Data: 2010-03-31 22:15:51
Temat: Re: Szkolne wycieczki
Od: "D." <d...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Skoro pojadą tylko te, które i tak jeżdżą co roku na kolonie i zimowiska,
> a zostaną te co i tak zostają ?
Jak jedzie połowa, to faktycznie bez sensu dla tej grupy dzieci , co
zostaje.
Poza tym jak ja jeździłem na
> wycieczki, to faktycznie wspólne przygotowanie posiłku coś dzieciom
> dawało. Co daje wizyta w macdonaldzie ?
>
Jeśli dzieci na co dzień nie mają możliwości wizyty w Mc Donaldzie, to bym
nie protestowała. Zawsze to wielka atrakcja dla dzieci (przynajmniej moi
bardzo lubią tam jeździć).
> Ależ nie o to chodzi, że tego się nie da zrealizować tanio. Problem w tym
> że widzę trend coraz bardziej wystawnych wyjazdów. I najwyraźniej ten
> trend jest promowany przez władze oświatowe. Chciałbym wiedzieć dlaczego ?
Dla popisu. Dla prestiżu niektórych dzieci (znam takich rodziców, którzy
sami dopominają się o tego typu wycieczki). Bo fajnie na stronie
internetowej czy w jakiejś szkolnej broszurze to wygląda. Słyszałam o takich
trendach w liceach, ale nie na niższych etapach.
Z doświadczenia - gdy dwójka dzieci z kl. VI miała w czasie wycieczki spać
na dwóch materacach na podłodze (brak miejsca w pensjonacie) protest
rodziców był ogromny. O te miejsca na materach była "bitwa" w klasie -
większość dzieci chciała na ich spać. Po wizycie rodziców u dyrekcji trasa
wycieczki została zmieniona.
Nie pochwalam drogich czy dalekich wyjazdów w czasie roku szkolnego - od
tego typu imprez są wakacje i ferie, obozy i kolonie. Zdecydowanie natomiast
popieram zapomniane formy turystyki - rajdy piesze i rowerowe.
Wiem jednak, że wielu rodziców chce najlepszych warunków dla dzieci (np.
pokoi dwu-trzyosobowych z łazienkami) i tu nic nie poradzisz.
Mnie martwi, że wiele dzieci nie zna najbliższych okolic swojej
miejscowości, ale Kairy i Paryże - zna doskonale. Turystyka szkolna powinna
właśnie te regionalne miejsca pokazywać swoim uczniom.
>> Czy chodzi Ci o pozytywy wyjazdów na wycieczki lub zielone szkoły?
>
> Tak. Tylko proszę o teorię opartą na praktyce. Teza, że wyjazd integruje,
> w obliczu tego że jedzie tylko część dzieci, jest nie do utrzymania.
Integruje te dzieci, które pojadą - mimo wszystko. Zapewne pojadą też
dzieci z innych klas. Uczy samodzielności, tego, że nie wszyscy mają tak
dobrze, jak ja (bo pojechałem), przez zmianę klimatu uodparnia, itd -
naprawdę można plusy wyjazdu ciągnąć długo.
> Inne dzieci tak dobrze nie mają. Dzięki czemu w wyścigu szczurów bez
> wysiłku moje są na czele stawki. Ale ja jestem nie tylko rodzicem. Jestem
> też podatnikiem. I przyszłym emerytem.
>
No, gratuluję! Moje bez wysiłku są niestety w środku, bo jakoś nie widzą
sensu w byciu w czołówce. Dobrze , że nie na końcu ;-).
D.
|