Data: 2005-01-24 07:32:17
Temat: Re: W RODZINIE...
Od: "HaNkA ReDhUnTeR" <hanka.redhunter@[BEZ_TEGO]interia.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Slav" <s...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ct0u55$ph4$1@nemesis.news.tpi.pl...
>Są etapy w życiu dziecka gdzie najłatwiej trafić z argumentacja
> przez "pupę".
Nie zawsze co najłatwiejsze jest najlepsze.
>Przy kontroli dorosłego można sobie
> pozwolić na oparzenie paluszka w eksperymencie "czy faktycznie żelazko
> parzy"
Hm?? Chyba nie uciekalabym sie do takich eksperymentów. Moj synek jest
niespełna dwuletni więc nie przecwiczylam tego na nim, ale z wlasnego
dziecinstwa nie pamietam aby mama wkładala mi rękę do wrzątku, nad zapalony
palnik czy przytykała do gorącego źelazka, zeby mi pokazać, ze to parzy.
Zabrzmiało to równie głupio jak rada, zeby szczeniakowi, ktory sie zesika
zamoczyć mordkę w kałuzy, zeby sie nauczyl...czego?*
>W miarę upływu lat, przybywaniu rozumku i kontaktu
> werbalnego z troskliwymi rodzicami zastępujemy metody fizyczne
> intelektualnymi.
A to juz zabrzmiało tragicznie. Najmniej "rozumne" i najmniej werbalne jest
niemowle. Uwazasz, ze nalezy je karać fizycznie za "nieposłuszeństwo"?
Wczoraj w programie "pod napięciem" mogliśmy zobaczyć skutki takich metod.
Skądinad uwazam, ze raczej nalezałoby tłuc od gimnazjum w górę :-)) [joke,
of course]
>Uczucia o których
> pisałaś dotyczące odbierania klapsa jako upokorzenia jest zwykłym
> przeniesieniem własnych odczuć.
Tyle wiemy na sobie na ile nas sprawdzono. Wolisz, jak szef powie Ci "panie
Józku tego nie wolno tak robić", czy jak, obrazowo mówiąć, da Ci w mordę nie
bawiąc sie w dyplomację?
>Jestem pewien, że żaden trzylatek nie
> traktuje klapsa jako upokorzenia swego człowieczeństwa.
Skąd ta pewność? Bo nie zna słowa człowieczeństwo? Odczuje ból, odczuje
przykrość, która dodatkowo wyrządzi mu osoba, która powinna go kochać, którą
on kocha i traktuje jak Boga. Dla mnie to wystarczajacy argument za
niestosowaniem kar cielesnych. Podobnie jak u Ani, gdy zdarza mi sie
krzyknąc na moje dziecko ono zaczyna płakać. Podkreślam, ZDARZA MI SIĘ.
Uwazam, ze krzyk jako sygnał dezaprobaty wyczerpuje znamiona kary, jesli
jest uzywany rzadko i w sytuacjach absolutnie koniecznych - zbyt czesto
uzywany spowszednieje i przestanie spełniac swoja funkcje*
*Tę prawidłowość zaobserwowalam na moich rottweilerach. Nigdy w zyciu żaden
nie został uderzony, byly/są całowane, pieszczone, przytulane. Mówię do
nich zawsze spokojnym, łagodnym głosem. Gdy krzyknę pies robi się "pól
mniejszy" i wie, ze musiał zrobic coś naprawdę złego, ze krzyczę. Nie
twierdzę, ze wychowanie dziecka jest takie samo jak wychowanie psa - mojemu
synowi bardzo duzo da się wytłumaczyć. Pewnie że trzeba powtórzyć
kilkanaście razy ale jak mówilam, najłatwiejsze metody nie są najlepsze.
Vide przysłowie 'iść na łatwizne"
> pozdrawiam serdecznie
I wzajemnie:-)
HaNkA
|