Data: 2005-09-12 16:49:04
Temat: Re: co Wy na to...
Od: "Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Jonasz" :
> Pozostaje pytanie, jakie powinny być te mundurki: suknie
> żółte w niebieskie drobne kwiatuszki, czy też wzorowane
> na stylu apaszowskim, a może coś ala Wall Street?
> To też zostawmy szkołom.
Jak to czytam to wydaje mi się ze granatowe mundurki (i białe kołnierzyki),
których ja używałam w szkole to wcale nie było takie złe rozwiązanie.
Kolor był ujednolicony, ale jeśli chodzi o krój i materiał to się można było
wykazać.
Mi osobiście mama uszyła elegancki granatowy kostiumik z bawełny z jakimś
sztucznym tworzywem, który sie wcale niemal nie gniótł. Miał krój dokładnie
taki jak sobie zażyczyłam - dwurzędowy - nieco sportowy, spódnica z czterech
klinów.
Potem mama uszyła mi jeszcze do kompletu spodnie.
Nosiłam ten sam kostium codziennie przez 4 lata liceum, jakiś taki trwały
był.
Pod żakiet wkładałam różne koszulowe bluzki, co dzień inną byle w
stonowanych kolorach i nikt się nie przyczepił.
Białe kołnierzyki zakładało sie tylko na język polski, a jak ktoś nie miał
to robił z brystolu i siedział sztywno.
Koleżanki w klasie (chodziłam do babskiej klasy, więc groziła nam rewia
mody) miały podobne, każda granatowy, ale uszyty na swoją modłę.
I wyglądało to bardzo OK.
Można się było "wykazać" makijażem, farbowaniem włosów.
A moda ówczesna była bardzo ładna i kolorowa, ja osobiście poza szkołą
nosiłam kolorowe spódnice do ziemi, jakieś bluzy z frędzlami, włóczkowe
"indiańskie" torby i po kilkanaście kolorowych rzemyków na szyi.
Tyle wspomnień z lat 70.
Pozdrowienia.
Basia
|