Data: 2009-12-06 17:34:02
Temat: Re: Swiadomosc to nie mózg.
Od: "Chiron" <e...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Uzytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisal w wiadomosci
news:ce0f469b-285b-4438-8969-5b680874e32b@e7g2000vbi
.googlegroups.com...
<ciach>
wycialem- bo pomyslalem sobie, ze najwazniejsze to wylowic z tego
wszystkiego rzeczywisty problem. Ja widze to tak: przypisujesz mi pewne
cechy, zachowania (nie ma to znaczenia, czy ja je rzeczywiscie posiadam). Sa
takie chwile, kiedy czujesz sie poirytowana- czemu dajesz upust czasami w
postach tu na grupie.
Za zasadne uwazam w tym momencie, aby zadac sobie pytanie: czy istnieje moze
jakas regula, która nas informuje o tym, kiedy uwazamy, ze czujemy sie
poirytowani czyims zachowaniem. Uwazam, ze mozna sie o cos takiego pokusic.
Po pierwsze: nigdy (wielki kwantyfikator uzyty IMO zasadnie) nie jest
prawda, ze ktos nas denerwuje albo ze nas irytuje czy np rozsmiesza. To
zawsze jest klamstwo. To my czujemy sie poirytowani, zdenerwowani, weseli. A
rola tej drugiej osoby- jaka jest jej rola? Przeciez nie demiurga,
stwarzajacego nasz nastrój. Postaram sie na to odpowiedziec- znalezc te
regule;
Otóz bazuja przede wszystkim na retrospekcji (choc nie tylko)- stawiam teze,
ze czujemy sie zdenerwowani, poirytowani czyims zachowaniem:
1. kiedy uwazamy (to nie ma znaczenia, czy tak jest naprawde), ze dana osoba
posiada cechy charakteru, zachowania- które my mielismy kiedys (lub
posiadamy nadal). Sa to wylacznie zachowania, których nie akceptujemy- wiec
tak naprawde nie lubimy siebie w ten sposób postepujacych.
2. kiedy uwazamy, ze te zachowania prezentuje osoba, z która jestesmy w
jakis relacjach- najczesciej sluzbowych, rodzinnych. My tej osoby nie
lubimy. (uwaga- te zachowania najczesciej sa dosyc gleboko ukryte przez nas-
przeniesienia sa na ogól podswiadome). I jeszcze jedno- nie potrafimy sobie
z jej zachowaniami poradzic. To sa wszystko warunki konieczne- moim zdaniem.
Przyklad? Pan X ma szefa, którego nie cierpi. Szef mu ciosa kolki na glowie-
a pan X nie potrafi sie asertywnie zachowac. Na wczasach pan X
widzi...swojego szefa. No ale zaraz okazuje sie, ze to ktos bardzo podobny.
Jednak ta osoba moze byc przez pana X gnebiona, nawet ponizana- a pan X
nawet nie bedzie wiedzial, dlaczego to robi. Spytany przez kogos, dlaczego
tak postepuje- zracjonalizuje, przypisujac mu cechy, które przypisuje swemu
szefowi.
Oczywiscie- gdyby pan X wobec szefa potrafil sie asertywnie zachowywac- to
mialby szanse podobnego czlowieka potraktowac z sympatia nawet- napewno nie
ze zloscia. Czyli- znów jak w punkcie pierwszym- tak naprawde nielubienie
kogos i przypisywanie mu okreslonych cech negatywnych wystepuje dlatego, ze
nie lubimy siebie w sytuacjach, kiedy nie radzimy sobie w relacji z drugim
czlowiekiem.
na razie tyle- zeby nie przynudzac:-). A jakie jest Twoje zdanie?
--
Serdecznie pozdrawiam
Chiron
1. "(...) czlowiek jest zly z natury. Gdyby tak nie bylo, gdybysmy byli z
gruntu uczciwi, tobysmy sie w kazdym sporze starali tylko o to, aby dojsc do
prawdy, nie baczac na to, czy zgadza sie ona z naszym pierwotnie wygloszonym
zdaniem, czy tez ze zdaniem przeciwnika; byloby rzecza obojetna albo
przynajmniej calkiem drugorzedna." - Arthur Schopenhauer
2. Jedyna godna rzecz na swiecie twórczosc. A szczyt twórczosci to tworzenie
siebie
Leopold Staff
|