Data: 2004-08-18 02:12:22
Temat: Re: Żona chce się spotkać z byłym
Od: "T.N." <x...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "krys" <k...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:cftk65$6ff$1@localhost.localdomain...
> > Po pierwsze niekoniecznie kobieta,
> [...]
> Założyłem, że kobieta będzie skłonna współpracować z uwagi na
> > zrozumienie całej sytuacji, w której się znalazła
>
> To w końcu kobieta czy niekoniecznie?
Ech... czy to naprawdę jest takie trudne do zrozumienia? No, ale widać nie
pozostaje mi nic innego jak wyjaśnić jeszcze raz... Otóż: W OMAWIANEJ
SYTUACJI moim zdaniem kobieta powinna postąpić tak jak napisałem. Jednakże
biorąc pod uwagę, że w innych związkach SYTUACJA MOGŁABY BYĆ ODWROTNA, moje
przemyślenia równie dobrze mogłyby znaleźć zastosowanie do mężczyzny. (tak,
facet wyposażony w pluskwy itp.) W moich wypowiedziach używam słowa
"kobieta" tylko w odniesieniu do tej konkretnej sytuacji, nie znamy jej
imienia, więc takie określenie wydaje mi się jak najbardziej trafne.
> Chyba jesteś przewrażliwiona,
> > bo ciągle ujawnia się Twoje oblicze biednej, pokrzywdzonej feministki.
>
> Jeśli będę potrzebowała psychoanalizy, poszukam fachowca.
Jednakże na grupach dyskusyjnych ważniejsze od psychoanalizy jest rozumienie
tekstu pisanego takim jaki jest i niedopisywanie sobie między wierszami
jakiś, chociażby właśnie szowinistycznych podtekstów, bo to naprawdę
utrudnia komunikację!
> > Po drugie odnośnie rozumu to już pisałem we wcześniejszych postach co na
> > ten temat myślę. Są pewne sytuacje, w których możemy nie zapanować nad
> > sobą i rozum nie będzie jedynym czynnikiem wpływającym na nasze
> > zachowania. Warto sobie z tego zdawać sprawę.
>
> Warto też mieć na uwadze, że rozum jest tym, co odróżnia nas od
zwierząt.Nie
> musimy poddawać się instynktom.
Tak, masz rację. Ale mam dla Ciebie jedno pytanie. Czy Ty nigdy w życiu nie
zrobiłaś czegoś głupiego, czegoś czego później żałowałaś? Wszystkie Twoje
decyzje były tak przemyślane i podjęte tylko pod wpływem rozumu? I sama też
nie znasz nikogo, kto faktycznie czegoś żałował, zrobił coś czego być może
nie był do końca świadomy?
> > Po trzecie porównanie z psem jest zupełnie chybione, zaproponowałem
tylko
> > pewien sposób rozwiązania problemu przy wzajemnym porozumieniu obydwu
> > osób.i uczuć (być może nawet
> > zazdrości) swojego faceta.
>
> W proponowanym przez Ciebie sposobie jednak odczytałam takie przesłanie
> (głupia jest i nie ma nic do gadania), zresztą ZTCW, chyba nie tylko ja?
No popatrz... Znów psychoanaliza ciśnie mi się na usta... Ale tym razem się
powstrzymam ;).
> W takich sytuacjach obydwie strony powinny
> > pójść na jakieś ustępstwa, nie tylko mężczyzna, który wg. Ciebie ma
> > obowiązek uznać, że sytuacja jest normalna i nie ma się czym przejmować.
>
> Nie, to wg. Twojego zdania o tym, co ja myślę. Wg. mnie nawet w związku
> każdy z partnerów ma prawo do własnych decyzji.
Owszem ma i ani ja, ani chyba nikt inny tego nie kwestionuje. Jeśli kobieta
się uprze to przecież pójdzie na to spotkanie i w ogóle przecież może robić
wszystko co jej się tylko podoba. Żyjemy w końcu w wolnym kraju. Ja tylko
myślę, że swoje własne decyzje można czasem zmodyfikować, jeśli miałyby one
ranić kogoś bliskiego. Ale nikt przecież nie trzyma bata nad głową...
>Można iść na ustępstwa,
> jeśli jest wola dyskusji, ale jak jedno reaguje próbą inwigilacji, to już
> nie ma o czym dyskutować.
Znowu wyjeżdżasz z tą inwigilacją... Dla mnie inwigilacja może być tylko
wtedy kiedy osoba inwigilowana o tym nie wie i jest tego faktu zupełnie
nieświadoma. To co zaproponowałem to tylko obustronny układ partnerski, żeby
uzyskać efekt taki jak w znanym powiedzeniu "wilk syty i owca cała". O
inwigilacji nie ma tu mowy...
> > Każdy ma swoje odczucia i powinno się to uwzględnić.
>
> No właśnie. Ta druga strona też.
No i to właśnie ja zaproponowałem. Jedna strona szanuje odczucia drugiej
osoby i akceptuje spotkanie z byłym partnerem, a druga strona szanuje
odczucia pierwszej i akceptuje delikatną kontrolę spotkania, chociażby
właśnie podsłuch. I to się nazywa KOMPROMIS, bo O B I E strony idą na
ustępstwa. Celowo nie używam słów kobieta - mężczyzna, bo widzę że jesteś
przewrażliwiona na tym punkcie. Więc jeszcze raz podkreślam. Nie ma to
żadnego znaczenia.
Natomiast w Twoim podejściu do sprawy tylko jedna strona musi uwzględniać
odczucia drugiej pozwalając na spotkanie, a druga nie robi zupełnie nic, bo
uważa sytuację za "normalną". Dziwne, bo w taki sposób trudno dojść do
porozumienia. Nie da się jednoznacznie i kategorycznie określić kto ma
rację. Takie podejście zwykle prowadzi do kłótni.
Ciekawe na czym wg. Ciebie miałaby polegać owa "wola dyskusji" w tej
sytuacji. Na tym że jedna strona MUSI całkowicie bezkrytycznie obserwować
każde poczynania drugiej i robić dobrą minę do złej gry? I gdzie tu jest
DYSKUSJA?
Jeśli to obie strony mają szanować czyjeś uczucia, to nie może być mowy o
tym, że jedna z osób spotyka się z kim chce, a druga ma siedzieć cicho i się
nie odzywać, bo przecież nic złego się nie dzieje...
> > Zastanów się nad tym.
>
> Sama sobie daję radę, więc daruj sobie tego typu porady wobec mnie.
;)
--
pozdrawiam
T.N.
|