dolegliwośc
to "jest mi slabo".
> Pacjent ma ponadto nad lekarzem tą
> przewagę że zna objawy swojej choroby "z pierwszej ręki".
> jest w stanie poznać subtelności.
Tak ma te przewage. Ale objawy to tylko drobny ulamek medycyny.
Zaden normalny lekarz nie konczy na wysluchaniu objawow zglaszanych przez
chorego.
Jest jeszcze badanie fizykalne, badania dodatkowe, prawidlowa interpretacja
i analiza wnioskow i wreszcie wybor najskuteczniejszej i najmniej szkodliwej
w danej sytuacji (wiek, plec, schorzenia dodatkowe, uwarunkowania
materialne) terapii. Potem jeszcze monitorowanie efektow leczenia,
przewidywanie skutkow ubocznych, modyfikacja terapii itd.
I to wszystko tez pacjent zna i potrafi ?
Ale na pacjenta który przychodzi i
> mówi: Choruję na to i to, proszę potwierdzić lub zaprzeczyć, jeśli
> tak to jakie Pan proponuje terapie do wyboru i dlaczego, jeśli nie,
> to jaka jest pańska diagnoza? - lekarz reaguje jak na dziwoląg.
Jesli pacjent mowi w drzwiach wejsciowych na co jest chory to:
1) wie o tym, bo juz jest zdiagnozowany, dowiedzial sie o chorobie od innego
lekarza
2) nie zdaje sobie sprawy jak szeroka i skomplikowana dziedzina jest
medycyna. Tylko laikowi i poczatkujacym lekarzom wydaje sie ze wiedza
wszystko. W rzeczywistosci poznalio tylko skromny wycinek wiedzy medycznej.
Nigdy nie reaguje na swiatlego pacjenta jak na dziwolaga. Ale niestety
prawdziwie swiadomy (juz na wejsciu) pacjent to wyjatek. Po dwoch minutach
rozmowy mozna z latwoscia rozpoznac czy ktos zna sie na danym problemie czy
tylko tak mu sie wydaje. Czesciej niestety sprawdza sie to drugie.
I niestety, zalosnie brzmi gdy ktos, kto nie zna tabliczki mnozenia probuje
przeprowadzac skomplikowane obliczenia.
> Lekarze uzurpują sobie naprzykład prawo do niepowiadamiania pacjenta
> o niepomyśnych rokowaniach (rutynowe "wszystko będzie dooobrzee..."
> choć pacjentowi zostało 3 tygodnie) Co, jesteśmy dziećmi?
> No, lekarze, kamyk w waszym ogródku.
To jest inny problem - rzeka.
Informowanie pacjentow o rokowaniu, w tym rowniez niepomyslnym jest
obowiazkiem kazdego lekarza.
To jest jasne i logiczne. Jednak zycie nie jest matematyka i w praktyce
zdarzaja sie rozne sytuacje.
Co jesli pacjent nie chce wiedziec o zlym rokowaniu, czy wowczas tez mam z
chlodna mina, przedstawic mu cala prawde ?
Tak jest bardzo, bardzo czesto.
Nienormalne byloby ukrywanie informacji przed pacjentem, ktory chce znac
cala prawde lub wylacznie na prosbe rodziny pacjenta. Choc i tu pewnie
znalazlyby sie przyklady, ze nie mam do konca racji.
Coz medycyna, to nie tylko płatna dzialalnosc uslugowa. To codzienne
zmaganie sie z ludzkimi nieszczesciami, z sytuacjami o jakich nie snilo sie
filozofom i o jakich nie uczyli w zadnej szkole, a lekarz tym sie rozni od
szklarza, ze nie reperuje okien a zdrowie choc jedno i drugie jest dosc
kruche.
Chris
>
> Jacek
|