Data: 2006-03-14 13:06:48
Temat: Re: Vonbraun - prośba o opinię
Od: "eTaTa" <e...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "puciek2" <p...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości
news:dv50rr$eg3$1@inews.gazeta.pl...
> eTaTa <e...@p...onet.pl> napisał(a):
> news:dup7fn$4q5$1@news.onet.pl
Krzycząc po internecie:
> Nie bardzo rozumiem. Co dokładnie wiesz ?
Coś nie coś, o stymulacji rozwoju mózgu i poszczególnych jego fragmentów.
O wspomaganiu farmakologicznym i technikami inwazyjnymi. I takie tam różne.
:-)))
Ale bez kolosalnej serii badań strach to tknąć.
Właściwie możnaby zrobić mapę stanu bieżącego, ale informacja o postępach
w ostatnich latach, jest marna_symboliczna.
Mało znam też przypadków podobnych. Co się zmieni, bo idę się podszkolić
w temacie. Uczestnicząc w praktycznych zajęciach.
> Tu myślę potrzeba speca. Ciekawe KOGO mam na myśli ?
Hmmm... Zakładam, że spece, już się naspecowały :-))
I potrzeba tu amatora, z zupełnie odmiennym punktem widzenia.
A spece są potrzebni do poprowadzenia za rączkę, czy choćby
akceptacji danego działania.
> > Tak mi się wydaje, że ten spokój otoczenia jest ułudą. Którą w ramach
> > spokojnej egzystencji wszyscy wokół pieszczą.
>
> Tu wydaje mi się masz największe pole działania Ett. Raczej nie tam,
> gdzie wydaje Ci się, że wiesz jak. (IMO)
Ciekawe, na ile można ingerować w czyjąś egzystencję?
Temat rzeka. Albo krótko i zwięźle.
Nikt z nas nie urodził się w próżni.
> > Rozbudzić w nim świadomość, że coś z nim jest nie tak, a następnie
> > nie uzyskać dalszych postępów.
>
> 'Nie uzyskać' ?
> Co byś chciał 'uzyskać' i czy czazsami już na TWOJE z 'tego' dochody nie
za
> późno ?
:-))) Napisałem kiedyś....
Pędząc samochodem zobaczyłem coś na drodze. Ominąłem.
W ciągu trzech sekund, zanalizowałem przedmiot. Potrzebę usunięcia go z
drogi.
Popatrzyłem w lusterko. Wyhamowałem z piskiem opon.
Kolejnych dziesięć poświęciłem, na zawrócenie. Złapanie przedmiotu.
Zasyczenie.
I wskoczenie do rowu, unikając kół tira.
Syczałem, bo był to... jeż.
Spokojnie wsiadłem do samochodu. Ruszyłem.
I całą drogę rozmyślałem, jaki jestem porąbany.
> > Ponieważ stymulację samego rozwoju można uzyskać,
> > zawisłem na problemie etyczno-społeczno-moralnym.
> > Co, jeśli mi, z takich, czy innych powodów "zawiśnie" na złym etapie?
> >
>
> 'Tobie zawiśnie' ?
> Stuknij się w główkę.
> Podstawową pracę musi tu wykonać rodzina.
No właśnie. Oni już sporą dawkę "wykonawstwa" sobie zaaplikowali,
a to oznacza, że nie są skłonni dalej sobie aplikować bez perspektywy
pozytywnego wyniku.
A wynikiem pozytywnym, byłoby usamodzielnienie się w minimalnym stopniu.
Samodzielne sikanie, jedzenie, chodzenie, itd.
> To wydaje się być dużym problemem. Na razie może zajmij się tym, co w
Tobie
> zostało odnowione przy tym zdarzeniu.
Nie tajemnica.
Jak Mały był bobasem, matka pozostawiła go z ojcem udając się za Wielką
Wodę,
po gotówkę. Ojciec miał ścisły harmonogram działań, który to wypełniał
skrupulatnie. Jednak do gimnastyki z Małym potrzebne były dodatkowe ręce.
Więc rodzic wydzwaniał po znajomych prosząc o te 40 minut pomocy.
Mało kto to wytrzymywał. Mnie np: strasznie to kolidowało z pracą, choć
jako 'prywaciarz mogłem naginać godziny. Wytrzymałem zaledwie parędziesiąt
sesji.
Później skombinowali trochę kasy i jakoś to szło. A mnie przypominając się
co jakiś
czas, tłukło po łbie. Ponieważ wyjechali, to ślady się rwały.
I po latach znajduję, stare małżeństwo. Ustabilizowane. A Młody, mniej
więcej,
na tym samym poziomie. Choć po parunastu latach doświadczeń.
Przy stałej rehabilitacji!
Czyli klasyka. Mogłem coś przez te lata zrobić, a odpuściłem. Sprawa nie
załatwiona.
No to, teraz, sobie siedzę i myślę. Jest jak jest. A co da się zrobić?
Lepiej późno niż wcale. Zwłaszcza gdy, wszyscy inni odpuścili.
ett
|