Data: 2005-02-07 16:04:17
Temat: Re: Zdradziłem - długie
Od: "brow\(J\)arek" <b...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Margola Sularczyk" <margola@nu_spamie_pagadi.ruczaj.pl> napisał
w wiadomości news:cu820p$qjn$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> "W podobnej do wątkowej sytuacji" = żonom zdradzanym przez mężów. O ile
> pamiętam, LPR ma się dobrze i w Polsce żoną jest zazwyczaj kobieta...?
> Chyba, że zapracowana coś przegapiłam...
Teraz to juz nie wiadomo :D . Glupie programy w TV pokazuja, że sie mozna
zdziwić kim zona byla za mlodu (ale to tak na marginesie).
> > Ja nie neguje jego winy i zgadzam się z Tobą, że to jej dotknie i
niestety
> > tego się zmienić nie da. Niemniej Twojego podejścia zaakceptowac nijak
nie
> > potrafię. To wyznanie prawdy nie ma byc "karą dodatkową" dla niej.
>
> Ja mówię wyłącznie o moim poglądzie, moich odczuciach i informacjach
> zebranych w trakcie wieloletniej praktyki "rękawa do wypłakania". Nie ma
> być, ale prawdopodobnie będzie. Chyba, że żona autora jest ze stali
> hartowanej.
Inaczej - na pewno będzie. Ale to bwedług mnie juz efekt uboczny.
> > Wydaje mi się , ze Twoje i innych "nie chcialabym o tym wiedzieć" jest w
> > tym
> > przypadku równoznaczne z "nie chcialabym żeby mi sie w ogóle cos takiego
> > przytrafiło" ale sie przytrafilo.
>
> No, że nie chciałaby tego (żeby się przytrafiło) żadna z kobiet, podobnie
> jak żaden z mężczyzn, to chyba oczywiste?
Oczywiste. Tylko niestety zyczeniowe. Bo tej kobiecie sie przytrafiło. A
może to silna kobieta. MOŻE, chciałaby wiedzieć i powiedzieć "spadaj,
przegrałeś". A może (wiem, wiem może za daleko sie posuwam w domyslach
ale...) ja to ani ziębi , ani grzeje. A może lubi kobiety ;).
Nie chcialem operowac hasłem "ja na jej/jego miejscu wolalby" ale widac
muszę - "ja wolalbym sie dowiedzieć". I co teraz ? 1:1 ? Ta sytuacja
przerasta postrzeganie człowieka dla normalnych problemów w związku.
> Pozwól, że pozostanę przy moim poglądzie, że skoro już facet okazuje się
> mieć kregosłup moralny dżdżownicy, to wolałabym nie mieć tej przyciężkawej
> świadomości, że nie żyję z mężczyzną. Bo wtedy pozostaje albo się
zamęczyć,
> albo nie żyć z dżdżownicą, która nie jest wymarzonym partnerem do życia
dla
> ludzi.
No własnie - nie mówieniem odbieramy tej kobiecie możliwośc wyboru. A
odbieramy jej przy bardzo kiepskim założeniu, że ma tylko 2 proste wybory:
- zyć z nim dalej upokorzona
- pogonić kota i wegetować z 2 dzieci bez środków do zycia.
A może on jest zaradna i sobie da radę ? A może ma bogatych rodziców ? I
może da sobie radę bez niego ?
> > Dziwne, zaprawde dziwne tezy. Ja nie prezentuje stanowiska "przyznaj
się,
> > ona pocierpi, może jakoś strawi i powoli wszystko wróci do normy a Tobie
> > się
> > upiecze".
>
> ? nie zrozumiałam.
> Po 1. nic nie wróci do normy, można najwyżej zbudować coś lepszego (skoro
> norma prowadziła do zdrady, to norma jest do chrzanu)
> Po 2. nic mu się nie ma upiec. Może mu najwyżej życie dupkę przypiec,
czego
> jestem gorącą zwolenniczką.
No, ja też. Ale jak mu poradzimy "nie mów i udawaj, ze nic sie nie stalo" to
mu na pewno nie przypiecze.
> > On JUŻ ją skrzywdził. Nieświadmość zachodzenia pewnych zdarzeń nie
znaczy,
> > ze one nie zachodzą. Ja trzymam jej stronę tylko to trzymanie rozumiem
> > widac
> > inaczej niż na przyklad Ty.
>
> Co poniekąd jest uzasadnione moim i Twoim prawem do prezentowania własnych
> poglądów. On zrobi, jak będzie uważał, wsadzi jej swój ciężar na plecy
albo
> nie. Ona sama też pewnie wie lepiej, czy chciałaby wiedzieć, czy nie.
> Z czasem robię się coraz rzadziej zwolenniczką brzytwy zwanej prawdą (co
nie
> prowadzi do kłamstwa, tylko do ewentualnego samookłamywania, zaznaczę)
Kurcze wychodzi, ze oprócz intercyzy to jeszcze przed wchodzeniem w
konkretny związek trzeba omówic punkt po punkcie wszystkie mozliwe
przypadki. I to z ostrością skalpela.
> BTW moja ostatnia porada dotyczyła zdrady właśnie. Jeśli jesteś ciekaw, co
> czują kobiety, które dowiedziały się o zdradzie męża i jak staram się im
> doradzić, zapraszam :
>
> http://www.kafeteria.pl/ustalmyjedno/obiekt.php?id_t
=136
>
> Możesz podkpiwać do woli, ale dopiero jak przebijesz się przez wszystkie
> moje porady ;)
Ani myślę podkpiwać. Widzisz, wydaje mi się, że radzenie w tych sytuacjach
niewiele sensu ma. Bo sprawa jest generalnie oczywista. Albo oboje chcą być
ze sobą lecz to wymaga nauczenia się życia ze swiadomością tej zdrady (nie
zapominania o niej, nie wybaczania itp.) albo któras ze stron stwierdza, ze
koniec... i kropka.
brow(J)arek
|