Data: 2014-01-25 10:52:38
Temat: Re: Tylko odbić się od dna...
Od: krys <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
FEniks wrote:
> W dniu 2014-01-24 21:43, krys pisze:
>> FEniks wrote:
>>
>> Wręcz przeciwnie - miasteczko było zagłębiem szewskim. W tamtych
>> czasach rzemieślnikom zdarzało się porzucać towar wieziony na bazar,
>> jak wpadała do kolejki umiłowana władza. Dziadek był szewcem w
>> spółdzielni, a dorabiał klepiąc buty dla tych bardziej obrotnych
>> rzemieślników, nazywanych "kombinatorami", "spekulantami" itd.
>
> Zapomniałabym wspomnieć także o moim dziadku, który wychował ośmioro
> dzieci (w mieście), większość z nich także wykształcił, przy czym babcia
> nigdy zawodowo nie pracowała, a nawet okresowo miała pomoc domową. Lekko
> nie mieli, ale jednak.
> A dziadek był - ta dam!!! - przedwojennym urzędnikiem państwowym. :)
Przed zamachem stanu, czy po?
Jakby był nauczycielem, adwokatem, lekarzem, to też by dał radę. Ale
rozmawialiśmy o robotnikach, nie klasie średniej.
BTW, dziś tez urzednicy państwowi mają się nieźle, ale jednak mało jest
rodzin wielodzietnych.
>
>> Za to za jajko jechało się PKS 25 km.
>
> A chleb i ciasto zanosiło się do pieczenia do piekarza na rogu. ;)
Moja babcia miała piec. Wędzarnię też.
--
Pozdrawiam
J.
www.kontestacja.com
|