Data: 2002-08-26 07:53:37
Temat: Re: Romans z żonatym
Od: "Jacek" <j...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Sokrates" <d...@w...pl> wrote in message
news:akcbrk$r34$1@news.tpi.pl...
> Po wątku Andrei zacząłem się zastanawiać, jak to jest z
> kobietami romansującymi z żonatymi mężczyznami oraz z
> mężczyznami romansującymi z zamężnymi kobietami i jaki jest
> stosunek "prowodyrów" do partnerów swoich obiektów
> romansowych.
Wiesz polecam Ci film niewierna, pierwsze 50% może doda trochę nowych faktów
do tej analizy.
> Mam z tym duże trudności w zrozumieniu całej
> takiej sytuacji, ponieważ osobiście nie potrafiłbym obdarzać
> uczuciem większym niż przyjaźń kobiety, która ma rodzinę,
> bez względu na to jaka byłaby atrakcyjna fizycznie i duchowo
> i jak by jej się układało we własnej rodzinie. Wydaje mi
> się, że jest w takim układzie dużo własnego egoizmu i
> zarazem naiwności.
Tego tak do końca nie da się zrozumieć, to dzieję się i już.
> Egoizmu, ponieważ własnymi uczuciami
> rujnuje się życie innej kobiety lub mężczyzny.
No cóż na pewno w dużej częsi tak.
> Naiwności,
> ponieważ zdobywanie zajętej osoby nigdy wg. mnie nie będzie
> tym samym, co bycie z kimś wolnym.
Czasem bycie z kimś wolnym jest prawdziwym problemem.
> Myślę o takich romansach,
> których podłożem jest jedynie erotyka i emocjonalna potrzeba
> obcowania z drugą osobą, jak również o romansach mających na
> celu zdobycie drugiej osoby na stałe.
A jakie są jeszcze inne powody?
> Łatwiej jest mi sobie
> wyobrazić sytuację, gdy nieszczęśliwy mąż lub żona znajduje
> sobie kogoś na boku dla spełnienia swoich uczuciowych
> potrzeb, jako forma terapii, ale ta nowa osoba musiałaby być
> w danej chwili stanu wolnego.
To jest znacznie poważniejszy powód, niż inne, jego realizacja prowadzi
najczęsciej do zanegowania dotychcszasowego życia i próby szukania szczęścia
w tym drugim
nowym związku. Najgorsze jest to, że większość powodów jest zakotwiczonych w
świecie nadzieji a nie faktów.
> W drugą stronę, zakochiwać się
> w osobie będącej w stałym, nawet nie udanym związku jest dla
> mnie jakimś absurdem.
W takim rozumieniu zakochiwanie się jest wogóle absurdem.
> Czy ktoś, kto zakochuje się w osobie
> posiadającej rodzinę liczy się w ogóle z jej partnerem, czy
> zdaje sobie sprawę, że możliwe, że rozbija komuś rodzinę
> względem własnych uczuć?
To zależy od sytuacji.
> Co taki ktoś w ogóle myśli w takiej
> sytuacji? Trudno mi to pojąć. Nie potrafiłbym nikomu odbić
> dziewczyny, a co dopiero zakochiwać się w czyjejś żonie,
> mając na celu bycie z nią na stałe.
A zakochałaś się bez potrzeby bycia na stałe?
Życie jest pełne zagadek, dlatego tak ciężko a drugiej strony tak ciekawie
się żyje.
Zawsze można powiedzieć jak tego nigdy nie zrobię, ale niektóre rzeczy
przychodzą
do nas powoltku i nagle człowiek orientuje się, że wałsnie jedno z jego
przyrzeczeń
"nigdy ...." wisi na włosku, ciekawe że wtedy wcale się tym już tak nie
przejmuje.
Myślę, że lepiej nie deklarować na sucho nigdy tego nie zrobię, bo wtedy
wydaje się, że to już wystarczy.
O wiele rozsądniejsze jest spojrzenie socjologiczno-psychologicznemu
uogólnieniu,
że wszyscy podleagamy tym samy regułom. Warto je więc poznawać, warto być
świadomym przynależności do pewnej grupy i zachowań, które w niej się
pojawiają . A to że w wypadkach pojedynczychpostąpimy zgodnie z naszą wolą a
nie ogólną zasadą, jest wolnością.
Jacek
|