Data: 2006-09-08 13:35:37
Temat: Re: Samobój
Od: "michal" <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Kira" napisał w wiadomości
>
> Re to: michal [Tue, 5 Sep 2006 11:42:56 +0200]:
>> No to się zaczęło! :)
>
> :)
>
>> Tak właśnie jest, ponieważ są imperatywy kategoryczne,
>> które przyjmuje się bez uzadnienia.
> No to ja jednak inaczej mam.
Nie masz inaczej. Masz tak, jak ja mam :)
>> Dowody są poza możliwościami umysłu. Nie znajdziesz
>> uzasadnienia na istnienie czegokolwiek. Widzisz to
>> tylko tak, jak na to pozwalają Ci ograniczone zmysły. :)
> I na tej podstawie uzasadniam. Przy czym mogę sobie zakładać
> że tak naprawdę to w ogóle tego świata nie ma i jest to tylko
> jakaśtam interpretacja ;) co nie zmienia mi faktu, że jest to
> jedyna rzeczywistość jaką mam pod ręką i dopóki tak będzie,
> to ja się nią jednak zajmuję.
No! Jesteś realistką podobnie, jak ja. To już było chyba ustalane. A, nie
przepraszam! Ty byłaś maszynistą. ;)Jednak kiedy zaczynasz wymieniać poglądy
natury fundemantalnej, nie dziw się, że trzeba zahaczyć nieco o filozowiczne
obrazy świata, w którym żyjemy. Czegoś się trzeba trzymać, a żadne z nas nie wie
wszystkiego.
>> Spokój, to jest konkretne odczuwanie jakiegoś rozluźnienia,
>> ciszy, ukojenia, ulgi.
> To znajdź lepsze określenie na pozbycie się wszelkich
> problemów i absolutny koniec użerania się? Ja nie znam.
Po pierwsze nie ma potrzeby pozbywać się wszystkiego, a szczególnie użerania
się, czyli zabiegania/zmieniania/porawiania/walki o lepsze warunki, ponieważ
wiesz już, że nikt Ci niczego nie da w prezencie. A możesz nauczyć się sama
sobie wziąć, nikomu jednocześnie nie zabierając.
Po drugie usiłowałem to, o co pytasz wykazać w poprzednich postach. Jeśli jest
taka mozliwość, trzeba nauczyć się jak panować nad przeciwnościami. Porażki
traktować jak cenną naukę na przyszłość, w żadnym wypadku jak trampolinę do
depresji...
Mam, widzę, sporo zacietrzewionych przeciwników, że śmiem tak myśleć.
>> Śmierć nie daje tego.
> A tak z ciekawości- skąd wiesz? :) Bo ja nie wiem...
Tego nie wiem, i nie będę wiedział. Opieram się jednak na rzeczach znanych, a
nie nieznanych. Widzisz jakieś racjonalne przesłanki, żeby z ciekawości
wystrzelić się w kosmos, podczas gdy nie sposób nasycić się tym, co mamy na
rodzimej planecie?
>> Nic, to nie jest święty spokój.
> Zanim się urodziłam nie było mnie. Nie żyłam. I nie kojarzę
> żebym miała wtedy jakieś problemy. Ogólnie nie kojarzę nic,
> w związku z czym zakładam, że jak mnie już szlag trafi, to
> wrócę sobie to tego niebycia i znów tak właśnie będzie. Są
> sytuacje, w których wydaje się to całkiem przyjemną wizją.
Na temat różnicy pomiędzy "świętym spokojem" i "niczym" już się wypowiedziałem.
Spokój, to odczucie. Nic, to niebyt. W niebycie nie ma odczuć.
pozdrawiam
michał
|