Data: 2009-07-11 13:54:38
Temat: Re: WYBRALEM...
Od: Stalker <t...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka pisze:
> Ale tego juz agnostyk nie wie
>
> Wie, wie, tylko chce nic robić/sądzić na własny rachunek, chce, aby go ktoś
> przekonał do tej wersji, która jest lepsza, tylko która jest lepsza?
> Więc woli poczekać - może się okaże jeszcze przed śmiercią, co jest
> "lepsze", to wtedy może uwierzy lub zwątpi :-PPP
Nie wie. A cały powyższy wywód jest już tak naprawdę przejściem do
ostatniej sztuczki erystycznej: "Jeśli już wszystko zawiedzie, zaatakuj
ad personam" plus wykorzystanie homonimii i insynuacji :-)
Homonimia polega na wykorzystaniu często łączonego z agnostycyzmem
terminu "wątpliwość". Ty próbujesz zasugerować jakoby chodziło tu o
znaczenie "wahanie", czyli agnostyk to taki biedak, który nie wie co
wybrać. Dodatkowo wychodząc od sformułowania "która lepsza" a priori
zakładasz, że ta Twoja jest prawdziwa (sugerując, że tak naprawdę
postawa agnostyczna sprowadza się do wyboru między istnieniem bądż
nieistnieniem Boga, co jest fałszem).
Insynuacja polega właśnie na autorytarnym przypisaniu agnostykowi jakieś
postawy bez przykładów, czy dowodów. Dokładnie taki schemat zastosował
Życiński w swojej książce "Wiara wątpiących" odnośnie umierania Sartra.
Woleński sprawdził to u źródeł i okazało się, że nic z opisanych przez
Życińskiego faktów nie miało miejsca
> Agnostycy to tacy asekuranci.
> Już wolę ateistów.
Nieprawda. Agnostyk to nie jest asekurant. Agnostyk ma bardzo jasne i
określone przekonania. To co piszesz wynika z opisanej już
nieuprawnionej homonimii ("wątpliwość" = "wahanie").
W rzeczywistości wątpliwość w znaczeniu agnostycyzmu to pęd do poznania,
pęd do sprawdzenia tego co mu się usiłuje insynuować. "Wątpię, żeby tak
było", to nie wahanie, tylko deklaracja: "muszę to sprawdzić"
W dodatku postawa agnostyczna wymaga bardzo silnej konstrukcji
psychicznej. Poznanie może się bowiem wiązać zarówno z potwierdzeniem
jak i z negacją przedmiotu poznania. W kontekście wiary religijnej takie
dążenie do poznania wiąże się z bardzo dużą odwagą, bo agnostyk musi być
przygotowany na obie możliwości. Świat nie może mu się zawalić tylko
dlatego że okazałoby się, że Boga nie ma...
Wyobraźmy sobie teraz zawalenie się świata osoby wierzącej, czyli
przygotowanej tylko na jedno rozwiązanie...
> Żadnemu wierzącemu nie zależy na dowodzeniu.
Bo to wymaga odwagi i przygotowania się na ew. porażkę
> To niewierzący wciąż tego od nich oczekują.
Tylko wtedy kiedy wierzący próbują ich przekonać (nawrócić?)
Dopóki celem dialogu nie staje się próba przekonania to naprawdę jest mi
obojętne w co wierzysz
> A ateista - co, róbta co chceta???
> Nie ma tzw dobrych ludzi wśród ateistów?
A to tak naprawdę pytanie do Ciebie. To katolicy uzależniają "bycie
dobrym" (i zbawienie) np. od wypełniania obrzędów religijnych.
> Co mnie obchodzi, jaki jest mój Bóg, byle był Tym, który jest.
A jeśli "ten który jest" to Allah? Będziesz robić za hurysę w ichnim raju?
> Wierzący też wątpią.
Nie dziwię im się :-)
Stalker
|