Data: 2004-09-19 04:24:00
Temat: Re: Rozgwiazda w świecie płaszczaków
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
- Słowa.
- Słowa też.
- No to mówię przecież, że było ich więcej i każdy robił co tam mógł.
Jeden woził, inne rozgrabiali. Drugi pokazywał, inne rozszarpali. Trzecie
podpierało, ale niewiele mogło bo na bariereę wiekową trafiło, a to też
nie do pokonania. I to z obu stron. Ale swoje zrobiło. Uskrzydliło.
- Opowiedz, opowiedz, to ciekawe...
- No co tu opowiadać. Przecież to Historia jest nie dal dzieci.
- No ale może coś z niej wyniosą?
- Jasne...
- Jak będą Słuchac to wynosą, a jak będą skakać do oczu to nic nie
wyniosą. Tylko piasek szary. W oczach własnych.
- I smutek.
- E-tam, oni nawet nie wiedzą, że to jest smutek. No bo jak mają
wiedzieć skoro mają uszki zatkane...
- Bananem?
- Heh, bananem czy naganem - jeden czort. Pewne jest, że Czort
banany znosi wciąż i zatyka co tylko moze. Sczególnie zatyka te
najbardziej zielone, bo to całkiem nieporadne jest i bezbronne. A jak
zatka, to na swoją działkę wynosi i hoduje. Przecież wiadomo!!
- Komu wiadomo, temu wiadomo...
- No... wielu już wie!
- Ale nigdy wszystkie nie będą wiedzieć, bo się nie da.
- Oczywiście. Jednak gdy założymy hodowlę Spinaczy, to kto wie!?
Może się uda ją rozmnożyć?
- No dobra. Czasu i tak nie za duzo. Słuszałam, ze tylko 100 dni.
- Gdzie to słyszałaś?
- No jak gdzie - w tych, no ... kodach bablii czy jak im tam...
- Aaaaa, to Ty mówisz teraz o Serdcznym! No tak. Był, a nawet jest
taki jeden jakmutant Carus, co to tylko w Bablii siedzi i cos tam liczy.
I mówi, że wszystko wie.
- Ale on strasznie narwany jest. Przeklina jak szefc. Obrabia kapusty
nie gorzej od Hrobera.
- Nie, on obrabia nie tylko kapusty. Kapusty to dla Hrobera zostawia,
bo to jest łatwizna. Głupota po prostu. A on to skacze do oczów tym
na wyższych grzędach. Ba!!! Skakał przecież do Kciuka, do
Wskazującego a na Ostatniego też wołał kretanie!!! Sam słyszałem!
- No i co? To on niegramotny jest?
- Pokręcony jest. Ślepawy nieco, jak to wszyscy. Każdy jednak
w innym miescu i stąd to takie Języków Pomieszanie.
- No to jak tu zaradzić?
- Spokojem. Spokojem Ostatniego. I tłumaczeniem, ale nie takim
zwykłym, jak wszyscy do tej pory. Nie krzyczaniem, że Banany
w uchu, bo to tylko drzaźni. Jak nie rozumie to drzaźnić musi. I tylko
Łup - o ten krawęźnik na Moście.
- Jakim moście, jakim mozcie...?
- No nie wiesz? Tym na który jedziemy!!
- A my gdzieś jedziemy?
- Ech, z takimi to gadać... Słuchaj co się dzieje w autobusie a nie
zadawaj głupich opytań, bo nigdy nie będzie spokoju. I nidgy nikt
nie dojeszie!!
- No to mów dalej, bo się niecirpliwią...
- A co mam mówić? Przecież wszystko jasne jest..
- Żartuś szkaradny. Mów i tłomacz, nie obijaj się!! Są takie co to
dojechać zamierzają więc ich nie zawiedź!! Jasne!!??
- No dobra, dobra... Wiem przecież...
No więc ten Carus to też nawiedzony jest. Siedzi w Serdecznym Palcu
wbrew pozorom. A wszystko co z niego bucha złe to pewnie bierze się
stąd, że zaobrączkowany jest.
- Tak, tak - mówił nie tak dawno, że Ojcem został. Dziewuszkę ma.
- Podobno ma. Młody jest Ojciec więc ma też pomieszania dużo, no
ale tak być musi.
- No i co z nim? Dlaczego Serdeczny?
- No właśnie!! Jako on tam serdeczny jak na wszystko wyzywa.
- Sama słyszałam, że wyzywa. Na wszystko i wszystkich.
- Ech... to widocznie taka zaraza jest u tych nagórnych. Nie znają
Ludzkiego języka to wyzywają. Przecież Kciuk też wyzywał nie!?
- No wyzywał. Kretanami rzycał na prawo i lewo aż bzyczało.
- No własnie.
- Ale to tak jest. Każdy z nich usiłuje swoim językiem gadać do tych
co to mają własne języki!! Nie rozumiesz??
- Nie.
- No przecież to proste jak szpirala anty. Każdy ma swój język, swoje
historie, swoje marzenia i swoje plamy. Wszyhstko to ma we własnym
mózgosie poukładane w stosiki, równiutko albo krzywawo, to zależy.
No i ciągle tam każdy grzebie, przestawia, podpiera, gubi. Stale!!
- No i co? Nie zawali im się to?
- A widzisz... Niektórym się czasem zawala, ale wtedy takiego jednego
wołają medyce - Dąbrowski podobno się nazywa - i próbują podpierać
od nowa. I czasem się udaje rzeczywiście. Ale to trudna sztuka.
- No ale co z resztą?
- Reszta dalej ma te swoje krzaczki w piramidkach i nic nie poradzisz...
- Tja... Jak kija nie wsadzisz...
- No przestań!! Nie żatruj, gdy powaga pełna.
- Ależ ja nie żartuję!!! To prawda przecież!!
- No dobra. Więc jak wszyscy tak mają te swioje własne języki,
a przecież są w stadne, jak każdy niemalzwierzak, to muszą się temi
krzakami jakoś porozumiewać, no nie?
- Niby tak.
- Więc co robią? Próbują!!! Każdy po swojemu!!
- No tak. To jasne.
- Każdy po swojemu malowane krzaki wyciąga i wrzuca na drugiego.
A tamten przypasowyje do swoich i ...
- No co???
- Mów dalej!!! No nie rób świństw i nie znikaj w takim momencie!!!
- ...
- ...
- ... i widzi co innego. To proste.
- Jak proste... Jak spirala anty - prawda?
- No, coś w tym jest. To prawda.
- No to mów jeszcze raz i spokojnie.
- Więc jak się tak obrzucają tymi krzakami nawzajem, co to jeden
widzi psa, inny kamienia, a jeszcze inny ptaka, to nie ma siły i nadziei
na zrozumienie. Każdy wgapiony we swoje własne TABLICE, i nawet
mu przez łeb nie prześmignie, że jakieś inne tablice być na świecie mogą.
A przecież każdy z nich ma inne!!
- No tak. Troche tylko podobne do siebie i to na warstwie bardzo
uogólnionej. To jasne.
- Więc jak teraz taki jeden gumek mówi, że ty masz banana w uchu,
no to jak tu się nie obrazić skoro widać tylko zatkane bananem ucho.
Wiesz jaki to śmieszny widok nie?
|