Data: 2007-09-27 11:14:44
Temat: Re: Trening umysłu
Od: Fragile <e...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 27 Wrz, 12:36, Ikselka <i...@p...onet.pl> wrote:
> Fragile pisze:
>
> > Zniszczyc zycie?? Nie wydaje mi sie, by Dymna zniszczyla choc jedno
> > zycie.
>
> Nie twierdzę, że zniszczyła. Ale to jest możliwe. Dać nadzieję i wobec
> prozy życia nic poza tym - to czasem jest bardziej destrukcyjne, niż nam
> (dobroczyńcom we własnym wyobrażeniu) sie wydaje...
>
Wiem cos o tym...
Jednak mysle, ze odkrycia nie dokonalas tym stwierdzeniem, i ze Dymna
rowniez sobie z tego, co napisalas doskonale zdaje sprawe. Jednak cos
robi, i to jest godne podziwu. Nie bylabym w stanie jej potepiac.
>
> Ale - oby jej się
> udało tylko pozytywnie.
>
Oby. Wydaje mi sie, ze jest na dobrej drodze.
>
> > Czy jesli dam jedzenie jednemu bezdomnemu, to zniszczylam zycie/
> > zaglodzilam pozostalych bezdomnych?
>
> Nie o to chodzi, Fra. Jesteś jednak ode mnie sporo młodsza, nie idzie
> chyba wytłumaczyć, sama kiedyś zrozumiesz.
>
Wiesz, wydaje mi sie, ze wiek nie ma tu nic do rzeczy. To po pierwsze.
[Zreszta nie wydaje mi sie, bym byla sporo - choc to pojecie wzgledne-
mlodsza, zwazywszy na fakt, iz chyba dosc mlodo urodzilas pierwsza
corke, a Twoj maz obecnie upomina sie o nastepna pocieche :) Nie
jestes wiec chyba zbytnio stara. Chyba, ze to byl zart ;)]
Poza tym smiem twierdzic, ze nie przezylas w zyciu i nie przezywasz
tego co ja. I nie chodzi mi tu o kwestie oczywista, ze kazdy z nas ma
inne zycie. Chodzi mi o cos zupelnie innego... O cos, czego nie
zrozumiesz...
Nie zycze Ci, bys kiedykolwiek musiala przechodzic przez chociazby
jedna setna tego, przez co przeszlam i przechodze ja... Tak wiec jesli
chodzi o doswiadczenia w pewnych kwestiach, to rzeczywiscie nie ma
nawet sensu bym zaczynala sie rozpisywac, poniewaz nie chce, a Ty i
tak nie zrozumiesz...
Nie napisze wiec tak jak Ty 'sama kiedys zrozumiesz', poniewaz nie
zrozumiesz...
Pewnych kwestii nie zrozumiesz nigdy, i tym lepiej dla Ciebie...
>
> > Nie mozemy pomoc calemu swiatu, ale czy to oznacza, ze mamy nie
> > pomagac tym, ktorzy sa obok nas, jesli tylko jestesmy w stanie im
> > pomoc?
>
> Pomagać - tak. Ale permanentnie. To trudne.
>
Oczywiscie. Ale wykonalne. To kwestia wyboru, ale przede wszystkim
osobowosci i stylu zycia danej osoby. Nikt nie powiedzial, ze to
latwe. Jednak niektorych trudnosci z tym zwiazane wcale nie
odstraszaja. Ba, wrecz ich nie zauwazaja. Bo wiesz, w chwili gdy
zaczynasz zauwazac tylko trudnosci, i gdy to one przwazaja nad
uczuciem radosci z tego, ze komus pomagasz, to wszystko traci sens.
Czlowiek staje sie zgorzknialy, zyje w poczuciu ciezkiego obowiazku, i
czasto gesto uwaza sie za Bog wie kogo, oczekuje podziekowan i
oklaskow. A nie o to chodzi. Przynajmniej ja tak uwazam... Pomagac w
ciszy i z lagdnoscia, niczego w zamian nie oczekujac... I tylko wtedy,
gdy jest to zgdone z glosem naszego serca, nigdy na pokaz i nigdy na
sile czy wbrew sobie.
>
>Rzadko kogo na to stać -
>
Tak. Ale sa tacy ludzie. Ludzie anioly...
>
> nawet mojego wiekiego serca (!) nie - zdaję sobie z tego sprawę, to się
> nazywa odpowiedzialność.
> Wiesz, to jest jak z dokarmianiem ptaków: jak raz zaczniesz, a jednego
> dnia zapomnisz, to ptak zużyje ostatnie siły na dolecenie do karmnika, a
> w momencie gdy zastaje go pustym, pada z głodu i zmęczenia, bo liczył
> ostatnią nadzieją na pomoc i sił brakło na szukanie innej. Ktoś mi to
> kiedyś powiedział i od tej pory nie dokarmiam ptaków... Zostawiam to
> ludziom megakonsekwentnym.
>
:) Czyli jednak wierzysz, ze tacy istnieja. Ciesze sie :)
Ja wierze w istnienie takich ludzi, znam takich i bardzo ich cenie.
--
Fragile
|