Data: 2001-07-17 12:00:57
Temat: Re: Wolność prymitywna (niedojrzała)
Od: "poranna mgła" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Rinaldo" <r...@g...pl> napisał
> O jakim ty rozwoju mowisz? Czy uwazasz ze przyroda cokolwiek rozwija?
> Fizyczne prawa podlegaja prawu entropii, przyroda zas bezlitosnie
likwiduje
> osobniki slabe. Zwykla walka o byt. Nie ma tu zadnego rozwoju. To tylko w
> umyslach niektorych ludzi pojawia sie pojecie rozwoju.
Szanuje Twoj poglad, ale pozwolisz, ze pozostane przy swoim, pomimo, ze nikt
z nas nie wie w 100% jak jest naprawde.
> Kto szuka zrodla wylacznie w sobie - jest egoista i samolubem. Czlowiek
jest
> "stadny" i nie wolno o tym zapominac.
Kto lepiej niz my sami wiemy co jest dla nas dobre i potrzebne dla naszego
rozwoju. Jaka masz gwarancje, ze decyzje nawet uwzgledniajace Milosc sa
zawsze sluszne. Moga byc sluszne, ale z ich punktu widzenia.
> Aby udowodnic jakas teorie, zawsze mozna wyszukac fakty potwierdzajace.
> Z cienia "nieswiadomosci" zawsze mozemy wydobyc przyklady i fakty, akurat
na
> potrzebne, aby cos udowodnic lub wykazac.
To prawda. Uwazam jednak, ze sa dobre, bo zaprzeczaja Twoim twierdzeniom.
Wiem, ze mozna podac potwierdzajace Twoja teorie, ale w zyciu zdarzaja sie
rozne sytuacje, raz sprzyjace Twoim pogladom, raz moim :-)
> Jasne. Masz uraz do rodzicow. Nie kochasz ich.
> Normalni rodzice kochaja swoje dzieci i nigdy nie zaszkodza im swoimi
> decyzjami.
Postawiles mi bardzo powazny zarzut i do tego nieprawdziwy. Nie ukrywam, ze
moje relacje z rodzicami byly kiedys bardzo zle i jak wszystko mialy swoje
przyczyny. Ten etap mam juz za soba. Kochalam, kocham i bede kochac swoich
rodzicow. Moim wielkim sukcesem jest pozbycie sie poczucia krzywdy i winy
poprzez glebokie, szczere wybaczenie sobie i im, poprzez 'przepracowanie'
tych negatywnych emocji/energii. Nie bylo to latwe, ale udalo mi sie. Nie
odczuwam wobec nich zadnych negatywnych emocji i to co kiedys wydawalo mi
sie niemozliwe stalo sie faktem. Pomimo, ze kochalam ich nie wyobrazalam
sobie, ze moglabym im to powiedziec, tak wielkie bylo we mnie poczucie
krzywdy. Teraz nie mam z tym najmniejszych problemow i mowie to przy kazdej
nadazajacej sie okazji, co nie oznacza, ze kazda ich sugestie odnosnie moich
wyborow, mojego zycia przyjmuje bez zastrzezen. Oni maja swoje swiatlo, a ja
mam swoje i dla mnie kierowanie sie wlasnym swiatlem swiadczy o
odpowiedzialnosci, dojrzalosci, nie zwalaniu jej na barki rodzicow. A jezeli
okaze sie, ze rada rodzicow (inna niz moja) bylaby nie trafiona to do kogo
mialabym pretensje? Pewnie powiesz, ze o pretensjach nie moze byc w takiej
sytuacji mowy, bo rodzce chcieli tylko i wylacznie naszego dobra, kierowali
sie Miloscia. Wydaje mi sie jednak, ze o ile na poziomie swiadomosci,
rozumowo moglibysmy to sobie wytlumaczyc, to jednak bylby w nas jakis zal (w
podswiadomosci), ktorego oczywiscie moglibysmy sie pozbyc. Chyba, ze nasze
sumienie jest zaprogramowane na bezwarunkowe posluszenstwo rodzicom i nasz
umysl nie kwestionuje ich wyborow, decyzji podejmowanych w naszym imieniu,
nawet jezeli bylyby bledne, wtedy zadnego zalu by nie bylo. Znowu wychodzi
mi, ze to o czym piszesz to zniewolenie nie majace nic wspolnego ze swiatlem
prowadzacym do tej prawdziwej, dojrzalej, odpowiedzialnej wolnosci.
pozdrawiam cieplo
poranna mgla
|