Data: 2001-09-07 12:46:44
Temat: Re: ZDRADA
Od: Joanna <c...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
in article 9nadf2$bjh$...@n...tpi.pl, GS at s...@p...onet.pl wrote on
7-09-01 14:09:
>> To tylko jedna z opcji - te wybrales. Czy inni nie maja prawa wybrac
> swojego
>> modelu? "kopnac w d..." w imie milosci? Alez prosze cie bardzo - kop,
> gryz,
>> pluj, potwierdzaj swoja wartosc. To poki ktos cie nie skopie, to mu na
> Tobie
>> nie zalezy? To neurotyczne, IMO. I musi na dluzsza mete bolec.
>
> po pierwsze napisałem, że "czasem" i użyłem tego jako metafory odnoszącej
> się do zachowania niekoniecznie na pierwszy rzut oka dobrego dla osoby którą
> kocham i na której mi zależy. w pewnych sytuacjach możesz widzeić i wiedzieć
> obiektywnie więcej niż druga strona.
> cóż przykładem jest mówienie trudnych prawd (patrz Eliza). a nie ma to nic
> wspólnego z potwierdzaniem swojej wartości.
> jeżeli ktoś mnie nie skarci ni skrytykuje nie nakrzyczy może czasem nie
> wybuchnie na mnie - bo ja wcale nie jestem idealem i dobrze jest jak ktos mi
> o tym czasem przypomni - to w istocie musze mu być obojętnym - oczywiście
> sposób w jaki to zrobi to inna kwestia; i jeszcze to, że ktoś to robi, nie
> oznacza wcale że mnie kocha!
> --
> pozdrawiam
> Grzegorz S.
Zle w takim razie cie zrozumialam - OK, rozumiem, ze nie chodzi o to, by
zgadzac sie na wszystko. Przede wszystkim trzeba kochac siebie i wiedziec co
dla nas dobre. Jesli kochasz siebie, to nie bedziesz zgadzal sie na to, by
partner cie krzywdzil. Ale nie mozesz mu niczego zabronic. Posluszenstwo nie
jest dowodem milosci. Jest dowodem zaleznosci. Jeszcze raz powtorze: kochaj
i rob co chcesz.
Wspoluzaleznienie zon alkolikow wcale nie jest dowodem milosci. W kazdym
wskazuje raczej na zaburzone poczucie wlasnej wartosci, zaburzone wiec sa
podstawy. To prawda, ze terapeuci zdecydowanie doradzaja odrzucenie
alkoholika jako najlepsze, co mozna dla niego zrobic.
Zwiazek otwarty nie oznacza zgody na wszystko. Wyklucza jedynie zniewolenie.
Nie mowi: musisz. Pozwala mowic: chce. Nie ma "nie wolno", tylko
"chcialabym".
To prawda, ze moja "nieinwazyjnosc" niektorzy odbieraja jako brak
zaangazowania. Trudno - to by bylo wbrew moim zasadom czegos komus
zabraniac, sterowac, dyktowac bezwzgledne warunki. Z drugiej strony, jesli
ktos oczekuje zadan, to sam takie zadania wczesniej czy pozniej postawi - a
ja nie chce ich spelniac przyparta do muru - chce dawac z wlasnej woli. To
spora roznica.
Pozdr.
joanna
|