Data: 2007-12-15 20:30:50
Temat: Re: co dalej
Od: "Jagna W." <w...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:798c.000001fc.4764332e@newsgate.onet.pl...
>> Ale co najmniej dziwna jest zmiana podjętej wspólnie decyzji tylko
>> dlatego,
>> że osoba najmniej mająca tu do powiedzenia (przyszła teściowa) tak sobie
>> zażyczyła.
> nie, to zazyzczyl sobie przyszly maz. to sie liczy,.
O czym Ty teraz piszesz??
>> Ja też byłabym zła, gdyby decyzja podjęta_wspólnie_z moim mężem, została
>> bez
>> mojej wiedzy zmieniona tylko i wyłącznie pod wpływem histerii mojej
>> teściowej.
> bo jestes taka sama jak dzidka, oops, jak znajoma dzidki. A ja nie
> bylabym
> zla. I co teraz?
Nico. Po prostu piszę, co o tym sądzę. A sądzę, że niezdrowa jest sytuacja,
gdy rodzice mieszają się do wspólnych decyzji dzieci, a jeszcze bardziej,
gdy wymuszają zmiany tych decyzji w sposób mało wysublimowany. Może dla
Ciebie to normalne, choć nie jestem pewna, czy aby do końca zrozumiałaś, o
czym mówię.
>> > histeria matki moze byc wystarczajacym powoedem na zmiane dezycji.
>> Ale widocznie nie dla tej dziewczyny .
> ale to jest matka chlopaka, i narzeczona POWINNA to uszanowac.
Chyba żartujesz. Matka jest dorosłą osoba, a nie dzieckiem.
Uszanować i zrozumieć można, że ktoś jest psychicznie chory,
ubezwłasnowolniony, nie odpowiada za własne postępowanie. Szanowanie
histerii i innych głupich zachowań, nawet matki własnego męża, jest
niedorzeczne i bezpodstawne. Zwłaszcza, gdy takie zachowania w linii prostej
wpływają na nasze życie.
>> To przede
>> wszystkim jej ślub, jej uroczystość, jej goście (no i męża oczywiście), a
>> nie jej teściowej.
> nie. To ICH slub, ICH goscie,
To przecież napisałam.
> JEGO matka.
Która jest tylko gościem i w związku z tym nie ma prawa decydować w sposób
autorytarny, kto znajdzie się na liście pozostałych gości.
> Matka to nie zwykly gosc.
Oczywiście, to WAŻNY gość, ale mimo to tylko GOŚĆ, a nie GOSPODARZ imprezy.
>>Teściowa może co najwyżej zaproponować, zasugerować,
>> podsunąć jakiś pomysł, ale decyzję pozostawić młodym. Histeryzowanie i
>> manipulowanie w ten sposób synem jest dla mnie niedopuszczalne.
>
>
> aha, bo dzidka opisala co _nie_widziala, i juz Jagna wie jak sytuacjia
> wygladala. Histeria, manipulacja, buch. Bylas przy tej rozmowie? byla
> dzidka?
> byla rzekomo znajoma dzidki?
A Ty byłaś? Dlaczego Ty masz prawo do własnego zdania, a ja nie mogę mieć?
Piszę na podstawie tego, co tu wyczytałam. Ty również. No może różnica
polega na tym, że Ty dodatkowo czytasz między wierszami ;-)
>> Wg KRiO tatuś z mamusią mają wręcz obowiązek utrzymywania uczącego się
>> (studiującego) dziecka do bodaj 26. roku życia, więc nie jest to tak
>> nienormalne, jak Ci się wydaje. Może tam, gdzie mieszkasz prawo jest
>> inne,
>> ale tutaj nie.
> powaznie???
Poważnie. Jest jeszcze parę innych fajnych paragrafów.
> btw dzidka, i jej kolezanka, widza to raczej w kategorii moralnej nie
> prawnej.
> I glownie do tego sie odnioslam.
Kategoria moralna w prostej linii wynika z kategorii prawnej i z czystej
logiki. Nie wyobrażam sobie zostawienia swojego studiującego dziecka na
własnym utrzymaniu. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy samo sobie tego wyraźnie
zażyczy.
> wiem o czym pisze. Studiowalam na medycznych studiach.
I pracowałaś przy tym utrzymując się całkowicie sama? Opłacałaś własne
mieszkanie, media, jedzenie, ubrania, środki czystości, przejazdy i inne
rzeczy? Jestem pełna podziwu, bo wiem, co to są studia na medycynie i wiem
też, że fizyczną niemożliwością jest praca na takich studiach. Jeśli Ci się
to udało, to podziwiam.
> Ledwo zipalam, ale nigdy nie uwazalam, ze obowiazkiem moich rodzicow jest
> pomoc i zadalam od nich
> forsy.
Może i nie uważałaś, co nie zmienia faktu, że było to ich obowiązkiem.
> a po co dzidka pisze jak to dziewczyna go utrzymuje, a macocha nie daje
> ani
> grosza? jaki jest cel gloryfikacji narzeczonej??
Ale pisze to przecież tutaj, nam, by naświetlić obraz całej sytuacji.
Nigdzie nie pisała, że jej znajoma mówi to swojemu chłopakowi.
>> > on ulegal jak do tej pory JEJ, i widze ze absolutnego posluszenstwa
>> > dziewczyna wymaga
>> Chyba coś źle zrozumiałaś. Nie wymaga posłuszeństwa ale uszanowania
>> wspólnie
>> podjętej decyzji, a nie zachowania godnego chorągiewki, tylko dlatego, że
>> mamuśka się wkurzyła.
> nie. tak myslalam do momentu postu wyzej. Gdyby nie ta "Teraz ona go
> utrzymuje, bo on jest na ostatnim roku studiów dziennych"
> "To on nauczył się od dziewczyny, że można zrobić coś, pomóc
> komuś bezinteresownie, za nic, a na dodatek mieć z tego frajdę. To on
> nauczył
> się od dziewczyny, że jak ktoś dzwoni z prośbą o pomoc (mnie się zdarza
> prosić
> ją, żeby została z moimi dziećmi) to _można_ odmówić, jeśli się nie ma
> czasu,
> ma już inne plan"
I gdzie tu jest napisane, że ona wymaga od niego absolutnego posłuszeństwa?
> powiedz mi jaki widzisz zwiazek ze zmian deyzji, a ta "miloscia"??
Przede wszystkim nie rozumiem powyższego pytania.
JW
|