Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wizyta prezydenta Trumpa w Polsce

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wizyta prezydenta Trumpa w Polsce

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 114


« poprzedni wątek następny wątek »

111. Data: 2017-07-14 02:35:09

Temat: Re: Wizyta prezydenta Trumpa w Polsce
Od: Pszemol <P...@P...com> szukaj wiadomości tego autora

<j...@o...pl> wrote:
>> Nie o takiej chorobie mówiłem...
>
> doskonale zdaje sobie z tego sprawę, Przemku:)
> ale jak już pisałem, zona mi żadnych tabletek nie aplikuje,
> wiec stad wnioskuje, ze jestem dość zdrowy.

Błędny wniosek.

Bardzo dużo osób cierpi na nieleczone schorzenia psychiczne.

To, że ktoś leków aktualnie nie zażywa nie musi oznaczać wcale że gdyby
zażywał to by mu się nie poprawiło...

> a ze "trochę" inaczej na świat patrze,
> to raczej miej "zarzuty" do istot o wiele ode mnie mądrzejszych.
> a najbardziej do tych dobrych, świetlistych.

Te "istoty" są wymyślone, fikcyjne, nie istnieją poza Twoją głową.

> (...)
>>> zresztą nie jest najważniejsze, jak jest z Trumpem,
>>> bo może być tak, ze to doradcy mu przemówienie ułożyli.
>>> a było takie, jakie być powinno.
>>
>> No on sam go nie napisał, jestem tego pewny.
>
> choć tu się w pełni zgadzamy;)


:-)

>>> opowiem ci coś, choć przecież o to nie prosisz:)
>
>> Właściwie o nic nie prosiłem :-) Ale dzięki za opowieść :-)
>
> zawsze do usług. w miarę możliwości. i zdrowia, oczywiście :)

Zdrowie, zwłaszcza psychiczne, to najważniejsza rzecz jakiej warto sobie
wzajemnie życzyć - Tobie i Twojej rodzinie też życzę dużo zdrowia -
sympatyczny z Ciebie bohater na tej grupie.


>> No obliczone było z wyrachowaniem aby właśnie wywrzeć takie wrażenie.
>
> tak, masz racje. tak jak z wyrachowaniem wyliczone było,
> ze dziki Trump nie ma żadnych szans z ułożoną Hilary wygrać
> i zostać Prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Nie, nie tak samo.

Wyniki sondaży przedwyborczych nie sprawdziły się tym razem bo to nie były
typowe wybory w których błąd takich sondaży oscyluje w okolicach 2-4%. Tym
razem błąd sondaży był znacznie, znacznie większy z różnych, znanych dziś
bardzo dobrze względów.

Tymczasem ściskacz serc jaki Trump zaoferował w Polsce był raczej bardzo
klasyczny i typowy.

> a ja tylko prosiłem, aby kłamczuszka nie wygrała.
> zresztą jak zapewne wielu ludzi na świecie,
> a zwłaszcza w Polsce.

Clintonowa była bardzo nielubianą osobą przez wiele osób i dodatkowo jest
kobietą, co zaniżało dodatkowo jej szansę na wybór na prezydenta. Wybór jej
na kandydata partii demokratów przekreślił moim zdaniem ich szansę na
zwycięstwo, zwłaszcza gdy szła do wyborów z bardzo bezpłciowym,
(katolickim) vice. Jakiekolwiek szanse na wygranie z barwną postacią Trumpa
mógł mieć Sanders, ale ta kandydatura miała też dużo potencjalnie
"śmiertelnych" wad.

> pewnie, ze Trump nie jest człowiekiem doskonałym,

Doskonałym nikt nie jest, Trump jest wyjątkowo niedoskonałym!

> ale tez wie, jak bardzo dużo Polakom zawdzięcza.
> choć nie da się tego udowodnić.
> i to właśnie jest cudowne.

Jeśli chodzi Ci o to jak głosowali Polonusy w USA to faktycznie dużo Trump
Polakom zawdzięcza, pytanie czy zdaje sobie z tego sprawę. O tym, że z
pewnością tego nie docenia jestem pewny.

>>> pewnie, ze to przemówienie zawdzięczamy tez ludziom,
>>> ale bądź pewien, ze tez Duchowi Świętemu.
>>> tak po prostu jest i jest to normalne.
>>>
>>
>> Nie mieszaj Ducha Świętego w ludzkie, polityczne, perfidnie wyrachowane
>> gierki.
>
> to jednak, Przemku, dopuszczasz możliwość,
> ze Duch Sowiety (o zobacz, do Sowietów przy okazji napisało się samo)
> nie jest jakąś tam wymyśloną postacią:)

Nie, błędnie mnie zrozumiałeś.

Po prostu upominam Cię abyś nie kajał pięknego, idealistycznego aczkolwiek
fikcyjnego pojęcia Ducha Świętego w trumpowym politycznym błocie.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


112. Data: 2017-07-14 07:27:29

Temat: Re: Wizyta prezydenta Trumpa w Polsce
Od: j...@o...pl szukaj wiadomości tego autora

W dniu piątek, 14 lipca 2017 02:39:04 UTC+2 użytkownik Pszemol napisał:
> <j...@o...pl> wrote:
> >> Nie o takiej chorobie mówiłem...
> >
> > doskonale zdaje sobie z tego sprawę, Przemku:)
> > ale jak już pisałem, zona mi żadnych tabletek nie aplikuje,
> > wiec stad wnioskuje, ze jestem dość zdrowy.
>
> Błędny wniosek.
>
> Bardzo dużo osób cierpi na nieleczone schorzenia psychiczne.
>
> To, że ktoś leków aktualnie nie zażywa nie musi oznaczać wcale że gdyby
> zażywał to by mu się nie poprawiło...


to popraw siebie kochaniutki.
mnie zostaw do poprawiania istotom, o ktorych nie masz pojecia :)


> > a ze "trochę" inaczej na świat patrze,
> > to raczej miej "zarzuty" do istot o wiele ode mnie mądrzejszych.
> > a najbardziej do tych dobrych, świetlistych.
>
> Te "istoty" są wymyślone, fikcyjne, nie istnieją poza Twoją głową.

pogadasz z nimi po smierci, tej fizycznej. ale ubaw bedzie,
kiedy bedziesz smial sie sam z siebie, i to jak najbardziej serdecznie.

mozesz oczywiscie pogadac z nimi wczesniej,
ale rownie dobrze tez oszalec mozesz.

nic przeku, ale to nic nie ma wartosci,
oprocz czynienia innym dobra.


> >>> zresztą nie jest najważniejsze, jak jest z Trumpem,
> >>> bo może być tak, ze to doradcy mu przemówienie ułożyli.
> >>> a było takie, jakie być powinno.
> >>
> >> No on sam go nie napisał, jestem tego pewny.
> >
> > choć tu się w pełni zgadzamy;)
>
>
> :-)
>
> >>> opowiem ci coś, choć przecież o to nie prosisz:)
> >
> >> Właściwie o nic nie prosiłem :-) Ale dzięki za opowieść :-)
> >
> > zawsze do usług. w miarę możliwości. i zdrowia, oczywiście :)
>
> Zdrowie, zwłaszcza psychiczne, to najważniejsza rzecz jakiej warto sobie
> wzajemnie życzyć - Tobie i Twojej rodzinie też życzę dużo zdrowia -
> sympatyczny z Ciebie bohater na tej grupie.

jestem zdrowy psychicznie, tylko inaczej swiat postrzegam.
ty widzisz/slyszysz tylko ludzi.
ja wiele innych swiatow.

i nie jest to tylko w mojej glowie;
jej, z calym szacunkiem dla niej i dla samego siebie,
na pewne prawdy byloby po prostu nie stac.

moze cos ci znow opowiem, choc nie tak dokladnie o to chodzi,
ale bylo to zdarzenie niedawne.

w tamtym tygodniu, w sobote bodajze, kropil deszcz.
a nie, nie deszcz. przepraszam, wtedy akurat slonce swiecilo.
rynne przy garazu chcialem mnaprawic, choc sie na tym nie znam,
ale skoro zona juz iles tam razy zwracala na to uwage,
no to wreszcie postanilem sie do tego wziac. bo chyba nie zabrac?

w garazu mam hustawke, jeszce po zimie tam pozostala, a za nia drabina.
w tym sezonie, i zawsze tez przewaznie, biore sobie jedna jej czesc,
bo jest wystarczajaca zazwyczaj do prac wszelkich; opieram ja np. na taka
stalowa rurke co mam miedzy garazami do trzepania dywanow zamontowana
i wchodze sobie na dach.
tym razem, nawet nie wiem dlaczego, chcialem wziac dwie zespolone ze soba
czesci, zamiast tej trzeciej, ktora konstrukcyjnie za wywyzszenie sluzy.
ale ta hustawka przeszkadzala. nie zeby byla jakos bardzo ciezka,
jednak dla jednej osoby przeniesienie, czy bardziej przeciagniecie jej
jest dosc trudne po prostu.
czekam wiec na zone, a wlasciwie nie czekam, bo mowila, ze za chwile
chyba, wyciagnalem pomalu te hustawke z garazu, zeby ta zespolona
czesc drabiny wyjac, na kostce to juz troche trudniej, bo do chodzenia
niby bardzo rowno, ale jak hustawke ciagniesz, to nozki o te drobne
nierownosci pomiedzy kostkami zahaczaja. na szczescie wyszla zona
i bez problemu ustawilismy hustaweczke na miejscu.
no to mam juz dostep do swojej zespolonej czesci drabinki, zona idzie
do kosciola (a, to wlasnie nie przez deszcz, a ze sie, jak to kobieta,
ubierala, na poczatku pomoc mi nie mogla), a ja mysle: a po kiego mi
ta podwojna drabinka. przeciez zawsze, bo szybciej i poreczniej,
wchodze na dach po jednej (zazwyczaj winogrona lub czeresnie zrywac).
tak ze lapie za to jedna i mysle. po co te hustawke tak na poczatku
targalem, skoro i tak... no ale hustaweczke kiedys i tak trzeba bylo
wyjac, to jakby bez znaczenia.
ustawilem sobie ja jak zwykle, moze troszeczke tylko mniej pionowo
niz zwykle, bo przeciez tal latwiej mi bedzie.
jeste na przedostatnim szczebelku, a ta cholera jak mi w dol nie zjedzie,
ze po prostu jak lamaga na pysk niemalze lece. oczywiscie probowalem sie
zlapac za te rurke pomiedzy garazami, na ktorej oparta byla drbina,
ale tylko palce mi sie obemsknely i na beton spadalem. w jednej rece
nadgarstek mi sie zgial niemilosiernie, w drugiej palec malo nie polamal,
a w pupie to malo miednica nie pekla. chce wstac, a nie bardzo moge.
znaczy niby moge, ale tak jakos slabo sie robi (o, jak ktos gral kiedys
w pilke, to wie, jak to jest), no to sie polozylem spokojnie i odpoczywam
myslac jednoczesnie, ze z sasiadow lub zdrogi to mnie nikt nie zauwazy.
a tu masz! moze ze trzydziesci sekund minelo, a sasaiadka z corka
zza plotu krzyczy: jacek, jacek! marysia, marysia! no to rad nie rad,
jakiejs tak energi dostalem, ze od razu powstalem, bo mi po prostu
glupio bylo, bo przeciez nigdy jeszce z drabiny nie spadlem.
podziekowalem sasiadom za pomoc, znaczy jakby byla potrzebna,
ale jesli ktos muysli, ze po spadnieciu, a przed polozeniem sie na ziemi
dla odechu nic nie myslalem, to jest w bledzie.

pierwsza rzecza, ktora uczynilem, to bylo podziekowanie Panu Bogu,
ze spadlem teraz, bo jak bym spadl za 10 czy dwdziescia lat, to byloby pewne,
ze sobie przynajmniej palec, nadgarstek lub tylek polamie. a tu, o dziwo,
ze sie tak sily ciezkosci rozlozyly, ze wszystko cholernie bolalo,
a nic, ale to nic mi sie nie stalo. i naprawde bylem Mu wdzieczny.

ale przeciez nie o to chodzi.

teraz pomysl, przemku, dlaczego tak ni stad, ni zowad, chcialem te zespolona
drabine z garazu wziac, zeby po niej sie wspinac?

pewnie nie piszesz poezji, ale jesli piszesz, to chyba zauwazyles
taka prosta, zwykla zaleznosc: zawsze pierwsza mysl jest najlepsza,
w jakiejs stylistyce czy sytuacji, ktora masz do wyboru.
ilekroc uzyjesz drugiej, to w ogromnej wiekszosci, jesli sie temu
ponownie przyjrzysz, ta pierwsza jest najlepsza.
bo pochodzi od Boga.

mozesz oczywiscie wybrac inna, bo masz wolna wole.
tak jak ja, kiedy nie wiadomo dlaczego chcialem usilnie wyciagnac tamta drabine,
a pozniej postanowilem, ze jednak wezme te pojedyncza.

moze i Bog nie wie dokladnie, jak co skonczyc sie moze, bo przeciez moge
dowolnie wybrac, ale tez cos sugeruje, co jest bardziej bezpieczne,
czy lepsze.

oczywiscie ty nawet o tym nie wiesz, bo sugestie sa tak niezauwazalne,
ze ich po prostu nie jestes w stanie dostrzec. ja potrafie, a mimo to
jak bezmozg jakis zdarzylo sie, ze spadlem. oczywiscie nie bylo to
zdeterminowane, bo moglem, jak zawsze drabine pod ostrzejszym katem postawic,
ale to On przewidzial, ze tym razem moze byc inaczej.

wiec nie pieprz mi (to tylko wykrzyknik artystyczny), ze wszystko
dzieje sie tylko w twojej, czy mojej glowie. czy nie proscie przyjac,
ze tak jak ludzie mylili sie w geocentryzmie, pozniej w heliocentryzmie,
to tak samo w ludzkocentryzmie?
zreszta to jest nie pojete, aby widzac 200 miliardow galaktyk, w kazdej 100
miliardow gwiazd, myslec, ze Pan Bog to jakis duren i marnotrawca, bo tylko
nam, najlepszym i najwspanialszym istotom wszechswiata, dal zycia mozliwosc.

byc moze i Bog kogos wybiera, nawet jest to pewne, ale wie, kogo wybiera.
ten ktos nic nie moze i prawie wszystko moze. ale tylko dlatego, ze Bog
mu na to pozwolil.

pozdrawiam serdecznie,
jacek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


113. Data: 2017-07-14 14:34:33

Temat: Re: Wizyta prezydenta Trumpa w Polsce
Od: Pszemol <P...@P...com> szukaj wiadomości tego autora

<j...@o...pl> wrote:
> W dniu piątek, 14 lipca 2017 02:39:04 UTC+2 użytkownik Pszemol napisał:
>> <j...@o...pl> wrote:
>>>> Nie o takiej chorobie mówiłem...
>>>
>>> doskonale zdaje sobie z tego sprawę, Przemku:)
>>> ale jak już pisałem, zona mi żadnych tabletek nie aplikuje,
>>> wiec stad wnioskuje, ze jestem dość zdrowy.
>>
>> Błędny wniosek.
>>
>> Bardzo dużo osób cierpi na nieleczone schorzenia psychiczne.
>>
>> To, że ktoś leków aktualnie nie zażywa nie musi oznaczać wcale że gdyby
>> zażywał to by mu się nie poprawiło...
>
>
> to popraw siebie kochaniutki.
> mnie zostaw do poprawiania istotom, o ktorych nie masz pojecia :)

Trudno abym ja coś wiedział o Twoich urojeniach... wcale mnie to nie dziwi
:-)

>>> a ze "trochę" inaczej na świat patrze,
>>> to raczej miej "zarzuty" do istot o wiele ode mnie mądrzejszych.
>>> a najbardziej do tych dobrych, świetlistych.
>>
>> Te "istoty" są wymyślone, fikcyjne, nie istnieją poza Twoją głową.
>
> pogadasz z nimi po smierci, tej fizycznej. ale ubaw bedzie,
> kiedy bedziesz smial sie sam z siebie, i to jak najbardziej serdecznie.

Po śmierci z nikim o niczym już nie pogadasz.

> mozesz oczywiscie pogadac z nimi wczesniej,
> ale rownie dobrze tez oszalec mozesz.

Tu się zgadzamy. Urojenia i wizje to klasyczne symptomy niektórych schorzeń
psychicznych. Pogadaj kiedyś z psychiatrą to się dowiesz...

> nic przeku, ale to nic nie ma wartosci,
> oprocz czynienia innym dobra.

A zdajesz sobie sprawę, że dobro innym można czynić nie wierząc ani w
istnienie Ducha Świętego ani w Boga ani innych urojonych "istot"? Często
wystarczy być po prostu dobrym człowiekiem aby dobro innym czynić...


>>>>> zresztą nie jest najważniejsze, jak jest z Trumpem,
>>>>> bo może być tak, ze to doradcy mu przemówienie ułożyli.
>>>>> a było takie, jakie być powinno.
>>>>
>>>> No on sam go nie napisał, jestem tego pewny.
>>>
>>> choć tu się w pełni zgadzamy;)
>>
>>
>> :-)
>>
>>>>> opowiem ci coś, choć przecież o to nie prosisz:)
>>>
>>>> Właściwie o nic nie prosiłem :-) Ale dzięki za opowieść :-)
>>>
>>> zawsze do usług. w miarę możliwości. i zdrowia, oczywiście :)
>>
>> Zdrowie, zwłaszcza psychiczne, to najważniejsza rzecz jakiej warto sobie
>> wzajemnie życzyć - Tobie i Twojej rodzinie też życzę dużo zdrowia -
>> sympatyczny z Ciebie bohater na tej grupie.
>
> jestem zdrowy psychicznie, tylko inaczej swiat postrzegam.
> ty widzisz/slyszysz tylko ludzi.
> ja wiele innych swiatow.

I te objawy jakie teraz opisujesz są właśnie niepokojące. Często miewasz te
urojenia? Pojawiły się one może po jakimś urazie głowy?

> i nie jest to tylko w mojej glowie;
> jej, z calym szacunkiem dla niej i dla samego siebie,
> na pewne prawdy byloby po prostu nie stac.
>
> moze cos ci znow opowiem, choc nie tak dokladnie o to chodzi,
> ale bylo to zdarzenie niedawne.
>
> w tamtym tygodniu, w sobote bodajze, kropil deszcz.
> a nie, nie deszcz. przepraszam, wtedy akurat slonce swiecilo.
> rynne przy garazu chcialem mnaprawic, choc sie na tym nie znam,
> ale skoro zona juz iles tam razy zwracala na to uwage,
> no to wreszcie postanilem sie do tego wziac. bo chyba nie zabrac?
>
> w garazu mam hustawke, jeszce po zimie tam pozostala, a za nia drabina.
> w tym sezonie, i zawsze tez przewaznie, biore sobie jedna jej czesc,
> bo jest wystarczajaca zazwyczaj do prac wszelkich; opieram ja np. na taka
> stalowa rurke co mam miedzy garazami do trzepania dywanow zamontowana
> i wchodze sobie na dach.
> tym razem, nawet nie wiem dlaczego, chcialem wziac dwie zespolone ze soba
> czesci, zamiast tej trzeciej, ktora konstrukcyjnie za wywyzszenie sluzy.
> ale ta hustawka przeszkadzala. nie zeby byla jakos bardzo ciezka,
> jednak dla jednej osoby przeniesienie, czy bardziej przeciagniecie jej
> jest dosc trudne po prostu.
> czekam wiec na zone, a wlasciwie nie czekam, bo mowila, ze za chwile
> chyba, wyciagnalem pomalu te hustawke z garazu, zeby ta zespolona
> czesc drabiny wyjac, na kostce to juz troche trudniej, bo do chodzenia
> niby bardzo rowno, ale jak hustawke ciagniesz, to nozki o te drobne
> nierownosci pomiedzy kostkami zahaczaja. na szczescie wyszla zona
> i bez problemu ustawilismy hustaweczke na miejscu.
> no to mam juz dostep do swojej zespolonej czesci drabinki, zona idzie
> do kosciola (a, to wlasnie nie przez deszcz, a ze sie, jak to kobieta,
> ubierala, na poczatku pomoc mi nie mogla), a ja mysle: a po kiego mi
> ta podwojna drabinka. przeciez zawsze, bo szybciej i poreczniej,
> wchodze na dach po jednej (zazwyczaj winogrona lub czeresnie zrywac).
> tak ze lapie za to jedna i mysle. po co te hustawke tak na poczatku
> targalem, skoro i tak... no ale hustaweczke kiedys i tak trzeba bylo
> wyjac, to jakby bez znaczenia.
> ustawilem sobie ja jak zwykle, moze troszeczke tylko mniej pionowo
> niz zwykle, bo przeciez tal latwiej mi bedzie.
> jeste na przedostatnim szczebelku, a ta cholera jak mi w dol nie zjedzie,
> ze po prostu jak lamaga na pysk niemalze lece. oczywiscie probowalem sie
> zlapac za te rurke pomiedzy garazami, na ktorej oparta byla drbina,
> ale tylko palce mi sie obemsknely i na beton spadalem. w jednej rece
> nadgarstek mi sie zgial niemilosiernie, w drugiej palec malo nie polamal,
> a w pupie to malo miednica nie pekla. chce wstac, a nie bardzo moge.
> znaczy niby moge, ale tak jakos slabo sie robi (o, jak ktos gral kiedys
> w pilke, to wie, jak to jest), no to sie polozylem spokojnie i odpoczywam
> myslac jednoczesnie, ze z sasiadow lub zdrogi to mnie nikt nie zauwazy.
> a tu masz! moze ze trzydziesci sekund minelo, a sasaiadka z corka
> zza plotu krzyczy: jacek, jacek! marysia, marysia! no to rad nie rad,
> jakiejs tak energi dostalem, ze od razu powstalem, bo mi po prostu
> glupio bylo, bo przeciez nigdy jeszce z drabiny nie spadlem.
> podziekowalem sasiadom za pomoc, znaczy jakby byla potrzebna,
> ale jesli ktos muysli, ze po spadnieciu, a przed polozeniem sie na ziemi
> dla odechu nic nie myslalem, to jest w bledzie.
>
> pierwsza rzecza, ktora uczynilem, to bylo podziekowanie Panu Bogu,
> ze spadlem teraz, bo jak bym spadl za 10 czy dwdziescia lat, to byloby pewne,
> ze sobie przynajmniej palec, nadgarstek lub tylek polamie. a tu, o dziwo,
> ze sie tak sily ciezkosci rozlozyly, ze wszystko cholernie bolalo,
> a nic, ale to nic mi sie nie stalo. i naprawde bylem Mu wdzieczny.

Czyli spadłeś z drabiny, doznałeś lekkiej kontuzji i PODZIĘKOWAŁEŚ bogu za
to, że spadłeś teraz a nie za 10 lat bo myślisz że doznałbyś większej
kontuzji?

A możesz mi powiedzieć ZA CO Ty właściwie Bogu dziękowałeś? Jaka była rola
Boga w tym Twoim upadku i kontuzji?

> ale przeciez nie o to chodzi.

No ale historia ciekawa, bo kojarzy mi się z wywiadami ludzi wierzących,
którzy przeżyli jakąś katastrofę typu pożar, powódź, huragan i dziękowali
bogu za to że przeżyli, chwalili boga za jego miłosierdzie że ich ocalił
zamiast skrytykować boga za wywołanie katastrofy i zabicie tych wszystkich
co nie przeżyli...

Wytłumaczysz mi tą logikę?

Bo ja, gdybym ja wierzył we wszechmogącego i wszechwiedzącego boga który
jest twórcą i sprawcą wszystkiego co się dzieje na tym świecie to bardzo
bym był na niego zły za wywołanie pożaru, powodzi czy katastrofy lub
conajmniej za brak chęci zaniechania im :-)

> teraz pomysl, przemku, dlaczego tak ni stad, ni zowad, chcialem te zespolona
> drabine z garazu wziac, zeby po niej sie wspinac?

Bo jesteś niedoskonałym człowiekiem i na dodatem masz bałagan w garażu? :-)
nie wiem ale pewnie mi powiesz....

> pewnie nie piszesz poezji, ale jesli piszesz, to chyba zauwazyles
> taka prosta, zwykla zaleznosc: zawsze pierwsza mysl jest najlepsza,
> w jakiejs stylistyce czy sytuacji, ktora masz do wyboru.
> ilekroc uzyjesz drugiej, to w ogromnej wiekszosci, jesli sie temu
> ponownie przyjrzysz, ta pierwsza jest najlepsza.
> bo pochodzi od Boga.

??? Co to za pomysł znowu?

> mozesz oczywiscie wybrac inna, bo masz wolna wole.
> tak jak ja, kiedy nie wiadomo dlaczego chcialem usilnie wyciagnac tamta drabine,
> a pozniej postanowilem, ze jednak wezme te pojedyncza.

Nie mieszaj w to boga.
Po prostu Ty wiesz co powinienes robic ale jestes niedoskonaly, poszedles
na skroty no i zobie pupe stłukles.

Wiele osob tak robi.

> moze i Bog nie wie dokladnie, jak co skonczyc sie moze, bo przeciez moge
> dowolnie wybrac, ale tez cos sugeruje, co jest bardziej bezpieczne,
> czy lepsze.

Co to za ułomny Bog który czegoś nie wie??

Bog jest wszechmogacy i wszechwiedzacy, zapomniales?

> oczywiscie ty nawet o tym nie wiesz, bo sugestie sa tak niezauwazalne,
> ze ich po prostu nie jestes w stanie dostrzec. ja potrafie, a mimo to
> jak bezmozg jakis zdarzylo sie, ze spadlem. oczywiscie nie bylo to
> zdeterminowane, bo moglem, jak zawsze drabine pod ostrzejszym katem postawic,
> ale to On przewidzial, ze tym razem moze byc inaczej.

To Ty, Twój własny mózg, nie zaden bog.

> wiec nie pieprz mi (to tylko wykrzyknik artystyczny), ze wszystko
> dzieje sie tylko w twojej, czy mojej glowie.

Ależ dzieje sie!

Ten Twoj bog to Twoja wlasna kora mozgowa tak dziala!

> czy nie proscie przyjac,
> ze tak jak ludzie mylili sie w geocentryzmie, pozniej w heliocentryzmie,
> to tak samo w ludzkocentryzmie?

???

> zreszta to jest nie pojete, aby widzac 200 miliardow galaktyk, w kazdej 100
> miliardow gwiazd, myslec, ze Pan Bog to jakis duren i marnotrawca, bo tylko
> nam, najlepszym i najwspanialszym istotom wszechswiata, dal zycia mozliwosc.
>
> byc moze i Bog kogos wybiera, nawet jest to pewne, ale wie, kogo wybiera.
> ten ktos nic nie moze i prawie wszystko moze. ale tylko dlatego, ze Bog
> mu na to pozwolil.
>
Tak tak, bog jest odpowiedzialny za wszystko, prawda? Za Twoj upadek też?


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


114. Data: 2017-07-15 13:46:07

Temat: Re: Wizyta prezydenta Trumpa w Polsce
Od: XL <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

<j...@o...pl> wrote:
> W dniu piątek, 14 lipca 2017 02:39:04 UTC+2 użytkownik Pszemol napisał:
>> <j...@o...pl> wrote:
>>>> Nie o takiej chorobie mówiłem...
>>>
>>> doskonale zdaje sobie z tego sprawę, Przemku:)
>>> ale jak już pisałem, zona mi żadnych tabletek nie aplikuje,
>>> wiec stad wnioskuje, ze jestem dość zdrowy.
>>
>> Błędny wniosek.
>>
>> Bardzo dużo osób cierpi na nieleczone schorzenia psychiczne.
>>
>> To, że ktoś leków aktualnie nie zażywa nie musi oznaczać wcale że gdyby
>> zażywał to by mu się nie poprawiło...
>
>
> to popraw siebie kochaniutki.
> mnie zostaw do poprawiania istotom, o ktorych nie masz pojecia :)
>
>
>>> a ze "trochę" inaczej na świat patrze,
>>> to raczej miej "zarzuty" do istot o wiele ode mnie mądrzejszych.
>>> a najbardziej do tych dobrych, świetlistych.
>>
>> Te "istoty" są wymyślone, fikcyjne, nie istnieją poza Twoją głową.
>
> pogadasz z nimi po smierci, tej fizycznej. ale ubaw bedzie,
> kiedy bedziesz smial sie sam z siebie, i to jak najbardziej serdecznie.
>
> mozesz oczywiscie pogadac z nimi wczesniej,
> ale rownie dobrze tez oszalec mozesz.
>
> nic przeku, ale to nic nie ma wartosci,
> oprocz czynienia innym dobra.
>
>
>>>>> zresztą nie jest najważniejsze, jak jest z Trumpem,
>>>>> bo może być tak, ze to doradcy mu przemówienie ułożyli.
>>>>> a było takie, jakie być powinno.
>>>>
>>>> No on sam go nie napisał, jestem tego pewny.
>>>
>>> choć tu się w pełni zgadzamy;)
>>
>>
>> :-)
>>
>>>>> opowiem ci coś, choć przecież o to nie prosisz:)
>>>
>>>> Właściwie o nic nie prosiłem :-) Ale dzięki za opowieść :-)
>>>
>>> zawsze do usług. w miarę możliwości. i zdrowia, oczywiście :)
>>
>> Zdrowie, zwłaszcza psychiczne, to najważniejsza rzecz jakiej warto sobie
>> wzajemnie życzyć - Tobie i Twojej rodzinie też życzę dużo zdrowia -
>> sympatyczny z Ciebie bohater na tej grupie.
>
> jestem zdrowy psychicznie, tylko inaczej swiat postrzegam.
> ty widzisz/slyszysz tylko ludzi.
> ja wiele innych swiatow.
>
> i nie jest to tylko w mojej glowie;
> jej, z calym szacunkiem dla niej i dla samego siebie,
> na pewne prawdy byloby po prostu nie stac.
>
> moze cos ci znow opowiem, choc nie tak dokladnie o to chodzi,
> ale bylo to zdarzenie niedawne.
>
> w tamtym tygodniu, w sobote bodajze, kropil deszcz.
> a nie, nie deszcz. przepraszam, wtedy akurat slonce swiecilo.
> rynne przy garazu chcialem mnaprawic, choc sie na tym nie znam,
> ale skoro zona juz iles tam razy zwracala na to uwage,
> no to wreszcie postanilem sie do tego wziac. bo chyba nie zabrac?
>
> w garazu mam hustawke, jeszce po zimie tam pozostala, a za nia drabina.
> w tym sezonie, i zawsze tez przewaznie, biore sobie jedna jej czesc,
> bo jest wystarczajaca zazwyczaj do prac wszelkich; opieram ja np. na taka
> stalowa rurke co mam miedzy garazami do trzepania dywanow zamontowana
> i wchodze sobie na dach.
> tym razem, nawet nie wiem dlaczego, chcialem wziac dwie zespolone ze soba
> czesci, zamiast tej trzeciej, ktora konstrukcyjnie za wywyzszenie sluzy.
> ale ta hustawka przeszkadzala. nie zeby byla jakos bardzo ciezka,
> jednak dla jednej osoby przeniesienie, czy bardziej przeciagniecie jej
> jest dosc trudne po prostu.
> czekam wiec na zone, a wlasciwie nie czekam, bo mowila, ze za chwile
> chyba, wyciagnalem pomalu te hustawke z garazu, zeby ta zespolona
> czesc drabiny wyjac, na kostce to juz troche trudniej, bo do chodzenia
> niby bardzo rowno, ale jak hustawke ciagniesz, to nozki o te drobne
> nierownosci pomiedzy kostkami zahaczaja. na szczescie wyszla zona
> i bez problemu ustawilismy hustaweczke na miejscu.
> no to mam juz dostep do swojej zespolonej czesci drabinki, zona idzie
> do kosciola (a, to wlasnie nie przez deszcz, a ze sie, jak to kobieta,
> ubierala, na poczatku pomoc mi nie mogla), a ja mysle: a po kiego mi
> ta podwojna drabinka. przeciez zawsze, bo szybciej i poreczniej,
> wchodze na dach po jednej (zazwyczaj winogrona lub czeresnie zrywac).
> tak ze lapie za to jedna i mysle. po co te hustawke tak na poczatku
> targalem, skoro i tak... no ale hustaweczke kiedys i tak trzeba bylo
> wyjac, to jakby bez znaczenia.
> ustawilem sobie ja jak zwykle, moze troszeczke tylko mniej pionowo
> niz zwykle, bo przeciez tal latwiej mi bedzie.
> jeste na przedostatnim szczebelku, a ta cholera jak mi w dol nie zjedzie,
> ze po prostu jak lamaga na pysk niemalze lece. oczywiscie probowalem sie
> zlapac za te rurke pomiedzy garazami, na ktorej oparta byla drbina,
> ale tylko palce mi sie obemsknely i na beton spadalem. w jednej rece
> nadgarstek mi sie zgial niemilosiernie, w drugiej palec malo nie polamal,
> a w pupie to malo miednica nie pekla. chce wstac, a nie bardzo moge.
> znaczy niby moge, ale tak jakos slabo sie robi (o, jak ktos gral kiedys
> w pilke, to wie, jak to jest), no to sie polozylem spokojnie i odpoczywam
> myslac jednoczesnie, ze z sasiadow lub zdrogi to mnie nikt nie zauwazy.
> a tu masz! moze ze trzydziesci sekund minelo, a sasaiadka z corka
> zza plotu krzyczy: jacek, jacek! marysia, marysia! no to rad nie rad,
> jakiejs tak energi dostalem, ze od razu powstalem, bo mi po prostu
> glupio bylo, bo przeciez nigdy jeszce z drabiny nie spadlem.
> podziekowalem sasiadom za pomoc, znaczy jakby byla potrzebna,
> ale jesli ktos muysli, ze po spadnieciu, a przed polozeniem sie na ziemi
> dla odechu nic nie myslalem, to jest w bledzie.
>
> pierwsza rzecza, ktora uczynilem, to bylo podziekowanie Panu Bogu,
> ze spadlem teraz, bo jak bym spadl za 10 czy dwdziescia lat, to byloby pewne,
> ze sobie przynajmniej palec, nadgarstek lub tylek polamie. a tu, o dziwo,
> ze sie tak sily ciezkosci rozlozyly, ze wszystko cholernie bolalo,
> a nic, ale to nic mi sie nie stalo. i naprawde bylem Mu wdzieczny.
>
> ale przeciez nie o to chodzi.
>
> teraz pomysl, przemku, dlaczego tak ni stad, ni zowad, chcialem te zespolona
> drabine z garazu wziac, zeby po niej sie wspinac?
>
> pewnie nie piszesz poezji, ale jesli piszesz, to chyba zauwazyles
> taka prosta, zwykla zaleznosc: zawsze pierwsza mysl jest najlepsza,
> w jakiejs stylistyce czy sytuacji, ktora masz do wyboru.
> ilekroc uzyjesz drugiej, to w ogromnej wiekszosci, jesli sie temu
> ponownie przyjrzysz, ta pierwsza jest najlepsza.
> bo pochodzi od Boga.
>
> mozesz oczywiscie wybrac inna, bo masz wolna wole.
> tak jak ja, kiedy nie wiadomo dlaczego chcialem usilnie wyciagnac tamta drabine,
> a pozniej postanowilem, ze jednak wezme te pojedyncza.
>
> moze i Bog nie wie dokladnie, jak co skonczyc sie moze, bo przeciez moge
> dowolnie wybrac, ale tez cos sugeruje, co jest bardziej bezpieczne,
> czy lepsze.
>
> oczywiscie ty nawet o tym nie wiesz, bo sugestie sa tak niezauwazalne,
> ze ich po prostu nie jestes w stanie dostrzec. ja potrafie, a mimo to
> jak bezmozg jakis zdarzylo sie, ze spadlem. oczywiscie nie bylo to
> zdeterminowane, bo moglem, jak zawsze drabine pod ostrzejszym katem postawic,
> ale to On przewidzial, ze tym razem moze byc inaczej.
>
> wiec nie pieprz mi (to tylko wykrzyknik artystyczny), ze wszystko
> dzieje sie tylko w twojej, czy mojej glowie. czy nie proscie przyjac,
> ze tak jak ludzie mylili sie w geocentryzmie, pozniej w heliocentryzmie,
> to tak samo w ludzkocentryzmie?
> zreszta to jest nie pojete, aby widzac 200 miliardow galaktyk, w kazdej 100
> miliardow gwiazd, myslec, ze Pan Bog to jakis duren i marnotrawca, bo tylko
> nam, najlepszym i najwspanialszym istotom wszechswiata, dal zycia mozliwosc.
>
> byc moze i Bog kogos wybiera, nawet jest to pewne, ale wie, kogo wybiera.
> ten ktos nic nie moze i prawie wszystko moze. ale tylko dlatego, ze Bog
> mu na to pozwolil.
>
> pozdrawiam serdecznie,
> jacek
>

> moze i Bog nie wie dokladnie, jak co skonczyc sie moze,

Na pewno wie .

> bo przeciez moge dowolnie wybrac,

Bo masz wolną wolę.

> ale tez cos sugeruje, co jest bardziej bezpieczne, czy lepsze.

Dlatego, że wie!

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 11 . [ 12 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Szatański solipsyzm
100 miliardów od Facebooka?
Hidden Brain - "Schadenfacebook"
"Revisiting the fault line"
Hidden Brain - "Is he Muslim?"

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »