Data: 2007-09-27 13:41:09
Temat: Re: Trening umysłu
Od: "michal" <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości:
>>>>>>>> >> > Ja też wierzę. Potencjalnie wszyscy są super, tylko jak to z
>>>>>>>> >> > nich
>>>>>>>> >> > wyciagnąć? ;)
>>>>>>>>>> >> Trzeba odkryć ich marzenia i pomóc im je zrealizować. :)
>>>>>>>> > Wszystkim? :}
>>>>>>>> A jednemu bodajże! ;)
>>>>>>> A potem co? Siedzieć przy nim i odzyskiwać powtórnie dla siebie jego
>>>>>>> serotoninę? ;)
>>>>>> Można założyć, że świadomość sukcesu w udzielaniu pomocy działa
>>>>>> niewątpliwie odstresowo. :D
>>>>> Najlepszym sposobem na własną chandrę jest odchandrowywanie innych :-)
>>>> Aha, przykładem może być ten gość z porażeniem mózgu (chyba), co to
>>>> chciał eutanazji i przyszła do niego Anna Dymna... :)
>>> Dymnej "odwaliło", w sumie na sympatycznie, ale mnie denerwuje. Niech
>>> jej tam zresztą...
>> Cokolwiek sobie o niej myślisz - ten gość już nie chce umierać. Ze
>> zdziwieniem zobaczył, że są ludzie, którzy jeszcze bardziej czują się
>> niepotrzebni, niż on się czuł niedawno. Teraz pomaga im odnaleźć się w
>> życiu. Podoba mi się ta historia. Jest bardzo prawdziwa...
> Nie znam tej historii, pisałam tylko o działalności Dymnej i to nie z
> gruntu całkowitego odrzucenia. O tyle jej "odwaliło", że to, co robi,
> czasem wzbudza nadzieje, lecz nie jest w stanie ich podsycać stale, a
> zwłaszcza zapewnić solidnej realizacji. Po prostu następny program,
> następny człowiek... Coś tam się dalej może nawet i dzieje, ale żadna
> najlepsza fundacja nie zapewni zbyt wiele dla tak wielu.
Uważasz, że nie należy pomagać ludziom, bo można w nich rozbudzić nadzieję,
a niespełniona krzywdę im zrobi? :)
> Wiesz, to tak, jak z niegdysiejszym hasłem" Chłopskim dzieciom zielone
> światło na studia!". Widziałam wiele chłopskich dzieci o rozbudzonych
> marzeniach, ambicjach, dzieci pochodzących z najbiedniejszych rodzin. Po
> studiach ludzie ci popadali w wielkie frustracje, kończyli źle, niektórzy
> nawet wprost w rowie pod sklepem monopolowym... Bo i cóż, że dano im
> nadzieję? Rodzina już nie była dla nich dobra, a oni sami bez perspektyw,
> za to z wymaganiami... A i tak gorsi (w swoim poczuciu, i nie tylko) od
> tych, co to z dziada pradziada... lub w układach.
Nie słyszałem, co prawda, o takiej akcji z zielonym światłem, ale też nie
widzę w dawaniu szansy ludziom i ułatwianiu im rozwoju żadnych zagrożeń
typu masowego popadania we frustrację. Wydaje mi się, że w takim
przedstawieniu zjawisk społecznych nie rozpoznano prawdziwych przyczyn
indywidualnych niepowodzeń.
W rowie pod sklepem monopolowym ladują ludzie z różnych środowisk i
generalnie z zupełnie innych powodów, niż dawanie im szansy edukacji.
Pomagać innym trzeba mądrze. Podstawową zasadą, co do której wszystkie inne
muszą być spójne, to pomagać w realizowaniu ich zamierzeń, celów, marzeń.
Poważny odsetek rodziców nawet - nie potrafi odciąć się od swoich własnych
marzeń dla swoich dzieci.
Poza tym, żeby skutecznie pomagać, trzeba ludziom proponować przysłowiowe
wędki wraz z instrukcją obsługi, a nie ryby.
Wydaje mi się, że Dymna to właśnie robi. Ona to dobrze pojęła, że
nieszczęśliwym ludziom trzeba udostępnić instrukcje, jak żyć i korzystać z
tego życia. Uczy ich odnajdywać, co w ich życiu jest bezcennego. Wg niej nie
ma takiego nieszczęścia, które zabrałoby człowiekowi wszystko. Zawsze coś
jeszcze zostaje. I może to, co zostaje, jest o wiele więcej warte, niż to,
co bezpowrotnie stracone? :)
> I nie myśl, że jestem przeciwna dawaniu nadziei (za moim płotem, obok,
> mieszka człowiek tak bardzo jej potrzebujący, że to jeden wielki krzyk
> rozpaczy, długo byłoby mówić), ale od tego są najbliźsi - oni czynią to na
> miarę realiów i możliwości, na miarę warunków...
> Oby tylko chcieli.
Oby tylko byli oświeceni. Myślę, że każdy człowiek jest od tego, żeby pomóc,
jeśli sytuacja tego wymaga - nie jest tak, że rodzina jako jedyna ma patent.
:)
--
pozdrawiam
michał
|