Data: 2005-09-05 22:17:37
Temat: Re: Religia w I klasie
Od: Jonasz <j...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Iwon(k)a napisał:
> otoz to, stad posylanie na religie dziecka z rodziny niewierzacej jest
> conajmniej dziwne.
Spotyka się, a mieszkam tam gdzie wrony zawracają,
prawie na końcu Polski i wiele rzeczy mnie omija ;-)
>> Liczyłam na to, że na religii Martyna pozna historię chrześcijaństwa,
>> przypowieści biblijne, podstawowe aspekty wiary, ale to wszystko jako
>> wiedzę typu nauka o religii,
Na historii będzie sporo... i trochę na polskim...
>a nie jako wstęp do bycia katolikiem.
To nie jest wstęp, tylko "formacja", jak słusznie
ujęła EwaSzy. Znakomita większość dzieci jest od
lat członkami KK.
>>> rozumiem, ze jako niewierzaca mozesz nie wiedziec, co sie dzieci
>>> ucza na religii. i dlatego jak widze zrezygnowalas. dla mnie obludnie
>>> byloby posylac, wiedzac o tym, dziecko dalej.
>> W tym również nie widzę obłudy.
Ja też nie widzę obludy. Dopóki zajęcia te są traktowane
jak lekcje, a nie obrzędy, to nie widzę żadnego powodu,
aby ktoś miał być wykluczony. Katolicy uczestniczą
w ewangelickich mszach, przystępują z prawosławnymi
do komunii, więc czemu odgradzać się od niewierzących?
Jak przychodzi do mnie dziecko i mówi, że chce z bratem
przesiedzieć tą lekcję, bo czeka na autobus, to też nie
wyganiam - może nauczy się formatować akapity ;-).
>> Może ktoś nie ma zamiaru zamykać dziecku oczu i daje mu już teraz, tak
>> wcześnie, wolny wybór.
>> To, że ktoś jest niewierzący, nie oznacza, że jego dziecko również
>> musi być takie.
> dla mnie to jak wegetarianin z przekonania, dajacy dziecku
> miesko na obiad.
Znam taki przypadek - tatuś gotuje rodzince mięso, choć
sam tego nie jada z przekonania (jak myślę).
>>> czyli szkoda, ze projekt o religioznawstiwe '"amiast" nie wszedl w
>>> zycie.
Wszedłby na pewno, ale fundusze...
> to ja nawet o tym nie slyszalam. zawsze myslalam, ze nauczanie religii
> w szkole dotyczylo tylko szkol podstawowych.
Studenci i pracujący też, to tylko kwestia chęci. Po
ślubie jakoś się odechciewa...
J.
|