Data: 2003-04-11 10:35:15
Temat: Re: Strategia
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"jbaskab" w news:b72662$t82$1@srv.cyf-kr.edu.pl...
/.../
> Allu, ja ciebie lubię ale z natury nie jestem ufna...
> Wiesz, ja uwielbiam w takich sytuacjach być widzem ale nie uczestnikiem...
> zbyt na to jestem szczera i niedyskretna.....
> Złą na to wybrałeś współuczestniczkę.....
> Jeszcze prześpię się z tym przez noc..........
Twej szczerości i w tym przypadku niedyskrecji się nie obawiam ;)).
Są one wpisane w reguły tego tu kontaktu.
Przespanie się z tematem zazwyczaj bardzo pomaga i rozjaśnia.
Jest to znany mechanizm dotyczący zarówno prostych, codziennych spraw
jak i genialnych odkryć. Mózg pracuje zarówno w warstwach świadomych
jak i nieuświadomionych. Nie uważam się broń boże za specjalistę od spraw
mózgu, ale nie raz doświadczałem zjawiska _olśnienia_ związanego
z tematem _zalegającym_ w głowie - problemem do rozwiązania.
Czy zaobserwowałaś u siebie jaka pora dnia jest najbardziej sprzyjająca
w sensie wytwarzania _rozwiązań_ problemów? Można czasem tego
nie widzieć, gdyż zdarzenia gonią jedno za drugim, popędzają, nie pozwalając
na zadumę i refleksję. A tylko takie zatrzymanie się nad sprawą daje sygnał
nieświadomym mechanizmom w mózgu, że coś jest do rozpracowania -
tak sobie myślę... ;)
Asiu - rozumiem, że nie wpisujesz się do współpracy bezpośredniej, gdyż
hołdujesz zasadzie ograniczonego zaufania (słusznie, choć miałem szczerą
nadzieję, że ją zastosujesz z lepszym dla mnie skutkiem ;)). Masz do czynienia
z człowiekiem a nie programem komputerowym, a ... mylić się jest rzeczą
ludzką :). Nie mówię tego bezpodstawnie i bez związku z wydarzeniami.
Mówię to po to, by podkreślić, że człowiek ma prawo i powinien uczyć się
całe życie - również boleśnie na własnych błędach. Aby tego dokonywać trzeba
"być" trzeba "działać", wchodzić w interakcje z otoczeniem. Ale - no właśnie -
znów o tym samym..;) - ale w taki sposób, aby wyciągać z otoczenia wszystko,
_co jest w nim najlepszego_. A zapewniam Cię (choć pewnie nie muszę) takie
zróżnicowanie istnieje i tylko wymaga naszej aktywnej i uważnej obserwacji.
Dzisiaj mam pod ręką wydanie książki Aronsona "Człowiek istota społeczna",
gdzie na okładce widać różnokolorowe główki. W poprzednim wydaniu
zamiast tych główek (patrzących w różne strony), była grafika - w perspektywie
na jakiś plac, po którym spacerowały sobie ludziki, ot takie figurki z prostych
kresek. Istotą tamtej ilustracji była zróżnicowana wielkość - wysokość
tych figurek. Był więc tam tłum figurek drobnych spośród którego wyrastały
to tu, to tam pojedyncze figurki bardziej postawne, wyższe... Ot taka metafora.
Gdy o tym mówię - wydaje się oczywiste, _co_ chcę powiedzieć - prawda?.
Na ogół pierwszą myślą będzie "no tak - ludzie są różni - jedni maja większe
inni mniejsze potencjały". To jest jednak tylko obserwacja "słów/obrazów" -
próba odnalezienia we własnej głowie szuflady z adekwatnymi symbolami,
ułatwiającymi percepcję.
Okazuje się jednak, że nie to chcę powiedzieć. Chcę powiedzieć, że - ponieważ
sytuacja taka, jak na tym obrazku z Aronsona, jest obrazem rzeczywistości,
ja - szary człowiek - muszę zdawać sobie sprawę z tego, że _bez wątpienia_
_istnieją ludzie od których mogę się uczyć_. Nie jest ważne, jaki oni mają
wzrost czy też władzę, czy mają aspiracje do pełnienia określonych ról społecznych
czy też ich nie mają. Są _inni_ ode mnie - doskonalsi w jakiejś dziedzinie, i jest
to wystarczająca przesłanka do tego, bym się w nich wpatrywał z zaciekawieniem,
wsłuchiwał z powagą i próbą rozumienia.
To jest mój przekaz.
Oczywiście wsłuchiwanie się "winno być" twórcze, krytyczne, uważne, takie,
w którym stajemy się współuczestnikami jakiegoś procesu, a nie jego nieświadomymi,
pozornie neutralnymi uczestnikami. Tak jest dla nas lepiej.
Takich ludzi jest tu sporo i, co ważne, coraz więcej (nie będę rzeczywiście
więcej operował imionami, bo to jest błąd - to istotnie może wyglądać jak
świadoma manipulacja i trzeba się tego wystrzegać - przepraszam jednego
z sokołów - wiadomo kogo).
Uczę się każdego dnia - a podstawą są tutaj dwa filary - otwartość w sensie
słuchania innych z pokorą, oraz intencje - w moim przypadku przekute w strategię
gdyż ... taką mam naturę. Czy to ktoś uszanuje czy nie - jego sprawa.
Czy cokolwiek skorzysta czy nie - jego sprawa. Nikt niczego nie musi robić
wbrew sobie. Wręcz przeciwnie - jesteśmy nakłaniani przy każdej okazji aby
"być sobą".
Tajemnica zapewne tkwi w poziomie autowglądu. Im kto bardziej otwarty, im
bardziej eksplodujący sobą, tym z jednej strony może liczyć na więcej spojrzeń
przyklaskujących, a z drugiej - powinien się liczyć z tym, że nie wszystkie emocje
tłumu będą mu sprzyjać. Szczególnie wtedy, gdy tłum nie ma gdzie uciekać, gdy
jest zamknięty w tym samym pokoju ;)). (chciałem powiedzieć "bez klamek"
ale nie powiem;)))
Dzieje się wiele ciekawego. Ty nie chcesz współpracować więc muszę znaleźć
inny sposób na "swe felietony" ;)). To co dotychczas powiedziano jest cenne.
Cenne jest przytoczenie definicji słownikowej manipulacji, którą, aż mnie świerzbi,
aby rozebrać na części aż do bólu...;). No ale nie będę tokował z sobą samym.
Nie wiem czy zauważyłaś - jak miło powiało tu orientalnymi zapachami :)).
Nigdy byśmy ich nie poczuli, siedząc cały czas po uszy - a raczej
dziurki w nosie - w zapachach sklepiku z bakaliami.
> Miłej nocki
> Aska
A najlepiej myśli mi się nad ranem - tak między czwartą a szóstą ;))).
Wtedy, aż chciałoby się mieć stale kartki ekranowe pod ręką i tylko
notować i notować tę gonitwę... A czasu tez brakuje.
Szaleństwo?
pozdrawiam
All
|