Data: 2003-10-13 19:19:30
Temat: Re: Szaleństwo?
Od: "Uzus" <u...@g...WYTNIJ.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
.. z Gormenghast <p...@p...onet.pl> napisał(a):
>
> "Uzus" w news:bmbm9q$juh$1@inews.gazeta.pl...
> /.../
>
>
> > > chęć dookreślania tego, co widzi _druga strona_. I tu jest dopiero
> > > pole do ambitnej pracy - nad sobą.
>
> > Nie wiem , czy zdajesz sobie sprawę, jakie to jest dla przeciętnego
> > śmiertelnika niewyobrażalnie trudne.
>
> Być może masz rację. Jednak nikt nikogo do niczego nie zmusza.
> Każdy śmiertelnik opisuje siebie takim jaki jest, lub częściej, takim
> jakim chciałby siebie widzieć - takie odnoszę często wrażenie.
Lepszym czy gorszym? Pewnie takim i takim. Różne ludzie stawiają sobie cele.
Tragedia, że rzadko są ich świadomi.
Jeśli ktoś się chce widzieć lepszym to, jak mi się wydaje,będzie dokonywał
korekt w tym kierunku, a to przecież dobrze.
Poznawanie drugiego człowieka jest tyleż trudne, co...brak mi właściwego
wyrazu, ale powinnien mieć bardzo pozytywny i emocjonalny odcień znaczeniowy.
> > > /.../ można w ciszy przyglądać się _z boku_ sylwetce trzymającego
> > > swą latarkę, który na ogół wcale nie zdaje sobie sprawy z tego, że
> > > jego profil jest jednak widoczny. /.../
>
> > Zapewne jest to "opłacalne". Dla mnie nie do przyjęcia z prostej
przyczyny.
> > Człowiek nie jest owadem czy innym obiektem obserwacji badacza. Taką
postawę
> > odbieram jako całkowity brak szacunku dla potencjalnego przedmiotu badań.
>
> Wspomniałaś "człowiek nie jest owadem ...". No i rzeczywiście - to absurd.
> Jednak tutaj w sieci, ja już powiedziałem wyżej, spotykamy dwa rodzaje
sytuacji
> .
> Człowieka uczciwego, który jest po prostu sobą i nie ma wówczas potrzeby
> zajmowania się jego "profilem", oraz człowieka "owada", gracza, symulanta,
> stwarzającego jakiś wyimaginowany obraz uczestnika dyskusji. I tylko ten
drugi
> obiekt wymaga szczególnego podejścia - badawczego. Jest to podyktowane
> prostym odruchem samoobrony. Kto tego nie czyni, prędzej czy później
> czuje się oszukany (przykładów nie muszą zapewne podawać).
> Jest więc to _odpowiedź_ na określone postawy, a nie rzecz automatyczna
> i samoistna.
>
> > Ty patrzysz na ukryty w cieniu profil, ja w światło. Przyjmuję, w dobrej
wier
> ze,
> > że jest ono własne, płynące z takiej, a nie innej osobowości. Ty starasz
się
> > rozłożyć na czynniki pierwsze, ja raczej odebrać uczuciowo.
>
> Jeśli umówimy się, że zapominamy o grzesznych przeszłościach (amnestia już
> przecież zrobiła swoje), to dysputa jest bezprzedmiotowa. A gdy pojawi się
> kolejny tego rodzaju problem gdzieś obok, będziemy się rozumieli bez słów.
> Co do dobrej wiary... Jak najbardziej!! Tak chcieliby chyba
wszyscy "normalni".
> Niestety, są też inne filozofie istnienia usenetowego - uznające dobrą wiarę
> za naiwność.
>
>
> > W jednym punkcie
> > następuje zbieżność - oboje mówimy "miał swoje powody". W jakim stopniu
> > rozumienie tychże służy Tobie i mnie do rozgrzeszania uznanych za niezbyt
> > pociągających osobników,tego do końca nie wiem, ale wydaje mi się, że
jestem
> > znacznie łagodniejsza w swoich ocenach od Ciebie.
>
> Zapewne tak. Moją przywarą jest widzenie nie tylko własnego nosa, a to jest
> powodem do szczególnych interwencji. Jak uczy życie - zawsze
kontrowersyjnych,
> gdyż żadnej jednomyślności się nigdy nie osiągnie. Nawet wobec zdawałoby się
> oczywistości.
>
>
> > Mogę powiedzieć o sobie,że w większości spotkałam w życiu przyzwoitych
ludzi,
> > choć niewolnych od wad i że nie wyrządzili mi szczególnej krzywdy.
> > Mówię więcej: gdy stracę umiejętność wiary, a zacznę zamykać się w
warowni, z
> > tą chwilą zacznę truposzeć. Nie jest to jedyny warunek zachowania życia.
> > Ciekawe, co Ty byś powiedział?
>
> Utrata wiary nie musi być totalna, a tylko taka mogłaby być przyczynkiem
> "truposzenia". Życie to nie jest jedno zderzenie z jedną lokomotywą. To ciąg
> zderzeń wymagających ciągłych interpretacji. Najlepiej więc za każdym razem
> otwierać konto z "carte blanche" dla każdego spotkania, i stopniowo
rozszerzać
> ją lub kurczyć w miarę pozyskiwania informacji. Zamykanie się w warowni, to
> chyba już oznaka szaleństwa...
W tym momencie stwierdzam, że liczne spory toczyliśmy dokładnie o nic.
> > Często, gdy czytam Twoje posty, wydaje mi się, że nie tyle różni nas
> > podejście do zagadnienia, co nazewnictwo, bariera językowa. Wiele Twoich
> > stwierdzeń muszę strywializować, żeby móc powiedzieć: acha!
>
> Czyli to, co można powiedzieć prosto - komplikuję?
Nie, to znaczy tylko tyle, że muszę Twoje myśli odnieść do własnych
doświadczeń, przełożyć na swoje osobiste pojęcia, włączyć w system nazywania
czegoś tam.
> PS. Czy pomogłabyś mi jakimś cudem rozwiązać moją prywatną zagadkę?
> Nie wiem dlaczego, mam jednak ciągłe i nieodparte wrażenie, że nie
> rozmawiam z kobietą... Czy jest na to jakieś racjonalne
wytłumaczenie?
> Wrażenie oczywiście nie tylko na podstawie tej rozmowy, ale
wszystkiego
> co piszesz...
Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego odbierasz mnie jako mężczyznę.
Ubawiłam się tym stwierdzeniem. Możesz mi jedynie wierzyć na słowo, że jestem
kobietą. Gdybyś sam wpadł na sposób pozbycia się tego ( chyba ) przykrego
wrażenia, służę wszelką pomocą.
Pozdrawiam
Uzus
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|