Data: 2014-12-17 22:43:50
Temat: Re: Sma?one ma by?!
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Qrczak pisze:
>>>> swego czasu taka jedna znajoma, widząc jak przelewam makaron zimną wodą
>>>> (nawiasem mówiąc bo z lodem) o mało mnie nie pobiła, bo "makaron musi
>>>> dojść w rosole" . bez komentarza...
>>>
>>> Dla tych, co makaron jedzą w rosole, jest to oczywiście bez komentarza.
>>
>> A to nie jest tak, że w rosole jada się kluski? Tak jak jada się kluski
>> z makiem, choć te przeważnie tylko raz w roku. Albo kluski z truskawkami
>> i śmietaną. By tymi potrawami się delektować, najlepiej mąki przedniej ze
>> młyna kupić, jajec qrzych ile chata bogata wbić, najmniej pół kopy będzie,
>> zagnieść, wałkować, suszyć, kroić. A potem gotować. Jak gospodyni jaj nie
>> pożałowała, to ugotowana kluska i miękką będzie, i nie rozejdzie się na
>> jakąś breję. Niektórzy na ten rodzaj klusek mówią też "makaron domowy".
>> Tak trochę z włoska. No dobrze, niech mówią, trzeba kluski jakoś od
>> siebie odróżniać -- te kładzione, i te lane, walcowane, ciągnione i kute.
>> Bardzo w nie nasza rodzima kuchnia obfita. Makaron jest z włoska, ale ta
>> nazwa wiele Włochom nie powie. "Pasta" powie im więcej -- tak też jest
>> ostatnio w modzie u nas na makaron mówić. Może stąd ta moda, by móc łatwo
>> ten włoski makaron od naszej domowej kluski odróżnić? Może. Nie popieram,
>> ale też intencje rozumiem. Inni zaś zdają się wyraz "pasta" zbyt dosłownie
>> pojmować -- gotują tak, by coś na kształt pasty pomidorowej wyszło.
>>
>> Nie mam nic przeciwko improwizacji, przeciwko mieszaniu kuchni ze sobą.
>> Jak ktoś chce rosół, miast z kluskami, podać z tagliatelle -- proszę,
>> droga wolna. I to się nawet przyjmuje. Gdy komuś fantazja podpowie, by
>> podać lane kluski z krewetkami, to co, zabronić mu? Mogą być nawet kluski
>> kładzione z bakłażanem (samym, by niczym jego subtelnego smaku nie psuć).
>> Śmieszno jest dopiero wtedy, gdy się trafią tacy, co doradzją jak tu ten
>> włoski makaron (dobra, niech będzie, że pastę) ugotować -- "żeby nie był
>> niedogotowany".
>
> Taki wywód, bo ponieważ tylko tylko zabrakło, ho ho!
Można wywodu tego na pamięć się nauczyć i przy gotowaniu makaronu niczym
zdrowaśki odmawiać -- dla czasu odmierzenia. Ja oczywiście tylko tylko
chciałem napisać "ho ho", ale tak jakoś samo to wyszło. A szkoda, żeby
pisane się zmarnowało.
Jarek
--
To dziwne -- pomyślał Puchatek -- Powiedziałem "aj", wcale nie ajając.
|