Data: 2003-11-29 14:16:09
Temat: Re: Siła imaginacji
Od: "Bacha" <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Flyer napisał w wiadomości news:bqa20r$gmm$1@nemesis.news.tpi.pl...
> > Bacha:
> > Marzenia to takie "symulacje zdarzeń" ćwiczone na naszym "wewnętrznym
> > komputerze" (?). Twierdzi się, że dzięki nim podejmujemy trafniejsze
decyzje
> > i łatwiej nam rozwiązywać realne problemy.
> Tym gorzej dla opisu naszej rzeczywistości, skoro można w niej
> podejmować trafniejsze decyzje na podstawie marzeń. ;)
Kiedy marzy się o tym co nierealne, baśniowe, to niewątpliwie tak. Są jednak
marzenia będące antycypacją skutków naszej realnej aktywności, mające walor
jej wewnętrznego programowania. A te już ukierunkowują tą naszą aktywność na
założony cel. Nasz umysł sięga wtedy głęboko w podświadomość wygrzebując
często to, co świadomość w tej mierze przeoczyła, zapomniała, czy wreszcie
nie skojarzyła. Marzenia bowiem uruchamiane są zwykle wtedy, gdy umysł nie
jest zaprzątnięty otaczającą rzeczywistością. Przechodzimy wówczas w
kierunku stanu: "jeszcze nie sen, a już nie jawa". Marząc w taki
sposób uruchamiamy automatycznie pewne pierwiastki kreatywne i często
napotykamy na rozwiązania, które na jawie nie przyszłyby nam do głowy.
Aby nie być gołą w słowach ;), przytoczę, że David Hume uważał, iż niektóre
marzenia polegają na zestawieniu ze sobą w nowy sposób znanych już
elementów. "Wyobraźnia to rodzaj twórczej syntezy" - twierdził Hume. Albert
Einstein również uważał, że bez marzeń nie byłoby postępu wiedzy, czemu dał
wyraz w stwierdzeniu, iż: "Naukowiec pozbawiony fantazji jest tylko
rzemieślnikiem". Aby coś odkryć, czy choćby zrozumieć, trzeba sobie
wyobrazić, że może być zupełnie inaczej niż głosi oficjalny paradygmat.
Podsumowaniem niech będzie następująca anegdotka. Otóż David Hilbert
(matematyk) zapytany, co dzieje się z jednym z jego uczniów, odrzekł:
"Został poetą. Na matematyka miał za mało wyobraźni". ;)
> > Twierdzi się także, że jest to
> > mechanizm obronny neutralizujący rozmaite frustracje. W marzeniach
możemy
> > np. bezkarnie upokorzyć naszego wroga, albo też stać się obiektem
miłości
> > czy szacunku i uznania, kompensując to, czego niedosyt boli nas na
codzień.
>
> A co z dysonansem - może i neutralizuje, ale też naraża na frustrację,
> bo zapis wyniku marzeń w pamięci nie rózni się w niczym od zapisu
> rzeczywistości.
Wspomniałam i o tym w poście poprzednim, cyt.:
> > Marzenia jednak mogą być również niebezpieczne. Wie o tym każdy, kto
> > rozczarował się miłością, przyjaźnią, małżeństwem czy pracą. W takich
> > przypadkach, gdy rzeczywistość zbyt boleśnie zderza się z marzeniami,
> > zamiast uskrzydlać, skutkują one frustracją i cierpieniem.
> > Już jako dzieci bawiliśmy się w udawanie, czy naśladowanie kogoś innego.
>
> A mówiąc bez ogródek - uczyliśmy się żyć w naszej rzeczywistości i w nią
> wierzyć. ;)
Ale też marzyć, że mogłaby być inna, lepsza (choćby z naszego punktu
widzenia).
> > Zwykle byli to imponujący nam idole ze świata dorosłych lub baśni.
> > Dziewczynki chętnie widzą się w roli sławnych gwiazd, czy księżniczek,
> > chłopcy w roli bohaterów i zwycięzców obdarzonych nadzwyczajną mocą.
> > Ciekawe, że dziecięce marzenia zwykle dotyczą społecznego uznania i
> > akceptacji.
>
> Społecznego, czyli jakiego? - mamy, taty, czy kolegów z podwórka?
Zależnie od nękających nas niepokojów. Marzenia nie muszą i zwykle nie są
monotematyczne. Często np. oczekiwania grupy towarzyskiej są w konflikcie
z oczekiwaniami najbliższych. Wtedy rodzi się dysonans. Ale marzyć możemy
zarówno o tym, jak to w grupie towarzyskiej jesteśmy osobą znaczącą, ale też
jacy to jesteśmy wspaniali w gronie najbliższych. Często marzenia przynoszą
także w efekcie rozwiązanie, jak pogodzić obie te role, jako że jest to taka
symulacja na sucho pozwalająca na porównanie wielu wariantów.
W marzeniach nie ma pojęcia "klamka zapadła", czy "jest jak jest".
> > Raczej nie marzy się o tym, aby być złym i powszechnie
> > potępianym.
>
> Jeżeli społeczeństwem będą koledzy, to można być złym i niepotępianym.
Nie należy mieszać kryteriów. Grupa rówieśnicza ocenia swoich członków
własnymi kryteriami. Nie muszą być one zgodne z kryteriami
ogólnospołecznymi. Potępiany społecznie prowodyr gangu, może jego członkom
jawić się jako ktoś odważny, dzielny, zaradny itp.
> > Czy nasz umysł, kreując nas na bohaterów fikcyjnych scenariuszy, rozwija
w
> > ten sposób nasze zdolności przystosowawcze? Czy ćwiczy zastałe, rzadko
> > używane połączenia neuronowe?
>
> Ćwiczy zdolności przystosowawcze do naszej "rzeczywistości" - ćwiczy
> zrozumienie bez potrzeby Zrozumienia.
Powiedziałabym raczej, że marzenia są rezultatem mentalnego buntu przeciw
rzeczywistości zastanej. Marzy się przecież o czymś lepszym. Któż marzy aby
być gorszym, biedniejszym, brzydszym niż jest?
Z drugiej jednak strony marzenia wtłaczają również w pewne ograniczenia
stereotypów utrwalając przekonania typu: "bogatym to dobrze", "ładniejszym
łatwiej" itp.
Marzenia są jak kij - mają dwa końce. A oddawanie się marzeniom dalekim od
realizmu wiedzie prostą drogą ku mitomanii.
> [...]
> Ogólnie - bez marzeń powstają ludzkie "kaleki" - ich kalectwem jest
> niezgoda na zastaną rzeczywistość, a innej niestety nie ma.
Kalectwem jest zarówno brak marzeń jak też i nadmierne nimi zniewolenie.
Są przecież także marzyciele snujący niestworzone historie.
W marzeniach jak we wszystkim obowiązuje umiar. Tylko mitomani nie
odróżniają marzeń od rzeczywistości.
Być może dlatego Van Gogh oszalał.
Bacha.
|