Data: 2009-10-30 21:38:48
Temat: Re: antysemityzm
Od: "michal" <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
medea wrote:
>> właśnie względem. Czy można komukolwiek doradzać coś, czego po nas
>> nie widać, że sami z tego korzystamy?
> Chyba możemy, pod warunkiem, że nie będziemy zbytnio oczekiwać, że
> ktoś z naszych rad skorzysta. ;) Poza tym dużo też chyba zależy od
> proporcji rozbieżności między tym, co uważamy za dobre a tym, co
> faktycznie robimy. I z czego te rozbieżności wynikają - czasami są od
> nas niezależne np. wrodzone zdolności albo też umiejętności, których
> już nie możemy nabyć z racji wieku chociażby (tu myślę np. o relacji
> rodzic - dziecko, w której zwykle rodzic próbuje swoimi radami
> uchronić dziecko przed powieleniem jego błędów - nie jest to do końca
> bez sensu, mam nadzieję ;) ).
Oczekiwanie na akceptację ze strony osób, którym chcemy coś zalecać, jest
jakby niezależne od tego, czy jest sens mówienia w ogóle, o swoich
przekonaniach do czegoś. I skutki tego są jakby niezależne, no bo jeżeli
orientujemy się, że ktoś nas nie słucha (albo wręcz ma nas za półgłówka czy
idiotę;)), to po prostu zabierami swoje zabawki i cześć! Nie tak? :)
Nie bardzo rozumiem, o jakie proporcje rozbieżności chodzi. Możemy
rozpatrywać tylko sytuacje, kiedy uważamy, że nasze wskazania (czy jak tam
te nasze rady nazwać) są słuszne, ponieważ mamy takie przekonanie. A w
jakiej fazie wdrażania tych przekonań jesteśmy, nie ma znaczenia w momencie
chęci przekazywania rad z nimi związanych.
A jeśli chodzi o relacje z dziećmi, to mam nadzieję, że chęć ochrony dziecka
przed własnymi błędami jest do końca słuszna!
Pojęcie sensu we wszystkich tu poruszonych przez Ciebie kwestiach oczywiście
możemy odnieść tylko do własnych subiektywnych przekonań. :)
--
pozdrawiam
michał
|